»Chapter-31«

7.1K 332 19
                                    

Budzą mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Z niechęcią się odwracam i doznaję szoku. Od razu odskakuję jak najdalej mogę, przez co spadam z łóżka. Harry zaspany, przygląda się moim poczynaniom i lekko się uśmiecha.

- Nie gryzę - mówi.

Jak najszybciej wstaję z podłogi. Siadam na łóżku i przecieram zaspane oczy, jednocześnie zakrywając moje rumieńce.

Jak ja mogłam spaść z tego durnego łóżka? No jak?

Czuję jak ręce Harrego oplatają się na mojej talii, przez co się wzdrygam. Nie lubię jak mnie dotyka. Mam zbyt wiele złych wspomnień.

Na sam myśl o nim wzdycham. Jakoś pozbierałam się po wczorajszym incydencie, co nie znaczy, że dzisiaj już będę happy.

- Kładź się jeszcze spać. - rzuca Harry i ciągnie mnie na łóżko. Opieram się i jakoś wyswobadzam  z jego uścisku.

- Muszę do łazienki. - kłamię. 

- Masz rację. - wstaje na równe nogi z czego marszczę brwi. - Razem weźmiemy kąpiel.

Cała krew odpływa mi z twarzy.

- Nie. - mówię szybko.

- Nie ty będziesz o tym decydować. Chodź - wyciąga do mnie rękę.

- Nie, nie idę. Nie będę się z tobą kąpać.

- Dlaczego? - pyta i siada obok mnie.

- Wstydzę się - po części to prawda. Gdybym się zgodziła, na prysznicu by się nie skończyło.

- Czego? Masz piękne ciało.

Unoszę na niego brew z czego chichocze.

- No dobra, ale następny raz ci nie odpuszczę. - grozi i wiem, że nie żartuje.

Wzdycham z ulgą i biorę z szafki potrzebne ubrania. Wchodzę do łazienki i od razu zamykam drzwi. Tak na wszelki wypadek.

Rozbieram się i kiedy jestem już naga, wchodzę do kabiny. Myśi z Zaynem i łazienką w pałacu ojca nawiedzają mnie cały czas.

Uśmiecham się jak ta głupia na to cholerne wspomnienie. W tamtym momencie nie pomyślałabym nawet, że sprawy się tak potoczą. Prawdę mówiąc wyobrażałam sobie moją przyszłość z Zaynem, a nie z Harrym.

Wzdycham sfrustrowana i wychodzę z kabiny. Wycieram się ręcznikiem i ubieram w kolejną suknię. Suszę włosy i jakoś je układam.

- Myślałem, że się utopiłaś - stwierdza Harry kiedy wchodzę do pokoju. Zostawiam jego komentarz bez odpowiedzi, a on łapie mnie za dłoń.

- Chodź na śniadanie. - mówi.

- Ty już się wykąpałeś? 

- Tak, jest jeszcze parę łazienek w tym zamku, wiesz? - rzuca i ciągnie mnie w nieznaną mi stronę. 

Po chwili dopiero się zatrzymujemy.

- Jadalnia. - mówi, widząc mój zdezorientowany wyraz twarzy.

Harry odsuwa mi krzesło, lecz sam nie siada. Zdziwiona przyglądam się mu, a on odpowiada mi uśmiechem.

- Muszę coś załatwić. - prostuje.

- Teraz? - nie wiem po co się o to zapytałam. Nie przeszkadza mi to, że sobie pójdzie. Wprost przeciwnie, niech stąd idzie. Ale z drugiej strony nie chcę jeść sama.

- Tak, teraz. Abbar cię popilnuje.

- Nikt mnie nie musi pilnować. - rzucam i biorę gryza jabłka.

- Popracowałaś nad skromnością. - mówi mrużąc oczy.

- Nie musiałam. - stwierdzam, jak gdyby nigdy nic.

- Wychowałem potwora. - rzuca zanim puszcza mi oczko i wychodzi.

Po chwili pojawia się Abbar. Dosiada się na przeciwko mnie i przygląda mi się z zaciekawieniem.

- Mam coś na twarzy? - pytam wycierając policzki, nie wiedząc czy coś na nich jest czy nie.

- Nie. - mówi. - Harry już wyszedł?

- Tak, przed chwilą.

- Okej.

Dobra, robi się coraz bardziej niezręcznie. Po co on tu w ogóle jest? Harry go zaprosił pilnować mnie? Czy może sam przyjechał? Nie mam pojęcia, ale biorę następny kęs jabłka.

- Jak jest na tej dobrej stronie? - pyta zbijając mnie  z tropu. Marszczę brwi. Naprawdę chce wiedzieć? 

Na samo wspomnienie o moim domu uśmiecham się. Pamiętam jak byłam mała, każdą wolną chwilę spędzałam z Lancelotem. Śmialiśmy się i bawiliśmy. 

Wzdycham na samo to wspomnienie. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas.

- Inaczej - mówię zwięźle jednocześnie się uśmiechając.

                                                                                     *  *  *

Po śniadaniu boli mnie głowa i strasznie chce mi się spać. Spałam przecież całą noc, nie wiem skąd ta nagła zmiana mojego wewnętrznego zegara.

Sama nie mogę zajść do sypialni, więc Abbar mi pomaga. Kiedy znajdujemy się już w wyznaczonym celu, dziękuję mu, a on posyła mi lekki uśmiech i wychodzi. Ściągam z siebie sukienkę i w samej bieliźnie kładę się na miękkich poduszkach.

                                                                                      *  *  * 

Budzę się gdy już jest ciemno. Spoglądam na zegarek,  20:30. Nieźle pospałam.

Wzdycham i udaję się do łazienki. Przemywam twarz i ubieram moją kieckę. Swoją drogą, mogłyby mieć mniejsze dekolty.

Mój brzuch wydaje dźwięk, na znak, że jest już głodny. Otwieram drzwi i korytarzem udaję się do sali głównej. 

- To niemożliwe - mówi zdumiony Harry. Marszczę brwi i cofam się o krok. Przysuwam się bliżej ściany, uważając na moje palce u stóp.

- Tak panie. To najprawdziwsza prawda. - stwierdza ktoś.

Harry siada na krześle i drapie się po głowie.

- Na pewno? - pyta jeszcze raz. 

- Tak panie. Król Zayn nie żyje.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now