»Chapter-22«

6.9K 347 8
                                    

   Sztywnieję i spoglądam przestraszona na Harrego. Nie można przecież handlować aniołami.

- Ona nie jest na sprzedaż - mówi Harry, a ja jestem mu wdzięczna, że nie odda mnie Ordonisowi. Chyba.

- Nie bądź taki. - Ordonis klepie go po ramieniu - Musimy się dogadać. 

- Powiedziałem, że nie jest na sprzedaż - powtarza się i widzę jak jego irytacja rośnie. Jeszcze brakuje tego by się pobili.

- Wszystko jest na sprzedaż, tylko za odpowiednią cenę. - Ordonis się nie poddaje. Dlaczego tak mu zależy, by Harry mnie sprzedał? 

Znamię.

I wszystko jasne.

- Dlaczego to robisz? - pytam cicho starszego mężczyznę.

Czuję do niego tylko obrzydzenie.

- Jak to dlaczego? - prycha - Jesteś piękna, mądra, niewinna. Czego chcieć więcej? Byłabyś idealną kandydatką na moją żonę.

Po jego słowach mam ochotę, tylko i wyłącznie zwymiotować. Nadal mam skrytą nadzieję, że to jakiś koszmar, a nie realia.

Ordonis nagle marszczy brwi i spogląda na Harrego.

- Chyba nie chcesz jej zabić. - mówi. Harry tylko lekko się uśmiecha.

- A do czego innego może mi być potrzebna? - prycha.

- Harry, nie bądź głupi. - patrzy na niego uważnie - Jeśli mi jej nie sprzedaż, radzę tobie skorzystać z okazji ożenku z nią. To córka Christiana, moglibyście przez to złączyć swoje królestwa, wtedy byś był potęgą. - drapie się po brodzie. - W innym przypadku ubiegnie cię Zayn.

Na samą wzmiankę o jego imieniu czuję ukłucie w sercu. Jestem zdziwiona, że Ordonis go zna.

- Zayn jest zajęty swoim państwem. Nie sądzę, aby się nią interesował. - stwierdza Harry. 

- Nie bądź tego taki pewny. Jeśli czegoś chce, dostaje to.

- Ale jej nie dostanie.

- Rozumiem. - mówi Ordonis po czym siada przy stole i napełniaj kieliszek szampanem.

- Popilnuj jej chwilę, zaraz wracam. - Harry zwraca się do mężczyzny i udaje się na korytarz, w którym już ktoś na niego czeka.

- Usiądź. - Ordinos przysuwa krzesło w moją stronę. Ostrożnie spełniam jego polecenie. - Wiesz, że Zayn się zaręcza?

Zasycha mi w gardle i pustymi oczami patrzę na oblecha sączącego wino.

- Zaręcza się? - unoszę brwi, chociaż przewidywałam, że kogoś ma.

- Taaa. Dopiero ma się jej oświadczyć. Jest córką  króla demonów czwartego państwa. Jeśli to zrobi  i połączy obydwa rody, będzie niepokonany.  - macha ręką bagatelizując to. Jak widać Ordonis jest bezproblemowy.

- Ile ich jest? - zmieniam temat, czując nieprzyjemne skurcze w brzuchu.

- Czego?

- Państw.

- Pięć, dwa Malików, moje, Merangi i twojego ojca.

- Meranga? Kto to? - do tej pory nie spotkałam się z tym imieniem.

- To król aniołów tak jakby dobroci. - marszczy brwi kiwając głową na boki.

- Naprawdę? - unoszę brwi. Ojciec mówił mi od zawsze że jesteśmy sami, nie ma więcej państw z aniołami.

- Tak. Dlaczego demony jeszcze nie przejęły wszego państwa - uśmiecha się lekko - Meranga ma wielką moc i chroni zarówno swoje państwo jak i twoje. 

- A czy...

- Koniec tego. - nagle przy nas pojawia się Harry. Jest zły. To widać. - Wstawaj - ciągnie mnie brutalnie z ramię.

- Zaprowadź ją do lochu. - mówi do jednego ze strażników.                                        

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now