31

1.3K 95 9
                                    

Wstałem o 13.30 jak na mnie to długo... Dziś będzie impreza w Thomasa. W sumie się cieszyłem, ale muszę coś zrobić żeby nie wracać to domu. Podniosłem się z łóżka i ubrałem się w dresy i starą koszulkę. Nie chce mi się narazie nic robić. Później umyłem się i zjadłem końcówkę chleba. Wróciłem do pokoju i sięgnąłem po telefon. Niestety był rozładowany. Podłączyłem ładowarkę do telefonu i uruchomiłem go. Zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń od: ojca? Jak już on dzwonił to coś się stało... Pewnie znów był pijany i nie miał mu kto podać czegoś. Postanowiłem oddzwonić. Nie wiem czemu coś mnie podkusiło do tego. Po paru sygnałach usłyszałem kobiecy głos.

-Halo? Dzień dobry, czy dzwoni syn Pana Sangstera?

-T-tak. Gdzie mój tata? - spytałem przerażony

-Pana ojciec jest w szpitalu. Jeśli może Pan przyjechać tu dziś i zabrać kilka rzeczy taty było by super - gdy to usłyszałem w oczach pojawiły mi się łzy. Mimo tego wszystkiego co mi zrobił to nadal był mój ojciec.

-J-jasne niedługo będę. Jaki adres?

Kobieta podała mi adres i rozłączyła się.

Szybko zabrałem torbę i spakowałem tacie piżamę oraz bieliznę. Po chwili przypomniałem sobie o ubraniach na zmianę. Nie myśląc zabrałem telefon i torbę po czym wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz. Pobiegłem na pierwszy lepszy przystanek i czekałem na autobus. Bałem się, że stało mu się coś poważnego. Pół godziny później byłem już w autobusie. Kolejne 30 minut jechałem do szpitala. Wybiegłem z autobusu i ruszyłem w kierunku wejścia do szpitala. Podszedłem do Pani z recepcji.

-Dzień dobry. W czym mogę służyć? - spytała przyjaźnie staruszka

-Szukam m-ojego taty - powiedziałem przez łzy.

-Pan Sangster tak?

-Yhym

-Sala numer 10. Pójdzie Pan prosto i skręci w pierwsze drzwi po prawo - skierowała mnie

-D-dziękuję

Skierowałem się we wskazane mi miejsce i zatrzymałem prosto przed drzwiami. Spojrzałem przez przeszklone drzwi i zobaczyłem mojego ojca. Powoli wszedłem do sali numer 10 i rozpłakany podszedłem do jego łóżka.

-Kim jesteś dla pacjenta? - spytał oschle lekarz

-Synem - odparłem płacząc

-Wszystko jest w porządku. Pana ojciec doznał lekkiego wstrząsu mózgu podczas upadku. Za parę dni będzie mógł wyjść.

-Dziekuję - odparłem

Usiadłem na krzesełku koło taty i spojrzałem na niego. Jego twarz była spokojna. Zupełnie jakby nigdy nie był zły. Złapałem go za rękę i patrzyłem na niego. W pewnej chwili usłyszałem ciągle pikanie. Takie coś słyszałem tylko w telewizji gdy ktoś nie oddychał... Wystraszony zawołałem lekarza. Pielęgniarka siłą zabrała mnie z sali i zamknęła drzwi. Przeglądałem się przez szybę jak reanimują mojego tatę. Zacząłem płakać jak dziecko. Podczas tego zdarzenia zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałem i zobaczyłem Brada. Wyłączyłem to i schowałem telefon do kieszeni. Po 15 minutach z sali wyszedł lekarz.

-Udało nam się przywrócić akcję serca u Pana ojca. Będzie musiał ten tydzień być pod obserwacją. Może lepiej byłoby gdybyś wrócił do domu i wyspał się porządnie? - spytał

-Nie mogę go tu zostawić. Nigdzie się nie ruszam. D-ziekuje za wszystko... - odpowiedziałem i ominąłem lekarza.

