Rozdział 3

3.4K 143 10
                                    


Nie no ja ich uwielbiam jak się kłócą.

- Ej Sophie możemy pogadać.

Obok mnie nagle pojawił się Brent.

- Spoko braciak.

Poszliśmy w ustronne miejsce.

- Doszły mnie słuchy, że idziesz gdzieś z Lucas'em.

- No i co z tego.

- To, że to jest typowy łamacz kobiecych serc. On chce ciebie tylko przelecieć, a ja nie chcę, żebyś później płakała.

- No dobrze nie pójdę. Zadowolony??

- W huj, a teraz chodź zaraz zadzwoni, a my mamy razem lekcje. Chyba polski albo chemia.

- Chemia braciszku. Chemia.

- Jeden huj, a teraz wskakuj trzeba zrobić wejście smoka.

Kucnął, a ja mu wskoczyłam na plecy i poszliśmy do sali numer 69.

- Nie mów mi, że to ta sala.

- Niestety.

Zaczęliśmy się śmiać. Weszliśmy do sali z rozpędu i przed wejściem ustaliliśmy, że na sygnał powiemy w tym samym czasie.
Klepnęłam go ręką w plecy.

- Dzień dobry Hemmings'y się meldują.

- O nie tylko nie oni.

Nasz duet wyszedł świetnie, a reakcja tej babki też była świetna.

- Hemmings'y czekaliśmy na was.

Z samego końca klasy dobiegł krzyk oczywiście naszych kuzynów.

- Hope'y to się doczekaliście.

- Dobra koniec tych pogaduszek siadać na wolnych miejscach.

- Tak jest.

Znowu powiedzieliśmy w tym samym czasie.

- Ej Sophie chcesz usiąść ze mną?

Popatrzyłam w stronę skąd przyszło pytanie i się okazało, że zapytał mnie Lucas.

- Nie sądzę, żeby chciała.

- A ty co jej prawnik?!

- A żebyś wiedział.

- Nie no trzymajcie mnie.

Usłyszałam płaczliwy głos nauczycielki i było mi jej szkoda.

- Dobra chłopaki spokój. Brent idź do Meteo i Leo, a ty Lucas wracaj na miejsce i nie usiądę z tobą tak samo jak nie pójdę do kina.

Powiedziałam i poszłam na miejsce obok mojego brata.

- Dziękuję ci Sophie. Wracając do lekcji dzisiaj zrobicie eksperyment.

- Jaki?

Zapytał Meteo.

- Ciekawy. Musicie tak mieszać substancje, które ode mnie dostaniecie, żeby z żółtego lejącego się płynu wyczarować fuksjowy twardy. Zrozumiano? Zatem do dzieła.

Ja się starałam żeby wszystko było okej, ale nagle usłyszałam wybuch. Popatrzyłam w stronę wybuchu i nie uwierzycie. Bliźniaki mieli całe czarne twarze i włosy.

- hahaha co za idioci!!!

Wykrzyknął Brent i zobaczyłam jak ten debil robi zdjęcie.

- Braciak wejś mi to później prześlij.

- Tak jest.

- Boże drogi panowie Hope już do łazienki się ogarnąć.

- Tak jest.

I wybiegli.

- Proszę pani, a my już skończyliśmy znaczy ja skończyłem, bo Sophie nic nie zrobiła.

Wykrzyknął uradowany Brent.

- Hemmings to miał być turkusowy twardy, a nie sraczkowaty miękki.

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Akurat zadzwonił dzwonek, więc wyszłam z klasy i po drodze do mojej szafki spotkałam kuzynów.

- Ej Sophie dużo nas ominęło?

- Oprócz tego, że Brent zrobił sraczkę to nie.

I poszłam do szafki, a tam spotkałam.

- Lucas? Co ty tu robisz?

- Dlaczego nie chcesz iść ze mną do kina?

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.

- Dobra. Chcę pogadać.

- Spoko, a o czym.

- Chciałem się zapytać czemu nie chcesz iść ze mną do kina?

- Bo się umówiłam z kimś innym. Sory.

- No, ale Sophie. Czekaj. Brent ci coś nagadał?

- Może tak może nie któż to wie.

- Ooo Hemmings jakie rymy lecą.

I obok nas pojawił się Leo.

- A ty Hope dziewczyny przyszedłeś szukać?

- To mój kuzyn idioto, a tak właściwie Leo o co chodzi z międzyszkolną olimpiadą sportową, bo nie słuchałam.

- No, że przyjeżdżają ludzie jest bal na rozpoczęcie i zakończenie trwa to niecałe 2 tygodnie no i jak sama nazwa mówi będą szkoły rywalizować w różnych dziedzinach sportowych.

- Będą nowi chłopcy?

- A ta tylko o jednym tak będą.

- To super.

- Wy wiecie, że tu jestem.

- Nie nie wiemy. Właśnie wiesz gdzie jest Luna jednak nigdzie nie idę, więc chcę lecieć na zakupy.

- Przecież byłaś umówiona!

Oburzył się Lucas.

- No jestem z Luną i Leo.

- Dobra Sophie nie warto gadać.

Zakochana w brunecieWhere stories live. Discover now