Rozdział 27 (1/4 Maraton)

2.1K 99 6
                                    


- Mówię ci ją mam po prostu oko do takich rzeczy.

Powiedziałam do mamy Jay'a, a po chwili przyszedł on w tym garniturze. Była minuta ciszy, a później usłyszałam głośny śmiech. Popatrzyłam się na jego mamę, a ona aż płakała że śmiechu.

- Oj t-tak masz do tego o-oko.

Powiedziała ledwo przez śmiech.

- Dlatego nie chciałem się jej w tym pokazywać.

- Oj nie marudź skarbie.

Pogłaskałam go po włosach, ale najpierw musiałam stanąć na palcach, bo jest ode mnie wyższy.

- Dobra jest już późno. Jadę do siebie. Dowodzenia i pa skarbie.

Pocałowałam go w policzek i poszłam do swojego auta. Gdy przyjechałam do domu nikogo nie było, więc poszłam spać.

~ Urodziny Brent'a ~

- Sophie wstawaj! Dzisiaj twój braciszek jest pełnoletni!

Poczułam jak coś ciężkiego na mnie skacze.

- To fajnie, będziesz mi po piwo chodził, a teraz won chcę się ogarnąć!

- Spokojnie, bo złość piękności szkodzi!

Krzyknął w drzwiach, a ja jeszcze zdążyłam jebnąć poduszką.

- Ha! Dobrze ci tak, a teraz won!

I zamknęłam mi drzwi przed nosem

Pobiegłam szybko do szafy, ubrałam spodnie z dziurami i cieńki, biały sweter.

Pobiegłam jeszcze do pokoju Brent'a i idealnie zrobiłam mu snapa z napisem wszystkiego najlepszego Brent.

Ale zdziwiło mnie to, że jest nadal w szlafroku. Dobra huj z tym szybko wysłałam to znajomym i pobiegłam na dół.

- Dzień dobry wszystkim. Jaki jest plan na dzisiaj?

- Cześć córcia. Jak na razie trzeba pojechać tam na salę i wszystko przygotować i czy ty mogłabyś to zrobić, bo twój ukochany ojciec nie ma garnituru i muszę z nim jechać kupić.

- Spoko mamo, a może jechać zr mną Jay?

- Jasne. Czyli Japhie jedzie przyrządzić salę. Jest też możliwe, że wujkowie przyjadą pomóc. Chociaż nie jestem pewna czy Calum'owi będzie się chciało. To jest pospolity leń, ale dobra to tak za godzinkę pojedźcie, bo muszę tam jeszcze im zadzwonić, że będziecie.

- Spoko, ale ty na serio zrobiłaś nasz ship?

- No, a co? Wyglądacie razem słodko, tak jak ja kiedyś z twoim leniwym ojcem.

- Ja nie jestem leniem tylko ty!

Usłyszałam głos taty.

- Dobra to wy tu się kłódźcie kto był lemieszy, a ja zadzwonię do Jay'a.

Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie sałatkę owocową i poszłam usiąść na kanapę.

Włączyłam telewizor i akurat leciały wiadomości.

- Wczoraj był widziany syn Luke'a Hemmings'a w tutejszym barze, który zaczął się wykłucać z ochroniarzem o to, że barman podał mu złego drinka, a później zaczął bójkę.

Przełączyłam myśląc, że rodzice tego nie słyszeli, ale się myliłam.

- Brent'dzie Tomas'u Hemmings'ie na dół!!!

Krzyknęła mama.

- No?

- Co wczoraj robiłeś?

- Yyy byłem w barze?

- Yyy i czemu się pobiłeś z ochroniarzem?

Odpowiedziała mama.

- Nie ważne.

I poszedł sobie do góry. Zauważyłam jak mama też idzie, więc postanowiłam, że się ulotnie. Nie zniszczą mi humoru.

Dałam miskę po sałatce do zmywarki, umyłam zęby i wyszłam. Poszłam do mojego autka i pojechałam do Jay'a.

- Dzień dobry ja do Jay'a.

- Cześć Sophie. Ten dureń jeszcze śpi. O mam super pomysł, żeby go obudzić!

Krzyknęła, a w jej oku było widać małą iskrę.

- To co?

- Wejś butelkę z wodą, ale najpierw daj ją do zamrażarki, żeby szybciej była zimna.

- Spoko.

Poszłam do kuchni, a tam zobaczyłam, że wszystko jest już gotowe do przewożenia na salę.

- Widzę, że wszystko zrobiłaś?

- No jeszcze został mi tort, ale się wyrobię spokojnie.

- Okej.

Dałam butelkę do zamrażarki, poczekałyśmy tak 10 minut, wzięliśmy te butelki i pobiegłyśmy do pokoju Jay'a. Powoli je otworzyliśmy. Spał, czyli jest dobrze.

Podeszłyśmy do niego odkręciłem wodę i wylałam ją na niego.

- Wstawaj!!

Krzyknęłam razem z Annie.

- Co jest kurwa?!

Ocknął się Jay i wstał jak poparzony. Później się zorientowałam, że jest w samych bokserkach i spaliłam buraka.

- O nie ujdzie wam to na sucho.

Podszedł do mnie, wziął mnie i poszedł w kierunku łazienki. Dał mnie pod prysznic i włączył zimną wodę.

- Jay!!! Aaaaaaaaaaaa!

- Kara skarbie.

Wyłączył wodę i mnie pocałował.

- No już spokojnie, bo nie chcę mieć już teraz wnuków.

Powiedziała Annie przechodząc obok łazienki.

Odkleiliśmy się od siebie i wlepiłam wzrok w jego niebieskie oczy.

- Chodź się wysuszyć, bo idziemy ozdabiać salę.

- Uhh no dobra.

Zakochana w brunecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz