»Chapter-68«

5.5K 276 21
                                    

- Może włączyć wam klimę? - pyta Harry, kiedy przez dłuższy czas drogi ani ja ani Trisha się nie odzywamy. 

Obie spoglądamy na niego w tym samym czasie.

- Harry jest zimno, a ty jeszcze pytasz się nas czy chcemy klimatyzację? - odzywa się jego matka i spogląda na syna z politowaniem. Ten tylko wzrusza ramionami izerka na nią do lusterka.

- No. Mi na przekład jest gorąco, nie wiem jak wam.

- Nam nie jest. - rzucam i spoglądam w  okno. Wszędzie tylko las, las, las, las i jeszcze raz las. Mijaliśmy trochę domów, ale były one w lesie. Gdybym była zwykłym demonem mieszkającym tutaj, zwariowałabym. Pogoda jest przygnębiająca, a otoczenie nieciekawe. Na pewno popadłabym w depresję.

- Tak tylko zapytałem. - mówi podnosząc ręce z kierownicy w geście obronnym - Jesteście aniołami, nie wiem jak na was działa na was ta atmosfera.

- Taa. - tylko na tyle mnie stać. Nie chcę zagłębiać się z nim w żadną rozmowę o aniołach i demonach. Dołuje mnie myśl, że teraz Harry ma nas w garści. Może porwać, wywieźć gdzieś w nieznane i zabić. Po nim można się wszystkiego spodziewać.

- Daleko jeszcze? - pytam po paru minutach, spoglądając na niego. Widzę, że lekko się uśmiecha. Myślę, że już w 100% wytrzeźwiał by prowadzić samochód.

- A ty co? Osioł ze Shreka? 

Boli mnie głowa i chcę tylko i wyłącznie dowiedzieć się jak długo jeszcze będziemy jechać. Tyle.

- Pytam.

- Odpowiadam.

Wypuszczam ze świstem powietrze i czuję jak dłoń Trishy łapie za moją by dodać mi otuchy.

Boję się co Zayn zrobi jak dowie się, że nie ma nas w zamku. Prędzej czy później i tak nam się oberwie. To jest jeszcze bardziej pewne niż zeszłoroczny, tutejszy śnieg.

- Spokojnie. - śmieje się Harry. - Nie mam zamiaru was zabić. - mi akurat nie jest do śmiechu na taki temat. A tym bardziej, że próbował to zrobić. - Na razie.

- Nieśmieszne. - wtrąca Trisha której przyznaję racje. Harry tylko kręci głową i burczy pod nosem, że nie umiemy się ''bawić''. Opieram głowę o szybę i czekam aż w końcu dojedziemy.

                                                               * * * 

- Jesteśmy. - stwierdza Harry parkując pod swoim zamkiem.

- Widzimy. - wymyka mi się z ust, przez co od razu spoglądam na chłopaka czy usłyszał moje słowa. Ten tylko się uśmiecha, a ja odpinam pas, by  po chwili wyjść z auta. Jestem tak cholernie zmęczona i chcę spać.

Straże otwierają nam drzwi główne, a po chwili wchodzimy już do dobrze znanego mi wnętrza. Wspomnienia o gwałcie wracają.

- Bella? - przed twarzą lata mi ręka Harrego. Spoglądam na niego zdziwiona.

- Mówiłeś coś?

- Tak. Jesteś głodna? Gosposia podaje kolecje.

- Nie dzięki. - silę się na uśmiech. Ten tylko wzdycha i spogląda na swoją matkę siedzącą przy stole.

Jest głodna? Ja tam najadłam się za dużo strachu, by teraz coś przełknąć.

- Coś często się zawieszasz. - zauważa, a ja wywracam oczami.

- Pokażesz mi moją sypialnię? - zmieniam temat.

Harry się śmieje. Znowu. Co z nim nie tak?

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz