»Chapter-27«

7K 343 6
                                    

Przez chwilę przyglądam się mu i nie wierzę w jego słowa. Do głowy by mi nie przyszło, że może to powiedzieć. Myślałam, że mu na mnie zależy. Przecież robię to by ich uwolnić.

Gdyby nie ty, oni nie musieliby tu tkwić - warczy moja podświadomość, dołując mnie jeszcze bardziej.

- Idź, Harry cię potrzebuje. - rzuca z odrazą Zayn, a ja mam mu ochotę przywalić. Pierwszy raz w życiu chcę kogoś uderzyć. Zasługuje na to, zrobił mi nadzieje, obiecywał różne rzeczy, ale gdy jest jakaś rozterka, od razu się poddaje.

- Wiesz, może i masz racje. - mówię rzucając mu ostatnie spojrzenie i udaję się do drzwi.

- Szczęścia, na nowej drodze życia. - krzyczy kiedy wychodzę na korytarz. 

< Następny dzień, perspektywa Belli >

Służące Harrego pomagają mi ubrać się w sukienkę i dopracować najmniejsze detale. Zajmuje im to 2 godziny, które są dla mnie wiecznością. 

Szczęścia na nowej drodze życia. 

Czasami darzę Zayna tak wielką nienawiścią, że głowa mała.

Nagle słyszę pukanie do drzwi. Pojawia się w nich Ordonis z strażnikami. Jestem bardzo zdziwiona jego widokiem, ale i ucieszona.

Wchodzi do środka, a ja dziękuję służącym. Po chwili zostajemy sami.

- Bello... - nie kończy, bo rzucam się mu w ramiona. Ne mogę płakać, bo zaraz cały makijaż mi się rozmaże. Tak bardzo chcę wrócić do domu.

- On wcale nie miał tego na myśli. - szepcze, a ja odklejam się od niego i spoglądam mu w oczy. Dopiero po chwili rozumiem, że chodzi mu o Zayna.

Spoglądam w bok by uniknąć jego spojrzenia.

- Powiedział to co myśli. Nie winię go za to. 

- Kochanie, jesteś już gotowa? - do pomieszczenia wchodzi Harry.

Sztywnieję.

Patrzy na mnie i się uśmiecha. 

- Już czas. - mówi i wyciąga do mnie rękę. Rzucam jeszcze ostatnie spojrzenie Ordonisowi i przyjmuję gest. Udajemy się korytarzem do sali tronowej. Są już wszyscy. Nawet kapłan.

O mój Boże, to się dzieje naprawdę.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now