»Chapter-60«

5.8K 282 20
                                    

< Następny dzień >

Na ziemi miłość jest inna. Kochasz w bliskiej osobie jej wady, zalety, uśmiechy, gesty oraz sposób, w jaki mówi, albo jak śpi... Kochasz mimo przeciwności, nie oczekując niczego w zamian, poświęcasz się, by dać komuś szczęście, bo ono jest również twoim. I jeśli nawet przyjdzie ci cierpieć z tego powodu, to i tak tylko najcudowniejsze momenty wyryją się w twoim sercu, reszta stanie się bolesną niepamięcią. To uczucie, jest potężniejsze niż jakakolwiek siła na tym świecie. Można go doświadczyć jedynie będąc zakochanym.

Kiedy ludzie mówią "wszystko", "zawsze", "nigdy", "każdy", może to dotyczyć tylko ich samych, w świecie zewnętrznym bowiem nie istnieją takie ogólne rzeczy.

Wiem że muszę być uważna, bo jeśli ktoś zaczyna zdanie od słowa "zawsze", to znaczy, że stracił kontakt ze światem i że mówi o sobie.

Są takie zakamarki duszy, które pozostają nieznane, bo nie da się poznać do końca drugiego człowieka, choćby nie wiem co. Nadal nie wiem wszystkiego o Zaynie, ale nie przeszkadza mi to. Może to i lepiej, że nie chcę znać jego ciemnych sekretów czy coś. Dobrze jest mi z myślą, że mnie kocha i zawsze będzie mnie bronił.

Ale nie teraz bo siedzi przy swojej matce. - rzuca moja podświadomość, a ja wywracam oczami. Czuwa przy niej, bo jest mocno pobita, a nie z własnego widzi mi się. Bynajmniej ja tak sobie to tłumaczę.

Może lepiej by było gdybym na jakiś czas wróciła na Dobrą Stronę? On zająłby się swoją matką, a ja spędziłabym trochę czasu ze swoim ojcem.

Odsuwam od siebie talerz z kanapką, którą sobie zrobiłam i opieram się na oparciu krzesła. Nudzi mi się bez Zayna, przez co chcę do niego iść. Na moje szczęście w tym samym momencie słyszę jak drzwi od pokoju jego matki się otwierają. Od razu spoglądam w tą stronę, ale widzę tylko plecy Malika.

Idzie w stronę łazienki, nawet się za sobą nie oglądając. Wzdycham tylko smutno i uświadamiam sobie, że się od siebie oddalamy.

* * *

- Dzień dobry. - mówię, kiedy wchodzę do pokoju jego matki. Boję się jak może na mnie zareagować Zayn. Od wczoraj nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi i myślę, że działam mu na nerwy. Bardziej bym chciała, żeby tak nie było, bo wszystko jednym słowem by się spieprzyło.

- Dzień dobry. - szepcze jego matka z lekkim uśmiechem. Odwzajemniam go trochę sztucznie i spoglądam na Zayna. Tej jednak nie spuszcza z niej wzroku. Wzdycham i już mam coś powiedzieć, ale przerywa mi pukanie do drzwi. Po powiedzeniu ''proszę'' strażnik wchodzi, a ja już wiem jakie to uczucie co raz spotyka Zayna, kiedy mu tak przerywa.

Strażnik wzywa Zayna na chwilkę na dziedziniec zamku z ważną wiadomością. Wzdycha wstając z krzesła i wychodząc. Boję się, że może to być coś ważnego i zaszkodzić nam wszystkim.

Siadam na krześle i lekko uśmiecham się do kobiety.

- Może coś przynieść? Picie? Albo coś do jedzenia? - pytam lekko ściskając jej dłoń.

- Wodę i jabłko jeśli można. - szepcze odwzajemniając uśmiech.