Siedziałem tak przy łóżku trzymając tatę za rękę... W tym momencie przydałaby się mama. Ona zawsze wie co robić. Nigdy nie pomyślałbym, że moje życie będzie tak skomplikowane. Zobaczyłem, że za oknem jest już jasno. Gdy trochę się uspokoiłem postanowiłem zadzwonić do Brada i powiedzieć mu czemu mnie nie było. Odebrał po paru sygnałach. Gdy wszystko mu opowiedziałem usłyszałem tylko jego głos na końcu gdy mówił do chłopaków, że jadą tu. Czekałem aż mój tata się obudzi. Niestety... Nic z tego... Byłem bardzo zmęczony. Minęła godzina od kąt zadzwoniłem do Brada. Ujrzałem chłopaków stojących na korytarzu. Bardzo się zdziwiłem gdy zobaczyłem tam Thomasa. Wyszedłem do nich i od razu rzucił się na mnie Brad.

-Spałeś dzisiaj? - spytał

-Nie - odparłem zgodnie z prawdą

-Nie gniewaj się, ale wyglądasz jak trup. Powinieneś wrócić do domu i odpocząć... - stwierdził brunet

-Nie mogę go tu zostawić. Nie chce być sam...

-Przecież masz mamę - wtrącił Jared

-W tym problem. Moja matka zabrała Sony'ę i uciekła. Jestem z tym wszystkim sam... -wybuchłem płaczem

-Przyjedź do mnie na noc. Dereka nie będzie w domu. - powiedział Thomas po czym przytulił mnie mocno.

-A co z tatą? -spytałem

-Ma świetną opiekę. - stwierdził

-Dobrze... Ale jutro chce tu być z powrotem.

Spojrzałem ostatni raz na tatę i wyszedłem ze szpitala. Chłopcy pojechali autobusem,A mnie i Thommy'ego zabrał Derek. Po około 20 minutach byliśmy u niego w domu. Nawet nie zauważyłem, że jest wieczór.

-Weź moją koszulkę do spania. Możesz spać na moim łóżku. Spokojnie będziesz miał swoją kołdrę. Ja odwrócę się tyłem - powiedział

-Dziękuję Ci - podszedłem i przytuliłem chłopaka.
Ruszyłem w kierunku łazienki i przebrałem się w koszulkę chłopaka. Była bardzo duża, ale to nic. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem na stoliku kanapki.

-Zjedz coś bo jesteś chudziutki. Ja idę się umyć.

Zabrałem się za jedzenie. Gdy już się najadłem położyłem się na łóżku. Brązowooki położył się koło mnie. Po jego twarzy spływały kropelki wody. Odwróciłem się twarzą do chłopaka i uśmiechnąłem przy okazji. Ten od razu odwzajemnił uśmiech. Zauważyłem, że nasze twarze zbliżały się do siebie. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. W pewnym momencie poczułem usta chłopaka na swoich. Oddałem pocałunek. Brunet przekręcił się tak, że był nade mną. Oddałem się tej chwili. Rołączyliśmy nasze usta gdy zabrakło nam tchu. Byłem w szoku.

-Dobranoc kruszynko - powiedział i przytulił się do mnie. Mimo wszystko zasnąłem bardzo szybko w jego objęciach.

*Od autora*

Hejka kochani❤ Długo mnie nie było, wiem i przepraszam. Mam problem żeby pisać z tym paluszkiem, ale też głupio mi bo miałam wstawiać codziennie. W ramach przeprosin dłuższy rozdział. Ma 881 słów bez mojej informacji . Mam nadzieję, że się podoba. Mi bardzo jeśli mam być szczera. Gwiazdki i komentarze mile widziane. Do następnego

Oprawca, Czy Ukochany? ~ NewtmasWhere stories live. Discover now