(d. prevc x d. a. tande)

530 41 6
                                    

Można powiedzieć, że maraton z Domenem - sin_its_me u niej też, zapraszam <=
____________

Stoję pod twoim domem, trzymając wino i róże. W kieszeni mam papierosy, których tak bardzo nie lubiłeś. Byłeś sam w domu, światło paliło się tylko w twoim pokoju, tak jak zawsze. Siedziałeś i płakałeś, najwyraźniej z mojego powodu, ba, na pewno z mojego powodu. Odstawiłem rzeczy na ziemię i odpaliłem używkę, od której się już dawno uzależniłem. Od zawsze twierdziłem, że to zaleta, a nie kłopot. Wyciągnąłem z drugiej kieszeni iPhona, oczywiście z pęknięta szybką. Chciałem ci napisać wiadomość, którą i tak pewnie zignorujesz i zrezygnowałem, bo wiedziałem, że nadal masz obraz tej nocy w głowie. Nie ważne, przygasiłem peta butem, myśląc o tobie. Wziąłem do ręki mały kamyk i rzuciłem nim w szybę twojego pokoju. Szybko wbiegłem do domu, ale na tyle cicho, abyś mnie nie usłyszał. Masz w dupie wszystkie obowiązki, bo widać cały syf, który zostawiłeś w salonie. Wbiegam po schodach wprost do twojego pokoju, nadal trzymając wino i różę w ręce. Widzę, jak stoisz przy oknie, patrząc na podwórko.

- Domen - Zacząłem - Mam coś dla ciebie.

- Wyjdź - Podniósł rękę - I nie wracaj już do mojego życia.

- Przyniosłem wino, twoje ulubione - Nadal patrzyłem na ciebie i na twój kompletny brak reakcji.

- Nie obchodzi mnie to.

- I różę - Spojrzałem na kwiat - Też twoja ulubiona.

- Daniel - Odwróciłeś się w końcu w moją stronę - Proszę cię, nie rozumiesz, że nie chcę cię widzieć?

- Ale ja chcę cię znów zobaczyć - Westchnąłem - Chce znowu widzieć twój uśmiech, twoje usta, oczy...

- Nie rozumiesz mnie? - Siadłem na łóżko - To boli... Tak cholernie boli...

- Właśnie dlatego tu jestem - Podszedłem do ciebie - Żeby to wszystko naprawić...

- A jeśli ci wybaczę... To co? - Uniosłeś wzrok wprost na mnie - Będę żył w niepewności, że może znów mnie zdradzisz?

- Zmieniłem się, Domen.

- Ludzie się nie zmieniają, nie wiesz?

- Ale właśnie ja jestem tym pierwszym - Byłem na granicy wytrzymałości - Proszę, wybacz mi... Byłem takim cholernym dupkiem... Domen... Wiem, że się nie zgodzisz... Ale proszę. Daj mi drugą szansę... Nie zmarnuję jej. Obiecuję!

- Daniel... - Wstał - Dobrze wiesz, że cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć... Ale nadal nie wiem, czy mnie na pewno nie zdradzisz...

- Domi... Ludzie popełniają błędy - Rzuciłem rzeczy na łóżko i wziąłem jego twarz w dłonie - Wybacz mi...

- Danny... Nie chcę znowu cię starcić - Teraz wziąłeś mnie w swoje ramiona - Tęskniłem... Tak bardzo tęskniłem...

- Ja też... Domi, ja też.

Jeszcze mocniej docisnąłem twoje ciało do mojego, aby wykorzystać tą chwilę jak najlepiej. Znowu mogłem oglądać twój uśmiech, który potem przemieniał się w usta do namiętnego całowania. Nie mogłem bez tego wytrzymać, brakowało mi ciebie jak nikogo. Wiem, że ty tak samo tęskniłeś, już prawie zapomniałeś o naszej miłości. Przez te wszystkie emocje zapominam o wszystkim i znowu cię całuję, jak za tym pierwszym, magicznym razem. Czuje twoje delikatne usta, które idealnie współgrają z moimi. Twój mały nosek, który za każdym razem mizia mój. Cieszę się jak dziecko, łapiąc twoje ramiona, jakbyś mi gdzieś miał uciec, a mógłbyś. Sam nie wiem, jak mi wybaczyłeś, ale to chyba była najlepsza decyzja w twoim życiu. W końcu odrywamy się od siebie, a ja nadal czyje smak twoich ust. Sięgam po wino, a drugą ręką biorę wspomnianą kilka razy róże.

- Domi... Sam nie wiem, jak to się stało, że mi wybaczyłeś - Patrzyłem ci prosto w oczy - Ale musisz wiedzieć, że teraz będę najlepszym chłopakiem na świecie... Czy chcesz ponownie zostać moim chłopakiem?

- Danny... To było trochę bez sensu, ale i tak będę twoim chłopakiem - Popatrzyłem mi w oczy, a ja zobaczyłem w nich radość małego chłopca.

- A teraz w końcu otwórzmy to wino, bo mi się pić chce.

- Tak, ale nie mam żadnych kieliszków...

- Tu stoją kubki - Wskazałem biurko - Dawaj, napijemy się.

I tak, nalałem nam wina do jakiś kubków, ale się liczyło, że jestem razem. Usiedliśmy ponownie na twoim łóżku, obejmując cię ramieniem. Oparłem głowę na twoim ramieniu, odstawiając kubek na biurko. Można powiedzieć, że leżałem na tobie, bo moja prawa ręka była przy twoim uchu, a lewa na twoim brzuchu. Patrzyłem ci w oczy, z chęcią pocałowania twoich ust.

- Daniel... - Twojej ręce znajdowały się na moim torsie - Nie mam ochoty... Jestem zmęczony...

- Ale wiesz że w moich myślach już dawno jesteś goły? - Zaśmiałem się.

- Czemu trafiłem na takiego zboczucha? - Znowu skradłeś mi buziaka, ale nie pozwoliłeś mi na dłuższego całusa.

- To nie moja wina, że jesteś taki gorący - Wysunąłem rękę pod twoją koszulkę.

- Jeju... Danny... - Uszczypnąłeś mnie w nos - Jesteś niewyżyty.

- Masz rację - Położyłem się koło ciebie - Ale to nadal przez twoją osobę.

- Weź już przestań - Teraz ty byłeś na górze - Pocałuj mnie.

- Jaki wymagalny - Po chwili załączyłem nasze usta w pocałunku.
_________

762 słów

chyba ok

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now