Weszliśmy do szpitala i ruszyliśmy do sali, w której leżał mój przyjaciel. Oczywiście zobaczył mnie lekarz i poprosił żebyśmy przy okazji zrobili testy na moją chorobę, zgodziłem się niechętnie. Po skończonych badaniach pobiegłem na salę przyjaciela. Gdy go zobaczyłem zachciało mi się płakać. Lekarze stali przy nim i zakrywali mu twarz białym prześcieradłem. Czy on właśnie? Nie to nie może być prawda... Podbiegłem do łóżka i wepchnąłem się między pielęgniarki. Odsłoniłem jego twarz... Była cała w ranach, była taka zimna, ale spokojna. Jakby nic już to nie bolało, taka jakby właśnie tego potrzebował...
-RATUJCIE GO! - wykrzyczałem - NA CO CZEKACIE! Proszę! Proszę Jared obudź się... Spójrz na mnie - błagałem przez płacz.
-Bardzo mi przykro... Nic już nie możemy zrobić. Jego serce nie wytrzymało... - powiedział lekarz i wyszedł z sali. Siedziałem przy krześle i trzymałem rękę mojego przyjaciela. Przez przypadek zrzuciłem z szafki jego rzeczy. Podniosłem je i zobaczyłem kopertę z moim imieniem. Postanowiłem ją otworzyć.
Drogi Newcie!
Nawet nie wiem jak zacząć ten list... bardzo tęsknię i mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Okazało się, że będę mógł do Ciebie jechać. Chcę Cię poinformować, że jestem trochę chory i nie wiem czy będę akurat w tym terminie, o którym ci pisałem. Mam jednak spore szanse na uzdrowienie.
Pozdrawiam Jared♡
Po przeczytaniu tego listu wszystko nabrało jasności. Jared jechał wysłać do mnie list i miał wypadek, więc list do mnie nie dotarł.
Z zamyśleń wyrwał mnie Thommy, który powiedział, że musimy iść bo przyszła rodzina Jareda. Na korytarzu zatrzymał mnie lekarz.-Newt mam dobra wiadomość. Nie musisz brać chemii. Jesteś zdrowy. Jednak nadal musisz uważać żeby ponownie nie zachorować. - powiedział, a ja mimo, że byłem smutny uśmiechnąłem się i podziękowałem za to co dla mnie zrobił. Wspólnie z chłopakami poszliśmy na autobus. Ja i Thomas poszliśmy do niego. Napisałem rodzinie zastępczej o całej sytuacji i pozwolili zostać mi na kilka dni. Z Thommy'm leżeliśmy w ciszy aż w końcu zasnąłem.
*Thomas*
Newti już zasnął, ten dzień był dla niego męczący. Najpierw przyjechał z nadzieją, że zobaczy przyjaciela, a później widzi go martwego. Szkoda mi go.
*Następnego dnia*
Obudziłem się o 6.20 bo zapomniałem wyłączyć budzik. Nie chcąc budzić aniołka wyłączyłem go i dalej leżałem tuląc go. Przymknąłem na chwilę oczy, ale otworzyłem je czując kogoś usta na swoich. Mówiąc kogoś mam na myśli Newtiego. Oddałem pocałunek i posadziłem sobie moją kruszynkę na kolanach. Nie przerwałem pocałunku, wręcz przeciwnie. Newti uchylił usta, a ja korzystając z okazji wsunąłem mu język do buzi. Nasze języki toczyły walkę, która była w miarę równa. Po chwili chłopak jednak się odsunął się i opuścił głowę.
-Co się dzieje? - spytałem
-Nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało... Cieszę się, że wyzdrowiałem, ale wolałbym być chory i mieć przy sobie przyjaciela... - odparł smutny
-Rozumiem co czujesz. Nam wszystkim też bardzo go brakuje, ale nie możesz teraz się zadręczać. Za dwa dni pogrzeb, więc pójdziemy wszyscy razem
-Ale to był mój przyjaciel, bardzo mi go brakuje. Nie mogę wybaczyć sobie, że do niego nie pojechałem... Może gdybym szybciej przyjechał on nie chciałby wysłać listu i... - przerwałem mu
-Spójrz na mnie - poprosiłem, a chłopak zrobił to - to nie twoja wina skarbie. Zobaczysz z czasem wszystko się ułoży.
-Będziesz przy mnie? - spytał ze łzami w oczach
-Zawsze - odpowiedziałem i przytuliłem mojego chłopca. W tym momencie miałem cały swój świat w rękach...
*Od autora*
Myślę, że ten rozdział jest dość smutny... Wybaczcie humor robi swoje. Myślę, że to będzie ostatnia osoba, która jak narazie zginie. Jak widzicie Newt jest zdrowy😋😋 To było do przewidzenia haha. Miłego wieczoru/dnia
KAMU SEDANG MEMBACA
Oprawca, Czy Ukochany? ~ Newtmas
Fiksi PenggemarThomas to pewny siebie chłopak, nie nawiedzi on homoseksualistów. Znęcanie się nad każdym kto jest słabszy, bo sprawia mu to przyjemność. Pewnego dnia pojawia się ktoś, kto wywróci jego życie o 180°.