30

1.4K 102 6
                                    

Była 23.40 w końcu udało mi się wymyślić plan. Był on prosty... Wystarczy, że uzbieram wystarczającą  sumę pieniędzy, spakuje najpotrzebniejsze rzeczy, napiszę listy do chłopaków i zapomnę o przyjaciołach oraz Thomasie. Zapomnieć o nich będzie mi chyba najtrudniej. Będę musiał znaleźć pracę i hotel, w którym będę mieszkał. Po ciągłym myśleniu byłem tak zmęczony, że nie miałem problemu ze snem.

Obudziłem się o 12.30 oczywiście była sobota. Dziś idę do Brada, ponieważ zaprosił nas do siebie. Miałem być o 17.30 ale musiałem wyjść szybciej. Wstałem i poszedłem do łazienki. Umyłem zęby, wziąłem prysznic i ogarnąłem włosy. Zszedłem na dół i zrobiłem sobie kanapkę. Tata kupił jedzenie, więc nie jest tak źle. Gdy zjadłem umyłem po sobie naczynia. Wróciłem do pokoju i wyciągnąłem z szafy czarny t-shirt i bordowe spodnie. Ubrany poszedłem do pokoju z instrumentami. (Przypominam, że cały czas mieszka w ogromnej posiadłości. Ma wiele pokoi o których wcześniej mogłam nie wspominać. Oczywiście nie skupiamy się na miejscu zamieszkania) Postanowiłem zagrać na pianinie. Uwielbiam to...

Czas szybko zleciał. Myślałem, że gram tylko godzinkę, a grałem 2... Szybko pobiegłem do pokoju i schowałem do kieszeni słuchawki i telefon. Zabrałem jakąś kasę i wyszedłem z domu. Szedłem szybkim tempem aby być u niego jak najszybciej. Po około 20 minutach byłem u Brada. Zadzwoniłem dzwonkiem, a drzwi otworzył mi Brett.

-Cześć, wejdź. - powiedział

-Hej. - odparłem

-Brad jest u siebie, zaprowadzić Cię? - nigdy nie byłem u nich w domu więc się zgodziłem. Ich dom był bardzo ładny. Mały, jednorodzinny, w kolorach bieli i czerni z dodatkami czerwieni. Wszedłem po schodach, a już po chwili znalazłem się w pokoju chłopaka.

-Jakbyście czegoś potrzebowali mówcie. - powiedział Brett

-Dobrze -odparł mu Brad

Przyszedłem ostatni. Jak zawsze... Jared był z Liamem.

-Ej chłopaki czy brat Brada będzie z nami szedł na miasto? -spytał Liam

-Jak chcesz to może iść... - odpowiedział Brad - Pójdę i to spytam - dodał 

Całą czwórką wyszliśmy na miasto. Najpierw poszliśmy na pizzę, później na małe piwo. Zaczęliśmy krążyć bez celu po mieście. W pewnym momencie trafiliśmy na mężczyznę, który siedział pod jakimś barem, a w rękach trzymał dziecko. Miał mały kubeczek, prawie pusty. Zrobiło mi się go żal... W takich momentach ludzie pokazują swoje oblicza. Podszedłem do niego i stałem tak krótką chwilę. Widziałem zdziwienie chłopaków. Nie wiedzieli co robię. Nigdy nie robiłem takich rzeczy... Stałem koło mężczyzny i zacząłem śpiewać. Podeszli do mnie kolejni ludzie którzy dorabiali sobie grając na instrumentach. Zebrał się tłum ludzi. Widziałem miny chłopaków... Były komiczne. Rozejrzałem się jeszcze i zobaczyłem Thommy'ego z kolegami. Ludzie podchodzili i wrzucali pieniądze do czapki. Mężczyzna zrezygnowano opuścił wzrok. Gdy skończyłem śpiewać zabrałem czapkę i podszedłem bliżej niego.Nigdy nie widziałem tak smutnych oczu. Policzyłem pieniądze. Wyszło ok. 300 złoty. Wrzuciłem je do kubeczka tego pana. Spojrzał na mnie z radością w oczach. Nie wiedział jak dziękować. Byłem dumny z tego co zrobiłem. Wróciłem do chłopaków, którzy patrzyli się jakby zobaczyli ducha. Dopiero po chwili dostrzegłem, że jest nas więcej. Dołączyli się koledzy Thomasa wraz z nim.

-Jesteś aniołem- wyjąkał Thomas

-On ma rację - dołączył się Brett

-Nie przesadzajcie - odparłem

-Tym razem się z nimi zgodzę. To co zrobiłeś było wspaniałe. Pomogłem człowiekowi,którego nikt nie zauważał. - wtrącił Scott

-Chciałem się was spytać czy nie wpadniecie do mnie na imprezę. Jest jutro o 20.30 co wy na to? - nie powiem... Zaskoczyło mnie to.

-Jesteśmy za! - oczywiście zadecydował Brad

-Przyjdźcie wszyscy. Będzie sporo osób. Nawet roczniki młodsze. Warto - zaśmiał się

Resztę wieczoru spędziliśmy wszyscy razem. Było bardzo fajnie. Niestety to co dobre szybko się kończy. Zmęczony wróciłem do domu po ok. 1:00 w nocy. Nie żałuję, że tu zamieszkałem. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.  

Oprawca, Czy Ukochany? ~ NewtmasWo Geschichten leben. Entdecke jetzt