- Boże dziękuję.
Przytuliłam go.
- Nie ma za co.
Usiedliśmy na kanapie razem z mamą i Justin'em, a później mały Justin poczłapał do nas i usiadł mi na kolanach, a po chwili dołączył się do nas tata.
- Lily jedziesz z Sophie do spa, bo nasza córka musi się odstresować.
- Jest!
Krzyknęła na cały dom, a ja z wujkiem zaczęliśmy się śmiać z mamy.
- No co? Wiesz jak ja długo czekałam kiedy mi powiesz, że mogę się ruszyć z domu.
- Lily jak ty nic nie robisz!
- Przepraszam bardzo. Piszę. Książki!
Powiedziała mama i założyła ręce pod biustem.
Pov. Lily
No co za huj. Nie będzie mi mówił, że ja nic nie robię. Pisanie książek to ciężkie.
Założyłam ręce pod biustem.- Lily pisanie książek w domu to nie praca.
- Cichaj jestem fochnięta. Mów do ręki.
Wstałam, wzięłam kluczyki i wyszłam z domu. Usłyszałam jakieś krzyki i zauważyłam flesze aparatów.
- Lily kiedy nowa książka?
- Już niedługo.
Powiedział i wsiadłam do domu.
- A gdzie jedziesz?
Nie odpowiedziałam, bo zamknęłam drzwi i pojechałam do Matt'a.
- Siemka rodzinka.
- Cześć ciociu Lily!
Powiedzieli w tym samym czasie Meteo i Leo.
- Siema chłopaki. Niezłe synchro.
- Dzięki.
Znowu w tym samym momencie powiedzieli.
- Gdzie jest wasza matka rodzicielka?
- W kuchni.
Tym razem powiedział Leo.
- Dzięki.
Powiedziałam i poszłam do kuchni. O Mandison ma ciasto.
- Cześć kochana.
- Cześć chcesz ciasto?
- Tak.
Powiedziałam i usiadłam przy wysepse obok niej.
- Kawa? Herbata?
- Herbata. Kawa tylko ze Starbucks'a.
- No oczywiście. To opowiadaj czemu jesteś u nas?
Zapytała podając sernik. Boże kocham go.
- Zaczęło się od tego, że Sophie wróciła z Luke'iem ze szkoły. Właśnie chłopaki co wy robicie tak wcześnie?
- Odwołali lekcję, bo na chemi Brent znowu coś pomylił.
Powiedział Meteo.
- Boże drogi ja z nim zwariuje. Gorszy niż Luke.
Wzdychnełam. ( Nie wiem czy dobrze napisałam, ale piszę to na szybko)
- No i wracając Luke postanowił, że pojadę z Sophie do spa, bo ma za dużo stresu i ja się bardzo ucieszyłam i mówiłam, że tak długo na to czekałam, a Luke powiedział, że i tak nie pracuje. To ja mu powiedziałam, że piszę książki, a on na to, że to nie jest praca, a do tego jak się ją piszę w domu i ja się na niego fochłam i przyjechałam do was.
- No, ale ja się z nim nie zgadzam. Pisanie jest ciężkie, a poza tym twoje książki są zajebiste.
- Dzięki Madison, a może pojedziesz z nami?
- No nie wiem. Boję się zostawić ich samych w domu, bo mi jeszcze coś spalą.
Popatrzyła na nich, ja z resztą też, a oni się dziwnie uśmiechnęli.
- To nie nasza wina, że podpaliliśmy basen, nasz pokój i kuchnię.
- Nie. Wcale.
Ale powaliła ich sarkazmem, ale jak oni mogli podpalić basen?! Dobra nie wnikam.
- To co jedziesz?
- Jedź mamo my tu sobie poradzimy, a jak się coś podpali to mam że sześć gaśnic, więc spokojnie.
Powiedział Meteo.
- No dobra, ale kiedy?
- Jutro. Chodź zrobimy rezerwację.
Powiedziałam i poszłam po laptop.
Weszliśmy na ich stronę i zarezerwowałyśmy idealnie na jutro. No tylko trzeba wcześniej wstać. Nie.- Dobra to ja lecę się pakować. Pa pa.
- Pa ciocia.
Powiedzieli chłopacy, a ja wyszłam. Szybko wróciłam do domu, a tam co zastałam to mnie totalnie zatkało.
Calum był związany kablem. Na nim siedział Ashton i Mike, a Luke i Sophie swijali się ze śmiechu. Justina nie było już, więc pewnie pojechał. Nagle do Caluma'a podbiegł mały Justin i wystawił nogę jakby miał zaraz się posikać i też tak się stało. Posikał się idealnie na twarz Calum'a.
- Fuuu. Weźcie mnie rozwiążcie muszę ryj umyć. Fuuujjjj zabiję tego psa.
CZYTASZ
Zakochana w brunecie
Teen FictionDalszy ciąg mojej książki "Zakochana w blondynie". Okładka➡️Kalamazz