»Chapter-20«

7.1K 361 16
                                    

Budzę się z bolącą głową. Rozglądam się i siadam na łóżku, marszcząc brwi. Gdzie ja jestem? Po chwili dopiero przypomina mi się, że straciłam przytomność. Pamiętam  przez mgłę, jak Harry nachylał się nade mną i podnosił. Potem urwał mi się film. Łapię się ręką za pulsujące miejsce na głowie. Cholera, ale boli. 

Schodzę z łóżka i rozglądam się po pokoju. Gdzie on mnie wywiózł? Może zaniósł mnie tylko do jakiegoś domku, gdzieś nieopodal zamku. Podchodzę do okna, ale nic nie widzę. Jest ciemno. Obracam się i dostrzegam drzwi. Bez zastanowienia otwieram je i wchodzę  na korytarz. Wszędzie panuje pół mrok. Jak tak można żyć? Normalnie jeśli zrobię jakiś krok to się przewrócę.

Idąc wzdłuż korytarza nikogo nie spotykam. Panuje grobowa cisza i zastanawiam się nawet, czy na pewno jestem jeszcze w obrębie państwa mojego ojca. Nagle zahaczam o coś nogą. Schylam się i ''macam'' gdzie to jest, aby to podnieść. Chwila... mam! Tak! Podnoszę to i marszczę brwi. To koperta. Odwracam się na pięcie, by dostać się do pokoju, w którym się obudziłam. Tam przynajmniej było trochę jaśniej.

Po jakiś 10 minutach mordęgi docieram do wyznaczonego celu. Siadam na łóżku, przysuwam świeczkę bliżej siebie i otwieram kopertę. Mim oczom ukazuje się liścik. Przechylam go bardziej w stronę światła i zaczynam po cichu czytać.

Kiedyś wszystko wydawało się prostsze. Byliśmy potężni, wszyscy się nas bali. Nawet sam Król Aniołów Dobra, który wysyłał na nas hordy swoich głupiutkich aniołków. Ale ty i ja byliśmy elitą. Mordowanie, tortury.. Wszystko wokół było naszą jedną wielką zabawką, którą mogliśmy bawić się bez końca. Szkoda tylko, że to wszystko skończyło się przez twój jeden  głupi błąd, Haroldzie. Do czego ci to było potrzebne, co? Miałeś wszystko. Razem moglibyśmy zawładnąć całym światem, lecz nie przewidziałem jednego. Że jesteś zbyt łasy na sławę i bogactwo. Zabrałeś mi Irmin i zabiłeś. Ja i moja armia nie spocznie dopóki nie będziesz martwy. Zginiesz tak tragicznie jak ona. Zabiję cię bez żadnego wahania. Jesteś nikim beze mnie. Nikim, rozumiesz? Trafiłeś właśnie na czarną listę swojego największego wroga. Nie znasz dnia, ani godziny, aż w końcu się spotkamy. Zawładnę wszystkim, co stworzyłeś.

                                                                                                                                                   ZAYN

Zayn mu groził? Sprawdzam czy jest data na liście. Nic. Zero. Nawet dnia tygodnia. Wypuszczam ze świstem powietrze i jeszcze raz zaglądam do koperty. Niestety nic w niej nie znajduję. Schodzę z łóżka, by jeszcze raz przemierzać korytarz. Przecież nie będę sama tu siedzieć. Nie żebym chciała obecności Harrego, ale muszę kogoś tu znaleźć bo zwariuję. 

- Auć! - piszczę kiedy uderzam czołem w ścianę. Od razu łapię się za bolące miejsce. Ja to mam farta, nie ma co...odwracam się i teraz pomału kieruję się chyba, wzdłuż korytarza.

Wytężam wzrok i widzę oświetloną salę, na końcu korytarza. Już szybszym truchtem podchodzę w tamtą stronę. Zauważam Harrego siedzącego przy ogromnym stole, wraz z  kilkoma mężczyznami. 

- .... Zayna. Musi tak być. - mówi Harry pochylając się  i coś wskazując na mapie. Podchodzę bliżej, by lepiej podsłuchać, co mówi. 

