»Chapter-23«

6.8K 353 8
                                    

- Harry o co chodzi? - pyta Ordinos. Widzę jak marszczy brwi i nie jest zadowolony ze słów młodszego.

- Nic. - chwyta mnie za rękę i przysuwa bliżej siebie, łapiąc mnie w talii. 

To mi się nie podoba.

- Chris - Harry  zwraca się do  jakiegoś mężczyzny za nami. - Odprowadź proszę Ordinosa. Musi już iść.

Po minie gościa, widzę, że jest takiego samego zdania co ja. Coś dzieje się nie tak jak ma być.

- Sam trafię. - odgryza mu się i spogląda na mnie.

- Bądź cierpliwa. - to powiedziawszy odchodzi. 

Marszczę brwi drapiąc się nerwowo w tył szyi. Po chwili i bez słowa Harry zaczyna ciągnąć mnie w nieznanym kierunku.

- Co ty robisz? - pytam do czasu do czasu spoglądając na niego nerwowo. - Gdzie mnie ciągniesz? 

Dopiero po chwili jego wzrok ląduje na mnie.

- Chodź - ignoruje moje słowa uśmiechając się lekko. Uśmiech i Harry to złe połączenia. - Spodoba ci się tam

- Gdzie?

- O tutaj. - Pokazuje na ciemno brązowe mahoniowe drzwi, przy których się zatrzymujemy. Mam dziwne przeczucie, ale póki nie rozzłoszczę Harrego, będzie dobrze. Przynajmniej mam nadzieję.

- Co tam jest?

Układa usta w dzióbek po jednej stronie twarzy.

- Coś co kocham. Sama zobacz. - już ma otwierać drzwi, gdyby nie czyjeś odchrząknięcie.

Jestem bardzo zdziwiona kiedy po odwróceniu widzę Zayna. Skąd on się tu wziął?

- Jak tu wszedłeś ? - pyta Harry. Mogę wyczuć w jego głosi strach, ale nie pokazuje tego po sobie. Jest na wygranej pozycji, bo do dyspozycji ma swoją amię, a Zayn jest sam. Przynajmniej tak mi się wydaje.

- Tak jak stąd wyjdę. - stwierdza niewzruszony, poprawiając swoją skórzaną kurtkę. Harry przyciąga mnie do siebie jedną ręką i widzę jak źrenicę Zayna się powiększają. Robi krok w naszą stronę, ale Harry wyciąga broń.

Sztywnieję,

- Dobrze ci radzę, nie podchodź. - mówi Harry, a ja w tym czasie próbuję się wyrwać. On tylko zacieśnia uścisk, a ja tracę siły. To nic dziwnego. Jadłam bardzo dawno temu.

- Zrobimy tak - zaczyna Zayn - Oddasz mi Bellę, a ja w zamian dam ci część mojego wojska. 

- Nie. 

- Oddawaj Bellę.

- Powiedziałem, że nie.

- Tak się kurwa nie będziemy bawić. - Zayn już chce zrobić jakiś ruch, ale zatrzymuje go dłoń na ramieniu.

- Dosyć tego. - mamrocze Ordonis, a ja nie wiem czy mam się cieszyć czy nie.

- Co ty tu znowu robisz? Miało cię już tu dawno nie być. - żyły na szyi Harrego są bardziej uwydatnione. Że jest zły, to mało powiedziane.

- A jednak jestem. Musimy porozmawiać, widzisz zaszła drobna pomyłka...

- Gówno mnie to obchodzi. Straż! - Harry odwraca się za siebie, a chwilę później Zayn i Ordonis stoją już skuci i nie mogąc uciec. Spoglądam spanikowana na czarnowłosego, ale ten posyła mi spojrzenie, mówiące : Wszystko mam pod kontrolą.

- Ich dwoje do lochu - rozkazuje Harry wskazując palcem. - A ty idziesz ze mną. - trąca nosem moją skroń, a dreszcze rozlewają się po moim ciele. Jeszcze raz patrzę błagalnie na Zayna, szukając pomocy, ale strażnicy odwracają ich podążając do wyznaczonego miejsca.

Lochy.

- Chciałaś zobaczyć co jest za tymi drzwiami więc patrz. - popycha mnie w stronę drzwi i otwiera je. Kiedy skołowana wchodzę  do środka po prostu nieruchomieję.

- Tak Bello. To moja sala do zabijania.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum