»Chapter-25«

7.4K 344 8
                                    

Dopiero po chwili dociera do mnie znaczenie jego słów. 

- Więc jak będzie, co? Zrobisz to dla tych dwóch więźniów? - pyta Harry, a strażnicy obracają Zayna tak jak był wcześniej, zanim przyszłam.

Zostać jego żoną jest równe popełnieniu samobójstwa. 

Mój oddech był postrzępiony i patrzyłam to na jednego to na drugiego nie wiedząc co powiedzieć.

- Zabij mnie, za nim. 

- Nie kochanie, już to przerabialiśmy. - szepcze ze śmiechem Harry. Mnie wcale to nie bawi.

- Harry, proszę cię wypuść ich - próbuję innej taktyki i nie mam wpływu na te łzy, które znowu spływają mi po policzku.

Mam mieszankę uczuć. Z jednej strony chciałabym zostać zabita. Nie to żebym chciała, ale oszczędziło by mi to cierpień. Ale z drugiej marzę o dobrym zakończeniu, wrócić w końcu do domu i cieszyć się wolnością.  

Wzdycham.  Niestety to nie bajka.

< Perspektywa Zayna >

- Mogę się zastanowić? -  pyta Bella i w tej chwili krew mnie zalewa. Jak może rozważać w ogóle taką propozycję. Zostać  żoną Harrego to jak wskoczyć  samemu do paszczy lwa.

- Zastanowić? - drwi Harry, a ja mam mu chęć przywalić w ten krzywy ryj. A co ma niby zrobić? Od razu założyć sukienkę i stanąć przed ołtarzem?

Pierdolony idiota.

- Tak - szepcze cicho. Mam taką wielką chęć wstać teraz i ją przytulić. Zapewnić że wszystko będzie dobrze, ale nie będzie. Tak czy inaczej to się skończy dla niej źle.

- A jeśli my umrzemy ? Wypuścisz ją ? - pytam podnosząc wzrok na nią. Taka niewinna zapłakana istotka, zagubiona w obcym świecie. Bo tak naprawdę jest.

Słyszę jakieś słowa, które szepcze Ordonis, że nie chce umierać. Ja też nie. Jeszcze nie. Jestem za młody. Chcę mieć jeszcze żonę i dzieci.

- Zayn, teraz ty chcesz być bohaterem? - szydzi Harry.  Ze wszystkich sił powstrzymuję się by nie wstać i mu nie wpierdolić. Silna wola, Zayn. Silna wola. - No może. - mówi i drapie się po tym swoim pustym łbie. - Ale tylko jak będzie patrzyła na waszą śmierć. - i tu właśnie proszę państwa moja cierpliwość pękła.

Wstaję na równe nogi pomimo bólu jaki czuję na plecach. Chcę mu wjebać i zabić, ale jego obrońcy mi na to nie pozwalają. I pomyśleć, że kiedyś służyli tylko mi.

- Zabrać ich do lochu - wskazuje na nas - A ty - zwraca się do zapłakanej Belli - Musisz przemyśleć wszystkie za i przeciw, nieprawdaż? - małym skinieniem głowy się z nim zgadza. Przecież wiadomo, że więcej będzie przeciw. - Moja sypialnia będzie idealnym miejscem. - momentalnie policzki Belli zaróżowiałe od łez bledną. Cała blednie. Boi się. 

                                                                                   *  *  *

< Perspektywa Belli >

Kiedy docieramy do sypialni Harrego, boję się, że mi coś zrobić. Przecież nie raz już próbował. Uderzył mnie i chciał zgwałcić, dlatego ostrożnie przechodzę obok niego i wyglądam przez okno. Jak stąd uciec?

- Nie ma drogi ucieczki. - zaskakuje mnie. Podchodzi bliżej i oplata mnie ramionami w talii, a głowę chowa  w zagłębieniu pomiędzy moją szyją, a ramieniem. Pomimo obrzydzenie, nie rzucam się ani nie wyrywam. Zayn może ucierpieć, albo Ordinos.

- To jak, namyśliłaś się? - szepcze prosto do mojego ucha.

- Nie. Pytasz mnie za wcześnie. Przecież to decyzja na całe życie. - jakoś wymijam odpowiedź.

- Przecież dobrze znasz odpowiedź. Jesteś zbyt dobra by skazać Ordinosa i Zayna na śmierć. 

Przełykam ślinę wiedząc, że to prawda.

- Masz godzinę. Po wyznaczonym czasie wracam i chcę usłyszeć odpowiedź, rozumiesz? 

- Tak. 

Harry jeszcze przez chwilę przygląda mi się, podnosi rękę, a dłoń daje na mój policzek jeżdżąc po nim kciukiem.

- I pomyśleć, że od ciebie zależą losy życia dwóch osób. - stwierdza zdumiony. Sama w to nie wierzę.

Po chwili Harry opuszcza pomieszczenie a ja padam na łóżko.

                                                                                      *  *  *

- No dalej śpiochu - słyszę czyjś głos, ale za Chiny nie chce mi się obudzić. Czuję jak ktoś mną lekko potrząsa.

- Co? - bełkoczę marudnie i przecieram oczy. Chcę jeszcze spać, tu jest tak wygodnie.

- Widzę, że już podoba ci się to łóżko.

To Harry, przez co lekko się rozbudzam.

- Chcę spać. - oświadczam i nakrywam się bardziej kołdrą.

- Spałaś ze mną całą noc. - mówi, a ja  momentalnie siadam.

- Co? Jak to z tobą?

- Wczoraj kiedy przyszedłem by dowiedzieć się twojej odpowiedzi, ty już smacznie spałaś. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko samemu pójść spać.

- Dlaczego spałeś ze mną? 

- Bo to moja sypialnia, spałem w swoim łóżku, a ty w nim, to taka niespodzianka. - stwierdza jak gdyby nigdy nic.

- Gdzie tu jest łazienka? - zmieniam temat.

- Najpierw chcę poznać twoją odpowiedź. - przytrzymuje mnie abym nie mogła wstać.

Milczę odwracając od niego głowę. Chwyta mnie za podbródek zwracając w swoją stronę.

- Rozumiem, że się zgadzasz. - mamrocze. Spoglądam na niego i widzę ten przebiegły uśmiech.

Wzdycham i powstrzymuję się by nie wywrócić oczami.

- No powiedz to. - nakazuje mi.

- Co mam powiedzieć, jak już wszystko wiesz? - próbuję wyjść z łóżka, ale przetrzymuje mnie.

- Świetnie - klaszcze w dłonie - Już jutro weźmiemy ślub. 

Po raz kolejny zamieram, chociaż jestem w tym zamku bardzo krótko.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now