- Dobrze. - mówię jej i wstaję z krzesła. Udaję się do kuchni w poszukiwaniu jabłka. Lustruję wzrokiem kuchnię aż go znajduję. Potem otwieram przypadkowe szafki aż natrafiam na szklankę i nalewam w nią wodę.

- Proszę. - mówię kiedy wracam do kobiety, stawiając rzeczy na komodzie obok łóżka.

- Dziękuję kochanie. - mówi sięgając po wodę. Lekko się podnosi by się jej napić. Następne jest jabłko. Chwyta go i bierze kęs. Nie wiem dlaczego, ale zaczyna się krztusić. Siada z bólem i łapie się za gardło.

Momentalnie blednę i nie wiem co mam zrobić. Poklepać ją po plecach czy co?

- Coś ty jej zrobiła? - słyszę groźny głos Zayna, przez co się wzdrygam.

- Ja... ja... - zaczynam się jąkać, przez strach który krąży w moich żyłach. Zayn rzuca mi tylko złowieszcze spojrzenie i podchodzi do swojej matki. Ta pokazuje mu by podał jej wody, a on szybko to robi. Kiedy kobieta pije on spogląda na mnie.

- Bella wyjdź. - mówi prosto z mostu, na co unoszę brwi. Jeszcze nigdy tak do mnie nie powiedział, nigdy mnie nie wygonił i nigdy mnie nie ignorował.

Przełykam swoją dumę i odwracam się na pięcie, by wyjść z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

Od razu udaję się do naszej sypialni, a po chwili padam na łóżko i zaczynam płakać. Nie wiem dlaczego, ale jest mi to potrzebne - wypłakanie się. Daje upust swoim emocjom i nawet nie wiem kiedy zasypiam.

* * *

- Zayn możemy porozmawiać? - pytam, kiedy przechodzi przez jadalnię. Chcę żeby wkońcu zwrócił na mnie uwagę, a nie tylko na swoją matkę. Oczywiście nie jestem na nią zła czy coś, po prostu Zayn się za dużo nią przejmuje, a ja też tu jestem. Też potrzebuję jego troski, czy głupiego przytulenia. Chcę też pogadać o ojcu czy ślubie, przecież to powinno być teraz najważniejsze. Nie jestem samolubna czy egoistyczna. Zayn sam powiedział, że jest już z nią lepiej i niebawem będzie mogła chodzić.

Zatrzymuje się i odwraca w moją stronę z kamiennym wyrazem twarzy.

- Jeśli chcesz gadać swoim ojcu, to odpuść. Dobrze ci radzę. - ostrzega, przez co przełykam ślinę.

- Mamy tyle problemów na głowie, a żadnego nie chcesz rozwiązać. - zauważam.

- Jak mam je teraz rozwiązywać, jeśli moja matka leży pobita w pokoju obok? Myślisz trochę?
Och

- Zayn...

- Nie Bella. - przerywa mi. - Nie ty zawsze jesteś najważniejsza. - wychodzi z pomieszczenia.

Zabolało.

Cholernie zabolało.

Czuję się jakby ktoś właśnie wbił mi w serce nóż. Przecież to nie moja wina z tą wcześniejszą akcją z zakrztuszeniem się jego matki. Nie chciałam tego i nie zrobiłam tego umyślnie. To chyba powinien wiedzieć. Lecz to jest Zayn, ten uparty Zayn.

Wypuszczam ze świstem powietrze i nie wiem co mam dalej robić. W głowie krążą mi tylko te sceny, w których Zayn odzywał się do mnie chamsko, albo grozi, że mnie zabije.

Szybko kręcę głową odganiając to straszne wspomnienie. Nie wiem, co mam jeszcze tu robić, więc udaję się do swojej sypialni. Kiedy otwieram drzwi, jestem zszokowana obecnością mężczyzny siedzącego na łóżku.

- Tęskniłaś? - pyta z podłym uśmieszkiem Harry.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Onde histórias criam vida. Descubra agora