american boy (m. boyd-clowes x k. bickner) part II

318 56 13
                                    

Biegłem przez park tak jak codziennie, bez większego wysiłku. Bardzo często nudziło mi się w pokoju więc wybierałem się na krótkie wycieczki po miastach w których akurat się znajdowaliśmy. Nie to że Mac mnie nudził, wręcz przeciwnie, uwielbiałem jego towarzystwo, bo naprawdę mnie rozumiał. Jednak od dziecka nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, więc może dlatego wybrałem skoki narciarskie i dlatego nie chciało mi się siedzieć w pokoju w towarzystwie takiego lenia, jakim jest MacKenzie. Jedyną rzeczą którą chce mus je robić to sprzątnie. Nie cierpiał jakiegokolwiek nieporządku, na jego połowie było wszystko idealne. Ja niestety nie umiałem tego tak dobrze robić, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chciało. Mimo to przez ostatnie dni chciałem trochę go pocieszyć, że jednak nie jest ze mną aż tak źle i jakoś się staram.

Zastanawiałem się też dlaczego Kenzie lubi tak dodawać trochę fałszywe zdjęcia, na których wyglądaliśmy jak para. Był dosyć tajemniczy, więc tak naprawdę jeszcze mi nie podał konkretnego powodu do tej pory. Nawet przez pewien czas miał na tapecie moje głupie zdjęcie, które sam mi zrobił. Czasem poważnie się zastanawiałem, czy jest homo czy coś, bo czasem lubiał mi się wpakować do łóżka, ale muszę przyznać, że ja też nie raz tak robiłem. Miałem mętlik w głowie, bo coraz poważniejsze się zastanawiałem co tak naprawdę mnie łączy z moim kumplem. Z tą myślą biegłem dalej, wsłuchując się w głos Billie Eilish, która pomagała mi się odprężyć.

Po pewnym czasie odechciało mi się biegać, więc jak najszybciej wróciłem do hotelu, gdzie mieszkała połowa najlepszych skoczków na świecie. Uśmiechnąłem się do pani w recepcji, która cierpliwie czekała do końca swojej zmiany tylko po to żeby mnie zobaczyć. Śliniła się na mój widok, bo nawet Mac mi to mówił, ale niestety mi w ogóle się nie podobała. Nie podobały mi się też schody, które musiałem pokonać, żeby znaleźć się pod drzwiami pokoju. Na szczęście jakoś mi się udało pokonać te 4 piętra, które z walizkami wyglądały na jakieś 10. Również szybko dostałem się do naszego mieszkania, które nie raz mnie zdenerwowało. Na początku okazało się, że niestety mamy jedno ogromne łóżko. To nie byłoby aż takie złe, do póki nie okazało się, że Kenzie potrafi zabrać mi trzy czwarte miejsca, przez co czułem się jak sardynka w puszce.

— Cześć — Odezwałem się, kiedy zobaczyłem Kanadyjczyka stojącego na środku pokoju — Co robisz?

— Wstałem się napić — Był zaspany — Masz pojęcie, która jest godzina?

Nawet mu nie odpowiedziałem, bo doskonale wiedziałem, że jest grubo po północy. Znowu będzie się ze mną kłócił, że przeze mnie zepsuł swój skok. W sumie to jest słodki, jak się denerwuje... Zaraz. Co?

— Kevin, nie stój tylko idź już spać — Przeciągnął się, rzucając się na łoże — Powinniśmy już dawno spać...

Na te słowa od razu wziąłem się do rozbierania się z kadrowej kurtki i innych potrzebnych rzeczy do przetrwania na dworze. Nie specjalnie się spieszyłem, bo wiedziałem, że i tak pół nocy nie będę spał, bo Mac znowu coś odwali. Ten tylko leżał na boku, dokładnie patrząc co robię. Tylko lekko się uśmiechnąłem, wykonując kolejne czynności.

Kiedy już miałem się kłaść obok chłopaka, jego telefon zawibrował, powodując, że jak robot podnosił się ze swojej pozycji, sięgając po urządzenie. Ja za ten czas ułożyłem się wygodnie, zabierając odpowiednią ilość kołdry, która - mam nadzieję - że wystarczy na całą noc. Trochę się bałem, że znowu zostanę skopany, albo co gorsza spadnę z łóżka, budząc połowę hotelu. Już raz udała mi się ta sztuka, kiedy Mac ustawił sobie super głośny budzik, więc właśnie dlatego od tamtego momentu to ja ustawiam odpowiednią godzinę podbudki. Gdy już skończył wieczorne przeglądanie, wyłączyłem światło i ostatni raz ułożyłem się do snu, który o dziwo szybko przyszedł, bo po nawet krótkim czasie już prawie spałem, kiedy niestety siły natury dały o sobie znać, bo Kenzie z prędkością światła wybiegł z łóżka prawie mnie miażdżąc, przy okazji budząc mnie.

Kiedy wrócił, to on pierwszy zasnął. Ja oczywiście miałem wodospad myśli przed jutrzejszymi kwalifikacjami, przed którymi strasznie się stresowałem. Zazdrościłem Kanadyjczykowi, bo on miał jakieś ustawienie w głowie, że był całkowicie wyluzowany przed swoim skokiem, gdy siedział na belce. Nie raz próbował mi to wytłumaczyć, ale niestety bezskutecznie. Bezskutecznie też podziałała moja metoda na kołdrę, bo już od 10 minut leżałem pod kocem, który na szczęście wziąłem z domu. Jednak nie wiedziałem, że może być jeszcze gorzej. Chyba Mac sobie pomyślał, że jestem jego dziewczyną, bo oplutł mnie swoją ręką, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Leżałem sparaliżowany, wręcz prosto jak struna. Nie wiedziałem, co mam robić, więc po prostu się nie ruszałem, prawie w ogóle nie oddychając. Do tego twarz chłopaka była centralnie przed moją, więc czułem jego oddech na swoich ustach. Nawet nie chciałem myśleć, co by się mogło stać, gdym zasnął. Na szczęście trochę rozluźnił uścisk, a ja położyłem dłoń na jego policzku, cicho się śmiejąc. W sumie wolałem go oglądać kiedy sobie coś szepcze pod nosem, niż męcząc się z zaśnięciem. Pomyślałem i chciałem iść spać, kiedy padło to zdanie.

— Kocham cię, bro — Usłyszałem głos Maca, kiedy zamknąłem oczy.

Co?
__________

taki dający do myślenia heh

co byście poprawili w moich shotach?

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now