(k. karpiel)

286 18 14
                                    

Dla -TAHTI 💓
_______

Brunetka wyłączyła telefon, odłączyła słuchawki od urządzenia i schowała wszystko do kieszeni. W końcu zobaczyła żółty autobus, na który czekała już prawie 20 minut. Wygrzebała jakieś drobniaki z kieszeni, akurat tyle, że spokojnie starczy na bilet - jeszcze ulgowy. Wsiadła, dała miłemu pana dokładnie 2,70 i zajęła miejsce tuż przy oknie, to takie specjalne, bo jej ulubione. Dojrzała na swoje czarne buty, trochę brudne. Dostała je na urodziny, ale nie wspomina tego prezentu zbyt dobrze. Nie lubiła osoby od której je dostała, ale były tak cholernie wygodne, że nie miała wyboru. A o tamtej osobie już dawno zapomniała, więc nie było aż tak źle.

Obserwowała budynki, takie same jak zazwyczaj, ale jednak za każdym razem inne. Lubiła różne grafitti które tam były. Były takie kolorowe (jakby się wydawało, nie podobają jej się takie) wyjątkowo ładne. Jedyne czarno białe malunki przedstawiały buty, czyli jej znienawidzoną rzecz. Uwielbiała czarny i biały, co można było zobaczyć na przykład w hehe szafie, bo posiadała tylko takie ubrania. No może jedna żółta koszulka, ale to też tak nie zaspecjanie. Ubierała się w nią tylko wtedy kiedy było słonecznie i wszyscy jej „przyjaciele" chcieli zobaczyć ją w czymś innym niż czarna bluza i czarne spodnie.

A ci przyjaciele, to wcale nie przyjaciele. Tak przynajmniej myślała, bo według nich bardzo ją lubili, ale za każdym razem kiedy to mówili, było jacyś tacy fałszywi. Kamila znała się na ludziach. Na niczym innym, tylko na ludziach. Udawała że ich lubi, nawet dawała im delicje, kiedy przynosiła je do szkoły za dzieciaka. Jednak mimo tego śmiali się z niej, kiedy przychodziła w tenisówkach brata, albo miała oversizową koszulkę po mamie. Wtedy jeszcze tego nie rozumiała, więc po prostu śmiała się razem z nimi. Teraz, gdy robią sobie z niej żarty za jej plecami, nie puszcza tego płazem. Potem wszyscy ją hejtują, ale czy to ważne? Po kilku dniach znowu wszyscy ją lubią i wszystko jest okej.

W końcu widzi most, taki metalowy. To znak że to już czas wysiadać. Bierze swoją torbę. Jeszcze raz żegna się z panem kierowcą. Po wyjściu od razu zauważyła szary budynek, który - według niej - nie za bardzo jej przeszkadzał. Ludzie tam byli do dupy, ale jednak woli siedzieć w szkole niż w domu z nudną rodziną. Tutaj przynajmniej może popatrzeć na ludzi w jej wieku, jeśli ich można nazwać w ogóle ludźmi.

— Cześć — Powiedziała, chcąc choć trochę umilić sobie dzień, chociaż kiedy przypomni sobie pana kierowcę z autobusu, na jej twarzy pojawia się uśmiech.

Nikt jej nie odpowiedział, ale nie za bardzo jej to przeszkodziło w dalszym obchodzie. Powędrowała do szatni, aby przebrać buty. Tak jak zawsze minęła tam młodszych od siebie nastolatków, często próbujących zagadać dl starszych. Kamila akurat ich lubiła, bo chociaż oni nie byli fałszywi i faktycznie wykazywali choć drobną chęć pogadania. Co jak co, ale nawet lubiła kontakty międzyludzkie z mądrymi - uwaga - nastolatkami.

Wyszła z budynku, od razu wkładając słuchawki do uszu. Cóż, czy mogła sobie wyobrazić lepszy spacer niż spacer z Taco? No chyba nie, biorąc pod uwagę to, że nawet nikt nie zaczepił jej gdy wychodziła. Wszyscy jej znajomi poszli wcześniej do domu, ponieważ opuścili sobie jedną lekcje. Czy Kamila się wyłamała? Nie, po prostu nie chciała wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, że nagle zrobiła się jakaś taka niegrzeczna.

Znowu mijała te same budynki, wśród nich nawet jej stare mieszkanie. Mieszkanie, gdzie pierwszy raz posmakowała czyiś ust, ale nie za bardzo chciał do tego wracać. Pierwszy raz miała też tam miejsce pierwsza poważna kłótnia państwa Karpiel. Kamila akurat była na imprezie, więc od tamtego czasu niestety to kojarzy tylko i wyłącznie z zapłakaną matką z siną twarzą. Chyba dlatego unikała imprez. W tamtym mieszkaniu też udało jej się nawet zdobyć bilet na jeden z konkursów pucharu świata w skokach narciarskich. Jednak jej marzenia poszły na marne, kiedy dowiedziała się, że jej ukochana matka zachorowała. Więc dlatego postanowiła bilet sprzedać, aby choć trochę pomóc kochanej kobiecie w walce. Niestety bezskutecznie.

Kamila natychmiast wymazała wspomnienia z głowy, wraz z kolejnym utworem na jej liście. Może też dlatego, że nie chciała pamiętać o chłopaku, który... Tak. Zdecydowanie nie chciała pamiętać.

Chociaż? To on pierwszy ją zauważył pierwszego dnia w szkole. To on pierwszy do niej zagadał, zupełnie onieśmielając dziewczynę. To on pierwszy ją gdzieś zaprosił. To on pierwszy ją pokochał. To on pierwszy traktował ją jak swoje kochanie. To on pierwszy złamał jej serce, całkowicie zatracając się w treningach, pracy i konkursach. Nawet nie starał się podtrzymywać kontaktu, nawet nie chciało mu się odebrać telefonu. Nie chciało mu się odpisać na żadną wiadomość, czy nawet jej odczytać. Nie chciało mu się już mieć dziewczyny. Wymazał Kamilę ze swojego życia. Karpiel nie mogła się z tym pogodzić, codziennie miała nadzieje, że może dzisiaj jej odpisze, albo chociaż wyświetli. Cokolwiek. Jakiś znak, który dawałby nadzieję na coś. Tyle nieprzespanych nocy, tylko po to, aby kolejny raz się wypłakać. Kolejny raz skleić złamane serce jakąś tanią taśmą. Na jedną noc.

Dziewczyna wytarła samotną łzę z jej porcelanowego policzka. Tak długo starała się zapomnieć, tak długo myślała że jest silna. Tyle dni jej zajęło uświadomienie sobie, że tak naprawdę nie znaczyła dla niego kompletnie nic. Niestety, taki jest świat. A ona przekonała się i tym tyle razy. Zdecydowanie za dużo.

Sto lat ziemniaku

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.


Sto lat ziemniaku

snow is falling / one shots [ski jumping]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora