»Chapter-73«

5.2K 271 40
                                    

- Jak to jego narzeczona? - dyszę. - Przecież... - urywam kiedy wspomnienie do mnie wraca. Powiedział mi, że złatwi to ze swoją narzeczoną, bym mogła być z nim. Miał tyle czasu, a zapomniał o najważniejszym. Może gdyby zakończył ich związek na czas nic by się nie stało.

- Kiedy to miało miejsce? - pytam cicho.

- Co miało miejsce?

- Jej śmierć. Kiedy się zabiła? - słowa ledwo wychodzą z moich ust.

- W ten sam dzień co Zayn ci się oświadczył.

O Chryste.

- Ale skąd wiedziała?

- On jest królem. Wieści szybko się roznoszą.

Och.

Nie wiem dlaczego ale żal mi tej kobiety. Powinnam być zazdrosna, że będąc ze mną jednocześnie był też narzeczonym tamtej.

- Jak ona się nazywa? - pytam i pocieram swoje czoło.

- Jak papier do dupy,

- Co?

- Regina. Nazywała się Regina. - uśmiecha się lekko, a ja wywracam oczami. - To wszystko? Bo się spieszę.

- Tak, tak. Idź.

Kiedy znika z pola mojego widzenia, idę do mojej sypialni. Muszę przemyśleć wiele spraw.

                                                                        *  *  *

< Następny dzień >

Budzę się z wielkim bólem głowy. Przez prawie pół nocy nie mogłam spać. Te cholerne myśli kłębiły się w mojej głowie niemiłosiernie. Nie wiem nawet co mam teraz ze sobą zrobić. Przecież nie będę przez cały czas żyła na łasce Harrego. Za wszelką cenę muszę wrócić na dobrą stronę. To jedyne rozwiązanie  z tego całego dramatu.

Z westchnieniem wstaję i idę do łazienki. Po paręnastu minutach wychodzę wykąpana, uczesana i przebrana.

Schodząc na śniadanie o mało co nie potykam się o własne nogi. Kiedy siadam na krześle witam się uśmiechem z Trishą i Harrym.

- Przejście będzie otwarte za parę dni. - mówi mężczyzna czytając jakąś gazetę. Unoszę brwi i na niego spoglądam.

- Naprawdę? Skąd to wiesz?

- Byłem tam wczoraj i okazało się, że Zayn jednak nie zmienił zaklęcia. To mieszkańcy Dobrej Strony to zrobili. Nie chcą byśmy tam chodzili.

- Jak to? Przecież my musimy przejść. - mówię mu zdesperowana.

- Dlatego wszystko jest już załatwione. Nie wiem konkretnie kiedy będzie otwarte, bo twój ojciec nie chciał ze mną gadać.

- Mój ojciec? - nie dowierzam.

- Tak, ale kiedy powiedziałem mu o tobie od razu dupa mu zmiękła. Powiedział, że postara się jak najszybciej odblokować przejście.

- To świetnie. - szepczę uradowana. W końcu powrócę do domu. Mojego domu.

- Taa.

- Mogę wrócić tam z tobą? - pyta niepewnie Trisha na co unoszę brwi. Myślałam, że to jest już pewne, wraca ze mną na Dobrą Stronę.

- Oczywiście, że tak.

- Pytam tak dla pewności. - delikatnie się uśmiecha.

- Nie chcesz zostać ze mną? - wtrąca Harry i udaje, że zraniły go jej słowa.

- Nie. - mówi prosto z mostu, z czego się śmieję.

- Nie, to nie. Więcej takich okazji nie będziesz miała. A muszę ci powiedzieć że ojciec Belli nie lubi intruzów.

- To, że nie lubi ciebie, to nie znaczy że Trishę też. - oświadczam, a on wywraca oczami. To będzie dziwne jeśli Caroline i Eve nadal będą w zamku.

- Od razu nie lubi. Mnie nie można nie lubić.

                                                               *  *  *

Przechodząc korytarzem, słyszę jak dzwoni telefon. Bez namysłu odbieram go.

- Halo? - zastanawiam się kto może dzwonić.

- Bella?

- Tata! - piszczę szczęśliwa.

- Córuś. - słyszę jego szczęśliwy głos po drugiej stronie. - Tak bardzo za tobą tęsknię.

- Ja jeszcze bardziej.

- Za niedługo się zobaczymy. W końcu będziesz bezpieczna.

Lekko się uśmiecham ciesząc się jak głupia.

- Dlaczego zamknęliście przejście? - gdyby tego nie zrobił, byłabym szybciej w domu.

- Bo jakiś demon się kręcił i pozabijał parę aniołów. Na szczęście w porę go powstrzymaliśmy. - nagle serce mi staje. To był Zayn. Na 100 % on. Wzdycham tylko i próbuję cieszyć się że za niedługo będę już w domu. - A mówią jakiś demon miałem na myśli twojego narzeczonego.

- Wiem tato.

- Mówiłem ci byś jechała ze mną. On nie jest dla ciebie. Nikt z tamtej strony nie zasługuje na moją córkę.

- Nie mów tak. Nie wszyscy są tacy.

- Tak? To wymień mi jednego, który nie zrobił ci krzywdy.

Milczę. Zayn nie zrobił mi krzywdy fizycznej, ale psychiczną tak. Myślę że   jeszcze do niedawna byłby tym jedynym gdyby  mnie nie dusił. Ale ma usprawiedliwienie. Coś w niego wstąpił. To powinno wszystko wyjaśnić.

- No właśnie. - słyszę westchnienie ojca. - Kocham cię i za niedługo już będziesz już spała w swoim pokoju. Nie odstąpię cię nawet na krok. Ochronę będziesz miała całodobową. Już nikt cię nie skrzywdzi.

- Oby. - szepczę z lekkim uśmiechem.

- Dasz mi jeszcze tego szympansa w lokach do telefonu?

- Jakiego szympansa? - marszczę brwi.

- Chodzi mi o Harrego.
Och.

- Aaa. Okej. - kiedy chcę się odwrócić by poszukać Harrego, to on znajduje mnie. Wpadam na niego, niechcący  depcząc mu na stopę.

- Auć. - mówi i przejmuje ode mnie telefon. Podsłuchiwał? - Dzień dobry Christenie. Jak miło, że nazywasz mnie szympansem.

                                                                          *  *  *

Wieczorem oglądając zamek natrafiam na salę do zabijania Harrego. Wygląd i wystrój pokoju mrozi mi krew w żyłach i przypomina mi się jak właśnie tutaj zrobił mi palcówkę. Szczerze? Myślałam, że zrobi to ktoś kogo kocham, a  nie Harry.  Pierwszy raz też miałam mieć z ukochaną osobą, ale jednak wyszło inaczej. 

Wzdycham tylko i dotykam palcem różne ostrza, narzędzia i bronie.

- Też mi się tu podoba. - słyszę głos Harrego zza pleców, przez co sztywnieję.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Donde viven las historias. Descúbrelo ahora