(m. lundby x h. e. granerud)

356 32 2
                                    

Stwierdziłam, że oni do siebie pasują, ale nadal nie wiem dlaczego
_________

Próbowałam narysować idealną linie moim dosyć starym eyelinerem, ale pewien osobnik płci przeciwnej postanowił wparować do łazienki, gdzie byłam tylko w bieliźnie, a teraz stałam jeszcze z pomazaną twarzą. Głośno westchnęłam, bo popsuł mi makijaż, który robiłam przez ostatnie 20 minut, a bez niego nigdzie bym nie wyszła, bo ostatnio ciągle robią mi się jakieś krosty i wyglądam jak jakiś gepard. Oczywiście Halvor temu zaprzeczał, mówiąc, że bez makijażu jestem piękna, ale swoje wiem i nigdzie bym nie wyszła bez niego.

Walnęła pięścią w jego bark, co rzecz jasna nie wywarło na nim jakiegoś wielkiego wrażenia. Powiedział mi tylko, że chciał sobie ułożyć włosy, co w jego przypadku zajmowało dużo czasu, więc nie dawałam mu dostępu do lustra, bo chciałam dokończyć to co zaczęłam. Też się dziwię dlaczego chciał układać włosy, skoro w obecnej wyglądał bardzo dobrze. W końcu wpadłam na pomysł, że jak mamy się kłócić o miejsce przy lustrze, ja się nie pomaluje, a on nie ułoży włosów. Zgodził się, więc ruszyliśmy do naszej sypialni wybrać sobie ubrania.

Mieliśmy iść do kina, więc nie musiałam się ubierać w jakieś wytworne sukienki, czy inne cuda, bo muszę przyznać, że nie za bardzo lubiłam takie stroje. Lubiłam na sportowo, czyli jak chodzę praktycznie 5 dni w tygodniu. Wybrałam jakieś dżinsy i bluzę, czekając, aż Halvor coś wybierze. Udało nam się jakoś sprawnie wyszukiwać, więc wyszliśmy z mieszkania, oczywiście je zamykając. Do kina mieliśmy dosyć blisko, co pozwoliło nam się przejść i podziwiać piękny zachód słońca trzymając się za ręce.

Halvor wybrał jakieś romansidło, które nie wyglądało za ciekawe po zwiastunie, który szybko obejrzałam przed wejściem na salę. Spojrzałam na Halvora, który tylko się do mnie uśmiechnął, by po chwili zaciągnąć mnie do sklepiku po przekąski. Po zakupie śmiało mogliśmy iść już na swoje miejsca, które jak się okazało, mieliśmy ja samej górze. W ogóle było mało ludzi, a z prawem byliśmy tylko my. Zanim film się zaczął, obejrzeliśmy parę reklam, śmiejąc się pod nosem z jakiegoś słabego żartu Halvora.

Tak jak przewidywałam, film był strasznie nudny, przez co godzinę siedziałam nudząc się. Chłopak też nie był zadowolony, bo strasznie się wiercił, co chwila patrząc na mnie głupim wzrokiem. Gdy chciałam się choć trochę skupić żeby zrozumieć fabułę, poczułam ręce Halvora na moim brzuchu. Zaczął mnie łaskotać, przez co prawie nie wybuchłam śmiechem. Na szczęście tak nie było. Niestety, ale chłopak rozpoczął wojnę, na której nie chciałam przegrać. Kręciliśmy się na swoich miejscach, przez co kilka razy wzbudziliśmy uwagę kilku ludzi na sali. W końcu przyszedł jakieś menager, czy ktoś tam. Szybko przybraliśmy neautralne pozycję, udając, że oglądamy film. Gdy sobie poszedł, obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Znowu się na nas wszyscy spojrzeli, więc postanowiliśmy, że opuścimy kino.

— To co teraz? — Spytałam, kiedy już byliśmy poza budynkiem kina — Jest późno.

— Mi wystarczy twoje towarzystwo — Chyba próbował być miły — Chodźmy na spacer.

Potwierdzam ruchem głowy i łapiąc go za rękę, pobiegłam w stronę parku miejskiego, który jak zawsze byk otwarty. Prawie nic nie widziałam, bo drogę oświetlała nam słaba lampa na ulicy. Jednak to nie przeszkodziło nam w dotarciu do celu. Nadal go ciągnęłam za rękę, tym razem w stronę pomniku jakiegoś sławnego pisarza, nie ważne. Przypomniała mi się nasza pierwsza randka, kiedy właśnie tutaj Halvor mnie zabrał, w dokładnie to samo miejsce. Pamiętam je doskonale, bo tam właśnie robiliśmy sobie większość zdjęć, bo okolica idealnie do tego pasowała. Czasem też przyjeżdżaliśmy tu rowerami, ale tylko w wakacje.

— Gdzie idziemy? — Spytał, a ja puściłam jego rękę — Nigdy nie byłem w tej części parku.

— Ja też — Wzruszyłam ramionami — Najwyżej się zgubimy.

Długo nie musiałam czekać na jego reakcje, bo złapał mnie w tali, kręcąc mną. Zaśmiałam się, łapiąc go za ramiona. Zaczęliśmy tańczyć, lub robić jakieś dziwne wymachy, bo też tak można było to nazwać. Świetnie się bawiłam, podobnie jak Halvor, który co chwila kradł mi jakieś małe buziaki. Cieszyłam się, że możemy odrobić wspólny czas, którego w sezonie mieliśmy dla siebie tak mało.

Przez drogę powrotną Halvor mi coś opowiadał, ale nie za bardzo go słuchałam. Myślałam nad przygarnięciem jakiegoś zwierzątka, ale niestety wiedziałam, że chłopak się na to nie godzi, bo strasznie nie lubił takich dodatkowych obowiązków domowych. Kilka razy próbowałam go namówić, ale bezskutecznie. Próbowałam nawet go przekonać do malutkiej rybki, ale nawet na to się nie zgodził. Już dawno się z tym pogodziłam, ale i tak zawsze od dziecka chciałam mieć chociażby kotka. Już kilka razy mówił mi, że na następne urodziny kupi mi królika, ale jakoś co roku nie mogę się doczekać, a kiedy się pytam co z tym prezentem, to nagle o wszystkim zapomina i szybko zmienia temat. Sprytne prawda? Ale ja już sobie postanowiłam, że tym razem mu nie odpuszczę.

— Kupisz mi królika? — Zatrzymałam się przed nim — Proszę!

— Maren — Westchnął — Doskonale znasz odpowiedź.

— Tak znam — Westchnęłam — Więc teraz jak mi nie kupisz, to zerwę z tobą!

Chyba go zatkało, bo przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Ja tylko delikatnie się uśmiechnęłam pod nosem, czekając aż coś powie. Na szczęście się udało, bo powiedział, że w następnym tygodniu pojedziemy do zoologicznego i kupimy wymarzonego królika. Aż podskoczyłam z radości, mocno go całując w usta, przy okazji dziękując mu. W różnych humorach wróciliśmy do naszego mieszkania, przygotowując miejsc dla nowego członka nadzieję małej "rodziny".
_______

następny chyba będzie trochę inny

nie ważne, podobało się?

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now