»Chapter-15«

7.2K 380 9
                                    

Budzą mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Otwieram oczy i przeciągam się. Spoglądam w bok.

Nie ma Zayna.  

Mogłam się domyśleć, że tak się stanie. Pozostawi mnie bez wyjaśnień. Ale mam nadzieję, że nie tknie Lancelota. Z chodząc z łóżka dostrzegam kartkę na komodzie. Podchodzę do niej i czytam.

                                                                               Droga Bello

Nie maiłem serca cię budzić, kiedy spałaś. Może dla tego, że go nie mam, ale nie o to mi chodzi. Chciałaś porozmawiać, więc jeśli nadal oczekujesz ode mnie wyjaśnień, spotkajmy się nad jeziorem o 12:00. Nie mogłem zostać, bo musiałem załatwić pewną sprawę. Do zobaczenia.

                                                                                                                                               ZAYN.

Przynajmniej nie odszedł bez słowa. Ciekawe jaką miał załatwić tę ,,sprawę''. Przebieram się w bardziej przyzwoity strój i schodzę na dół na śniadanie. Witam się z Evą i Caroline, następnie siadam obok taty. Matka Caroline i mój ojciec kończą szybciej śniadanie i gdzieś wychodzą. Kiedy jestem już najedzona, gosposia zabiera mój talerz, a ja już prawię wychodzę z kuchni gdyby nie zatrzymała mnie Caroline. Spoglądam na nią i wzdycham. Czego chce?

- Kto był wczoraj u ciebie w nocy? - pyta zakładając ręce na piersiach.

Tak bardzo jej nie lubię.

- Nikt u mnie nie był.

- Nie kłam, bo widać to w twoich oczach. One mówią więcej niż ty.

- Nie interesuj się mną, okej? - próbuję ją wyminąć, ale zagradza mi wyjście. Wzdycham sfrustrowana. - Nie kłamię.  Muszę już iść. nie chciałam tego robić, ale sama zmusiła mnie do popchnięcia się, bym mogła wyjść. Od razu idę do szpitala i odwiedzam Lancelota. Gdyby tylko wiedział co ja wyprawiam. Byłby na pewno zły  i  rozczarowany,  że spotykam się z Zaynem.

                                                                           *  *  *

Idąc nad jezioro gnębi mnie jedna rzecz. Skąd Caroline wie że ktoś był wczoraj ze mną. Przecież była na dole, na pewno nic nie słyszała. Boję się tylko jak coś powie ojcu. On na pewno zacznie węszyć. Nagle o coś się potykam. Marszczę brwi i podnoszę... pistolet. Rozglądam się i dostrzegam dwie postacie. Mrużę oczy, a kiedy dostrzegam Zayna, podchodzę  bliżej i chowam się za drzewem. Wzdrygam się kiedy Zayn rzuca kimś, a następnie podnosi go za szyję jedną ręką.

- Zginiesz marnie - mówi do niego, a następnie wbija mu nóż w brzuch, raz za razem. Zakrywam usta dłonią by nie krzyknąć i odruchowo rozglądam się. 

Ofiara opada bezwładnie na ziemię. Nie żyje. Zaczynam się trząść, a niekontrolowane łzy spływają po policzkach. Kiedy z moich ust wydobywa się lekki pisk zakrywam je drugą dłonią. Zayn zdezorientowany obraca się i mnie dostrzega. Nie ma chwili do stracenia, zaczynam uciekać. 

- A dokąd to? - zostaję zatrzymana, przez zderzenie. Podnoszę głowę i widzę kamienną twarz Zayna. Cofam się najdalej jak mogę.

- Nie podchodź do mnie. - ostrzegam. Zayn mruży na mnie oczy i spogląda na mój nadgarstek. Zaciekawiona też to robię. Zszokowana stwierdzam że nadal mam broń w ręce. Wykorzystując to wymierzam w niego pistoletem, przez co staje w miejscu.

- Odłóż to. - nakazuje.

- Nie.

- Jeszcze zrobisz sobie krzywdę.

- Nie zr... - momentalnie wyrywa mi broń z ręki i przyciska mnie do drzewa. Rolę się odwracają i teraz on ma coś czym mogłam się bronić.

- Tak się nie będziemy bawić skarbie - szepcze, a następnie przykłada mi pistolet do skroni. Zaczynam mimowolnie się trząść. - Jeszcze wczoraj chciałaś być zabita, więc masz jakieś ostatnie życzenie? 

- Zayn, proszę puść mnie. - szepczę zapłakana.

- O nie kochanie, musisz wiedzieć kto tu rządzi.

- Wiem, ty.

- Teraz jesteś miła bo się mnie boisz. Twoje ostatnie słowo? - pyta i uśmiecha się chytrze.

- Nienawidzę cię. - szepczę.

- Kochasz mnie . - mówi, a następnie pociąga za spust.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz