(s. takanashi x r. kobayashi)

277 25 29
                                    

Dla Zydowskiziemniak 😘
_______

Siedziałam na kanapie, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Zapewne był to Ryoyu, który właśnie wrócił z treningu. Czekałam, aż znajdzie się w salonie i opowie mi chociaż jedną ciekawą rzecz, którą może poprawiłby mi humor, po beznadziejnym dniu spędzonym w całości w pracy.

— Cześć kochanie — Przywitał mnie swoim uśmiechem, kładąc torby tuż obok sofy — Jak ci minął dzień?

— Źle — Dałam mu krótkiego buziaka w policzek — Mów co u ciebie.

— To co zawsze — Usiadł obok mnie, tuląc się do mego boku — Trening, no i chwile gadałem z Yukiyą.

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko wbiłam swój wzrok w ekran telewizora, gdzie była pokazana powtórka konkursu sprzed tygodnia. Akurat była przerwa, więc nie pozostało mi nic innego, jak skupienie się na chłopaku, który był zmęczony, bo ciężko oddychał. Widziałam, że nie odstawił swoich butów na miejsce, tylko ściągnął i zostawił je na skraju dywanu. Podobnie zrobił z kurtką, tylko że ona leżała na stole w kuchni. Cała mokra.

— Ryoyu, ja nie mam zamiaru tego sprzątać — Powiedziałam, po czym wstałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju, zostawiając Kobayashiego samego w salonie.

Wykorzystałam chwilę samotności i przejrzałam się w lustrze. Jedyne co mnie denerwowało, to włosy, które pozostawiały wiele do życzenia, gdyż po powrocie z pracy przespałam się, a moje kudły trafił jasny szlag. Wzięłam szczotkę do ręki i starałam się choć trochę opanować włosy, które nie bardzo chciały ze mną współpracować. Mimo bólu udało się, co mnie ucieszyło, więc nie męcząc się już, zostawiłam włosy w spokoju i pozwoliłam, żeby swobodnie opadały na moje plecy, za którymi słyszałam wołanie pewnego chłopaka, prawdopodobnie z dobiegające z kuchni. Nie zastanawiając się bardzo, ruszyłam w stronę pomieszczenia. Jak się okazało, Ryoyu kupił coś dla mnie na poprawę humoru. Zobaczyłam go wyjmującego plastikowe pudełko z papierowej torebki. Jak się okazało, były to lody, lody truskawkowe. Roy doskonale wiedział czego mi trzeba.

— Dzięki, kochanie — Uśmiechnęłam się, po czym wzięłam jedno opakowanie i łyżeczkę, po czym znowu udałam się na swoje miejsce ma kanapie.

Po chwili chłopak usiadł tuż obok mnie z wielkim bananem na twarzy. On najwyraźniej tez chciał coś przekąsić, i wcale mu się nie dziwiłam, bo po takim treningu zawsze chce się jeść.

— Ale dobre — Mruknął, na chwilę odrywając się od jedzenia — Lubię cię uszczęśliwiać.

Uśmiechnęłam się tylko, po czym położyłam głowę na jego ramieniu. Ryoyu odstawił pudełko na stolik, żeby po chwili złapać mnie za talię. Przestraszyłam się, bo jadłam jeszcze lody, a ten mnie zaczął przytulać, jakby nigdy nic. Szybko pozbyłam się pudełka, żeby złapać się jego szyi, zimnymi rękami, co wywołało krzyk chłopaka. Natychmiast mnie puścił, przez co upadłam na ziemię.

— Sara! — Krzyknął — Nic ci nie jest?

— Chyba nie — Westchnęłam.

Pomógł mi wstać i zanim ogranelam co się dzieje, znowu byłam zamknięta w szczelnym uścisku Roya. Nie sprzeciwiłam się, tylko opierałam się na ramieniu wyższego chłopaka, który chyba się przejął moim małym upadkiem.

— Ryoyu, nic mi się nie stało.

— Raz tak spadłaś i straciłem cię na długo. Za długo.

Promienie światła przebijały się przez okna, padając na śnieżnobiałą pościel na jednym ze szpitalnych łóżek, które należało właśnie do niej. Chłopak nie pierwszy raz widział jak słońce wschodzi, by znowu powitać go swoimi ciepłymi promykami, dając najdzieję na lepszy dzień.

Młoda dziewczyna leżała na oddziale już dobrych kilka miesięcy, ale nadal tkwiła w spokojnym śnie, podłączona do różnych aparatów, czy innych urządzeń. Nie wiedziała o niczym, błądziła tylko w najgłębszych odmętach ludzkich możliwości. Nie zdawała sobie sprawy o niczym co ją wokół otaczało. Nie wiedziała kto codziennie przychodzi do niej, rozmawia z nią, czy nawet całuje delikatnie w czoło. Była tylko ona i jej umysł, przepełniony różnymi historiami z jej życia, które nie dawały jej się obudzić, aby w końcu wrócić do normalnego życia. Tak bardzo chciała, walczyła, jednak za każdym razem czegoś jej brakowało.

Chłopak znowu spędził w sali o wiele za dużo czasu, tracąc chceci do robienia czegokolwiek. Coraz częściej opuszczał treningi, tylko po to, żeby choć trochę dłużej posiedzieć z dziewczyną, która znaczyła dla niego tak wiele. Chciał w końcu ją przytulić, pocałować, poczuć jej obecność obok siebie. Jednak stan dziewczyny nie pozwalał im na normalne funkcjonowanie. Tak bardzo cierpiał, razem z dziewczyną.

— Po prostu się przestraszyłem — Westchnął, chowając twarz w moje włosy — Sara...

— Tak?

— Obiecaj mi, że już nigdy mnie nie opuścisz.

— Obiecuję — Powiedziałam, łącząc nasze usta w pocałunku — Nigdy.
___________

cześć i czołem

myślę że to już taki powrót 🙃

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now