- Cholera! - piszczę, kiedy mój mały palec u nogi ma bliskie spotkanie z  rogiem ściany. Widzę ja Harry i pozostali stają na równe nogi zaalarmowani moim krzykiem. O nie....

- Mówiłeś, że jest w pokoju! - wrzeszczy Harry na jednego z nich.

- Bo była - broni się, a w tym czasie dwóch z nich podchodzi do mnie. Próbuję uciec, ale mnie łapią i zanoszą do niego Przełykam ślinę kiedy stawiają mnie na równe nogi i jestem z nim twarzą w twarz. 

- Obudziłaś się - stwierdza i ruchem ręki pokazuje byśmy zostali sami. O nie....

- Gdzie ja jestem? - pytam i w końcu chcę znać odpowiedź. Harry wskazuje na krzesło bym usiadła. Tak robię, a on się dołącza.

- Zjedz coś. Musisz być głodna. - wskazuje na jedzenie na stole. Mniam. Jakaś pieczeń, sos, owoce, warzywa, ryby, sery. Same pyszności. Ze względu na moje dobre wychowanie sięgam najpierw po winogrono, Które następnie ląduje ono w mojej buzi.

- Nic tu nie jest zatrute, nie? - pytam i biorę  kolejne winogrono i kolejne. Boże jaki to dobre.

- Nie. Spokojnie możesz jeść. - zapewnia mnie. 

- To powiesz mi wreszcie, gdzie ja jestem? - pytam. Patrzy na mnie badawczo.

- Na pewno chcesz wiedzieć?

- No. Porwałeś mnie. Chcę chociaż wiedzieć gdzie.

- Jesteś bardzo spokojna. Myślałem, że  będziesz się rzucać, krzyczeć i nie wiem co jeszcze. Za każdym razem mnie zadziwiasz.

- No to powiesz mi w końcu gdzie jestem? Bo wiesz, mój ojciec jak się dowie, że mnie nie ma zacznie mnie szukać.

- No i co? 

- Jak to co? Zabije cię. - Harry zaczyna chichotać, a ja marszczę brwi. - Co cię tak śmieszy?

- Ty.

- Ja?

- Tak. Mówisz, że twój ojciec ma  potężną władzę.

- Bo ma. Przecież jest królem.

- Królem aniołów, nie demonów - poprawia mnie.

- Tak, ale znajdujemy się na jego terytorium. 

- No właśnie moja mała jesteś w błędzie.

- Co? - szepczę zszokowana. No to gdzie?

- W moim państwie, po ciemnej stronie. - stwierdza z uśmieszkiem, a ja tracę czucie w nogach/

- Powiedz, że kłamiesz - proszę cicho, mało co nie dławiąc się owocem.

- Nie. To najprawdziwsza prawda. 

- Chcę wrócić do domu - żądam bardziej stanowczo niż zamierzałam i wstaję. 

- Nigdzie nie wracasz. Zostajesz ze mną.

- No chyba raczej nie. Jesteś nienormalny tak jak Zayn! Wypuść mnie! - rozglądam się spanikowana, ale nic racjonalnego nie przychodzi mi do głowy.

- Nie krzycz to po pierwsze, a po drugie, ja wiem lepiej gdzie będziesz przebywać - wstaje i stoimy teraz  twarzą w twarz. Te wszystkie świństwa, które mi na ściemniał, gesty.... moja złość rośnie jeszcze bardziej. Do tego jeszcze nie  chce odwieźć mnie do domu. Bez umyślnie podnoszę dłoń, a następnie spotyka się  ona z jego policzkiem. Dopiero po chwili dociera do mnie co zrobiłam.

- Ja nie chciałam, j-ja... - zaczynam się jąkać cofając się. Przełykam ślinę czując jak moje serce zamiera na jego spojrzenie.

- Myślałem, że nie będę musiał tego robić ale jak nalegasz, to z chęcią. - szepcze chwytając mnie boleśnie za ramię.

- Co? - szepczę, a łzy same formują się w kącikach moich oczu.

- Zabawimy się Bello.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now