»Chapter-55«

5.9K 304 39
                                    

- Czego chcesz? - warczę od razu podchodząc do niego powoli.

Czuję ja Bella zaciska na swoje dłonie w pięści, które trzyma za moich plecach.

- Zayn. - śmieje się - Tak witasz swojego młodszego brata ?

- Czego chcesz. - cedzę.

- Porozmawiać.

- Nie mamy o czym rozmawiać, a teraz wypierdalaj. - wskazuję na drogę skąd przyszedł. Ten lekko się uśmiecha, a mnie korci aby mu przyjebać. Od dawna nikogo nie zabiłem. Chyba pobiłem swój rekord.

- Spokojnie. - unosi swoje ręce w geście obrony. - Nie zrobię żadnego ruchu przeciwko wam.

- Spokojnie. - słyszę szept Belli, ale on nic nie pomaga. Jeszcze bardziej rozgrzewa mnie do walki. 

- Ojciec zniknął.

- Nie obchodzi mnie on.

- To nasz ojciec.

- Staną po twojej stronie.

- Po którejś musiał.

- Gówno prawda. Nic nie musiał. Mógł siedzieć cicho. - nadal boli mnie to, że mój własny ojciec nie wsparł mnie.

- Był kiedyś sędzią, mógł to zrobić.

- Właśnie. Był. Ciekawe dla czego zdegradowali go z tej pozycji, co? - czuję jak Bella za mną zaczyna się trząść.

- A skąd mam niby wiedzieć?

- Był niesprawiedliwy. Wyroki stawiał tak jak mu się podobało, kiedy w grę wchodziła jakaś dziewczyna. Zawsze stawał po jej stronie, chociaż niekoniecznie miała rację. Potem ją pieprzył.

- Kłamiesz. - szepcze, a ja wywracam oczami.

- Nie. Mówię prawdę i powiem ci więcej. Nasz kochany tatulek sypiał z twoją kochaną nianią.

- Nie oczerniaj go dobrze ci radzę. - ostrzega, a ja uśmiecham się podle.

- Zdradzał matkę, a ty jeszcze jesteś po jego stronie. - mimowolnie podnoszę głos i czuję ja Bella się wzdryga.

- To wszystko jest wyssane z palce. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. 

- Więc się go o to zapytaj. Zobaczymy co ci powie. - głęboki wdech. - Wyjdź stąd zanim coś ci uszkodzę. Nie masz tu nic do szukania, ja wygrałem rozprawę.

- Wiem, ale próbować można co nie?

Wzdycham sfrustrowany przeczesując swoje włosy.

- Chciałem ci tylko powiedzieć, że ojciec zniknął. Matka chciała by wszystkie istotne wieści przekazywać jej.

- Byłeś u niej? - marszczę brwi.

- Tak.

- I co mówiła? - nie wiem dlaczego, ale jest mi dziwnie z tym, że z nim gadała.

- A co miała mówić? A tak poza tym spieszyło ci się więc już sobie idę. - mówi chytrze na co mrużę powieki. - Do zobaczenia Zayn. - salutuje - I Bello.

 Kiedy straż go odprowadza, Persii oddycha z ulgą. Od razu ją przytulam i całuję w czoło.

- To było dziwne. - szepcze. Dla mnie też.

- No nie? Coś tu śmierdzi. Harry nigdy by nie przyszedł do mnie bez powodu.

- Może naprawdę chciał powiedzieć, że ojciec zniknął?

- Wierzysz w cuda? Bo ja nie.
Wzdycha.

- Boję się że może coś znowu może stanąć nam na przeszkodzie.

                                                                               *  *  *

< Następny dzień >

Budzę się szybciej od Belli, więc korzystam z tego by wziąć prysznic i jeszcze się obok niej położyć. O ile będzie spała.

Wchodzę do łazienki i ściągam z siebie bokserki. Wchodzę pod cieplutką wodę i rozkoszuję się nią  przez kilkanaście minut.

Kiedy jestem już wykąpany sięgam po bawełniany ręcznik, jednocześnie coś zwalając. Przeklinam pod nosem i wychodzę z kabiny zakręcając wodę. Odwracam się by podnieść rzecz i doznaję szoku. Spadły podpaski.

One mnie prześladują.

 Uśmiecham się jak głupi pamiętając jak robiłem z siebie downa. Wzdycham i jakby to było coś skażonego, sięgam po to i odstawiam na miejsce. Ciekawość bierze górę, więc wyjmuję jedną z pojemnika. Obracam w palcach i marszczę brwi. Coś we mnie pęka i rozpakowuję jedną.

- Co ty robisz? - aż podskakuję w miejscu, gdy słyszę głos Belli. Nie no kurwa świetnie.

-Nic. - mówię szybko chowając za siebie podpaskę.

Bella lekko się uśmiecha i spogląda mi prosto w oczy.

- A co ty trzymasz za plecami? - pyta unosząc brew.

- Nic.

- Na pewno?

- Tak. Na pewno.

- To pokaż rączki.

Zaciskam szczękę i wyciągam zza pleców podpaskę. Mojej sytuacji nie da się wytłumaczyć. 

- To nie tak jak myślisz. - mówię od razu, a ona marszczy brwi.

- Co ty z nią robiłeś? - śmieje się, a ja przełykam ślinę.

- Chciałem zobaczyć jak wygląda nic poza tym.

- Spokojnie. - przytula się do mnie. - Moja ty kobieto.
Nie no, świetny poranek.

                                                                                    *  *  *

< Perspektywa Belli >

- Muszę coś załatwić na zewnątrz. Ty nigdzie nie wychodź. - rozkazuje Zayn i całuje mnie w czoło. Wywracam oczami i mu przytakuję. Puszcza do mnie oczko i klepiąc mnie w tyłek odchodzi.

Wzdycham i nie wiem co mam robić.

Może pozwiedzam trochę zamek? Jeszcze dobrze go nie znam, więc to będzie na dziś moją rozrywką.

Wchodzę do przypadkowego pomieszczenia. Jest to pokój ''wolny'' pewnie jakby ktoś przyjechał. Ma on czerwono-kremowe ściany i brązowe meble. 

Otwieram drzwi do następnego pokoju i zamieram. To pokój Amira, który mnie zauważył. Chcę zamknąć drzwi, ale jest szybszy i silniejszy. Otwiera je tak by mógł wyjść, a ja cofam się jak najdalej mogę. Niestety zaczyna biec w moją stronę, a następnie rzuca się na mnie.

O mój Boże.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now