»Chapter-8«

7.4K 429 43
                                    

 Serce podskakuje mi do gardła kiedy słyszę ten głos,  jego głos. Jak na komendę równocześnie z Harrym stajemy na równe nogi i odwracamy się do Zayna. Przechodzą mnie ciarki kiedy na niego spoglądam. Strach rozszerza mi źrenice kiedy z uśmieszkiem na twarzy podchodzi  do nas o dwa kroki za blisko. Od razu się cofam.

- Proszę, proszę, proszę. Kogo ja tu widzę... Harry we własnej osobie - spogląda na niego, ale jego wzrok po chwili kieruje się na mnie - I piękna Bella. Gdybym cię nie znał Harry to bym pomyślał że umówiłeś się z nią na randkę. - śmieje się podle. Przełykam ślinę. 

- Czego chcesz Zayn? - pyta rozdrażniony Harry. 

-Tego co ty. - podchodzi bliżej mnie, a ja cofam się jeszcze bardziej. 

- Odpierdol się od niej - Harry wchodzi pomiędzy nas.

Jezu Święty, ratuj mnie. 

- Bo co mi kurwa zrobisz? 

- Gówno. Wypierdalaj stąd.

- Tak? - łapie go za koszulkę i rzuca o kamień. - Braciszku nie nauczyli cię że tak się nie zachowuje?- drwi, a ja zatykam usta kiedy Harry skomle z bólu. Braciszku?  - Piękne masz skrzydła. Jakieś dwa dni temu jak cię widziałem były jeszcze czarne. Chyba, że wyprałeś je w  perwollu. - szydzi.

Czarne? Ale jak to... o Boże...

- A ty - podchodzi do mnie. - Jesteś głupia i naiwna, że mu wierzysz. -  łapie mnie jedną ręką w talii a drugą trzyma moje oba nadgarstki. - zaczynam się szarpać, ale nie puszcza mnie - Jesteś taka niewinna i nieświadoma. Trochę byłoby nudno gdybym cię teraz zabił, nie? Żadnej frajdy. - przysuwa się twarzą do mojej szyi i  obdarza ją jednym całusem. Aż się wzdrygam. Od razu pojawia mi się gęsia na jego zarost. Nagle ni stąd ni zowąd pojawia się przy nas Harry i jednym zwinnym ruchem odpycha Zayna.

- Uciekaj. - szepcze. Nadal stoję jak wryta nie wiedząc co robić. - Uciekaj! - podnosi na mnie głos. Robię krok w tył i szybko biegnę jakąś dróżką. 

- I tak cię dorwę. - słyszę  Zayna w oddali. Przez jego słowa zaczynam jeszcze szybciej biec. Biegnę, biegnę, biegnę i zatrzymuję się. Opierając się o jakieś drzewo regeneruję moje siły. Jestem taka głupia. Przecież mogłam lecieć na skrzydłach a nie biec. Normalnie geniusz ze mnie. Nagle dopada mnie smutna rzeczywistość. Harry jest demonem, Zayn chce mnie zabić... Trochę byłoby nudno gdybym cię teraz zabił, nie? Żadnej frajdy. - cały czas odbija mi się to w głowie. Boże, przecież zawsze byłam dobrą i uczynną dziewczynką. Nigdy nie krzywdziłam innych. Nie zabijałam nawet much. Chcę żyć w celibacie, a bóg tak mi się odpłaca. 

Każdy kij ma dwa końce - przypomina mi podświadomość. Ta koniec to będzie ze mną jak Zayn mnie zabije.

- Robisz rachunek sumienia? - aż podskakuję ze strachu. O wilku mowa. Podchodzi bliżej a moje nogi robią się jak z waty. Nie mogę nigdzie uciec. To koniec. 

- Gdzie Harry? - zdobywam się na odwagę. 

- Nawet w obliczu śmierci martwisz się o innych. - mówi zdumiony i popycha mnie na drzewo, a następnie napiera na mnie całym ciałem. Nasze twarze dzielą milimetry. Czując jego oddech na mojej twarzy, widzę że mi się przypatruje. Boże, a jak on zabił Harrego?  -Pocałuj mnie. - szepcze. Moje oczy powiększają swoje rozmiary na jego słowa. Nie będę go całować, choćbym bardzo chciała - Jeśli chcesz żyć. Możesz uratować też Harrego. - marszczę brwi nie wiedząc o co mu do cholery chodzi - Tik tak. Czas leci słońce,  a Harry coraz bardziej cierpi.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now