»Chapter-81«

4.5K 268 34
                                    

- Oczywiście. - szepczę zdezorientowana i powoli udaję się do wyjścia.  Szybko biegnę do kuchni z myślą że nikogo nie będzie, ale na moje nieszczęście Mia zmywa naczynia. Wzdycham i jak gdyby nigdy nic wyciągam z szafki duży kubek i nalewam w niego zimnej wody. Poprosił mnie o szklankę, ale nie sądzę by mu ona wystarczyła. Przebywa tutaj bardzo długo, a warunki ma przykre. Z pewnością jest odwodniony.

- Po co ci aż tyle wody? Kwiatki będziesz podlewać? - słyszę wesoły głos Mii kiedy chcę opuścić kuchnię. Jęczę w duchu i obracam się do niej twarzą.

- Ymm... tak. Są trochę zeschłe. 

- Ale które kwiatki ty chcesz podlewać? - pyta marszcząc brwi.

- No... te w moim pokoju.

- Bella, ty nie masz kwiatów w pokoju. 

Och.

Przełykam ślinę i przestraszona spoglądam na schody. Zdawało mi się, że słyszałam kroki.

- Niesiesz ją do pana Yasera, tak? - pyta podejrzliwie, a ja blednę.

- Yyy nie. Mia to nie tak...

- Wiesz, że nie warto kłamać.

- Wiem.

- To dlaczego to robisz?

Wzdycham i przymykam lekko powieki.

- Tak, niosę ją dla Yasera, ale proszę cię nie mówi o tym tacie, ani nikomu innemu. - błagam, przyznając się do moich zamiarów.

- Bella przecież wiesz, że nikomu bym nie powiedziała. Sama noszę mu jedzenie i picie.

- Naprawdę?

- Tak.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Bella nie mogłam. Po wyglądzie można stwierdzić, że nie jest najmilszy. Twój ojciec mi zabronił mówienia o nim tobie.

Przełykam tylko ślinę i wracam do lochów. Strażnicy nadal śpią, więc mam wolną rękę.

Nie lubię jak Mia tak mówi o skazańcach, jakby byli gorsi. Yaser jest byłym królem, nie powinno się go tak traktować.

- Jednak jesteś. - słyszę jego szept  przez co mam gęsią skórkę. - Myślałem, że nie przyjdziesz. - uśmiecham się słabo i rozglądam po strażnikach.

- Jak mam otworzy celę? - pytam cicho, a on podnosi głowę do góry na miarę swoich możliwości.

- Widzisz tamtego strażnika? - wskazuje głową na chrapiącego  mężczyznę parę kroków dalej ode mnie.

- Tak.

- On ma klucze. Jedynie tym możesz otworzyć kraty.

Wzdycham i udaję się po cichu do strażnika. Widzę, że ma przypięte u boku pęk kluczy. Delikatnie wyciągam go z zapięcia i otwieram kraty. Kiedy wchodzę  czuję się dość dziwnie. Nigdy jeszcze nie byłam w celach mojego zamku. Jest tu... strasznie?

- Rozepniesz mnie? - słyszę pytanie, przez co w moim gardle rośnie wielka gula. Mam dylemat. Zrobić to czy nie. No bo nie patrząc on jest tym złym i wiele krzywdy mi wyrządził, ale ja mam takie durne-dobre serce, że nie mogę znieść widoku cierpiących. - Nic ci nie zrobię. 

- Na pewno? - kiedy go wypuszczę może mnie złapać za szyję i udusić. Nikt, ani nic nas nie zobaczy.

- Przysięgam.

Niepewnie podchodzę do niego bliżej i słyszę jego ciężki oddech. Przełykam ślinę i unoszę klucze do góry. Chcę odkluczyć zamek, ale ręce tak mi się trzęsą, że nie daję rady.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz