»Chapter-71«

5.6K 278 16
                                    

- O co tu chodzi? - pytam zaniepokojona.

- O nic. To nie jest istotna sprawa, naprawdę mamy ważniejsze problemy.

Wzdycham tylko i opieram się o oparcie fotele. Przykładam dłoń do czoła i bacznie obserwuję Trishę.

- Co wy przede mną ukrywacie? - to wszystko już dawno mnie przerosło. Moim jedynym marzeniem teraz jest wrócenie na Dobrą Stronę.

- Nic, naprawdę nic.

- To dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kim ona jest?

- Słońce bardzo bym chciała, ale nie mogę.

- Dlaczego?

- Bo nie mogę. - mówi płaczliwie. - Nie mogę zdradzić żadnego sekretu z życia Zayna. Przysięgałam mu to.

Układam usta w wąską linię i milczę.

Ta tylko kręci głową z poczuciem winy.

- Nie mogę ci powiedzieć, bardzo bym chciała, ale nie mogę.

- To nie. - rzucam i wstaję. - Cała wasza rodzina jest patologiczna. - oświadczam i w nerwach wychodzę z pomieszczenia trzaskając jednocześnie drzwiami.

                                                                       *  *  *

< Następny dzień >

Kiedy się budzę, jest mi strasznie wstyd, przypominając sobie jak zachowałam się wczoraj w stosunku do Trishy. Sama nie wiem czemu tak zareagowałam, swoją drogą lekko mi ulżyło. Trzymam w sobie te wszystkie emocję i słowa, które skierowane są do Zayna. Chcę na niego nakrzyczeć, albo raczej nawrzeszczeć, oczywiście jak już nie będzie opętany. Tęsknię za tym jak było dawniej. Oczywiście też mieliśmy problemy i to nawet dość spore, ale dawaliśmy radę, ponieważ byliśmy razem. Ile bym dała by się teraz do niego przytulić, zamknąć oczy i myśleć, że wszystko jest w najlepszym porządku. Nic złego się nie działo i nadal nie dzieje.

Wzdycham tylko przecierając zaspane oczy. Martwię się trochę o Harrego. Nie wrócił wczoraj  na noc do zamku. Bardzo byłam tym zdziwiona i lekko zaniepokojona. Cały czas chowałam się od Trishy, by z nią nie rozmawiać. Postanawiam, że dzisiaj przy śniadaniu ją przeproszę, ale najpierw muszę iść do sypialni Harrego, o ile w niej jest. Potrzebna mi jest nowa suknia, bo tę noszę już trzeci dzień, nie wspominając że jest brudna z krwi Amira.

Wstaję i po zrobieniu potrzeby fizjologicznej udaję się do  Harrego. Kiedy jestem już pod jego drzwiami i zaczynam pukać, uświadamiam sobie, że jestem w samej halce.

Cholera.

- Tak? - Harry wychodzi z pokoju, kiedy zamierzam wrócić z powrotem do swojej sypialni. Unosi na mnie brwi, a ja się rumienię. - Cóż cię do mnie sprowadza? - uśmiecha się lekko, a ja wywracam oczami.

- Na pewno nie to co myślisz.

- A skąd wiesz co myślę?

- Zgaduję po twojej minie.

- Ach. Jestem aż tak oczywisty ?

- Tak. - wzdycham i kontynuuję. - Przyszłam do ciebie zapytać się czy masz jeszcze te suknie.

- Jakie suknie? - marszczy brwi.

- Miałam swoją szafę, a w niej ubrania, a raczej suknie. Są tu jeszcze? - pytam niepewnie - Wiesz, jak je wyrzuciłeś to nie ma sprawy. Ja...

- Nie są tutaj. Zaprowadzę cię.- przerywa mi obserwując mój dekolt, a ja od razu niby przypadkiem  oplatam swoją szyję rękami, by zmniejszyć mu pole widzenia.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now