(k. stoch x p. prevc) part I

451 49 8
                                    

Zdejmowałem rękawiczki, kiedy usłyszałem jak wszystkie narty upadały, uderzając mnie przy okazji w stopę. Inni zawodnicy od razu zwrócili uwagę sprawcy zdarzenia, który niezwłocznie zaczął przepraszać i próbować choć trochę poprawić sytuacje. Westchnalem tylko i spojrzałem w stronę chłopaka, który stał z krzywą miną. Uśmiechnąłem się tylko mówiąc po angielsku ciche 'mogło być gorzej'. Od samego początku wiedziałem, że to Peter Prevc, który niestety w naszym środowisku jest uważany za typowego niezdarę. Nie raz się zdarzało, że wylał na kogoś zupę, czy chociażby potykając się i wpadając na trenerów.

Był bardzo nieśmiały. Zawsze gdy po udanym skoku otrzymywał gratulacje, cichutko dziękując, od razu uciekał w bezpieczne miejsce wolne od ludzi. Jednak ja bardzo często namawiałem go do dłuższych rozmów, nawet o pogodzie. Przy mnie stawał się bardziej pewniejszy.

– Kamil, o czym tak myślisz? – Głos Dawida sprowadził mnie na ziemię – Wieczorem idziemy na miasto, idziesz z nami?

– Dzięki, ale mam pare spraw do załatwienia – Tłumaczyłem się – Innym razem.

– To jak chcesz, do zobaczenia.

Tak naprawdę to miałem zupełnie inny plan, który polegał na rozwiązaniu zagadki tajemniczego Petera Prevca, co wydawało się nie łatwa sprawą. Wystarczy przyjść do jego pokoju, którego nigdy z nikim nie dzieli. Zwykła rozmowa powinna wystarczyć.

Później, kiedy odpoczywałem w pokoju, usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem z łóżka z zamiarem otworzenia. Moim oczom ukazał się rozbawiony Peter, trzymający wino w ręku. Nawet nie chciałbym wiedzieć, co robi i w jakim celu mnie odwiedził. Nie musiałem nawet nic mówić, bo od razu mnie przepchnął i wszedł do mojego pokoju jak do sienie. Stałem zdziwiony obok otwartych drzwi, przez które wszystko było widać i słychać. Peter usiadł na łóżku biorąc kolejnego łyka słodkiego wina, krzywiąc się trochę. Chciałem zapytać co on w ogóle tutaj robi i czy na pewno niczego nie brał, a to by było bardzo prawdopodobne, bo jest strasznie łatwowierny.

– Wiesz co Kamil? – Zaczął, a ja jak najszybciej zatdzasnalem drzwi i podszedłem do niego z zaciekawieniem – Stało się coś okropnego.

– Jeśli chcesz to mi powiedz – Usiadłem obok niego ignorując won alkoholu – Może mogę ci jakoś pomóc.

– Trener mnie odsyła na puchar kontynentalny – Powiedział dziwnym głosem, kładąc się na łóżko – Mówi ze idzie mi okropnie i nie ma ze mnie żadnego pożytku.

Wiedziałem, ze w tej sytuacji kompletnie nic nie mam do powiedzenia. Rozumiałem trenera i jego decyzje, bo co tu dużo gadać, Peter po prostu był słabym zawodnikiem. Przejmowałem się jego stanem psychicznym, bo dobrze wiem jakie krążą plotki na jego temat i wiem jacy zawodnicy potrafią być dla innych. Sam tego doświadczyłem i ledwie co wytrzymywałem, wiec nawet sobie nie wyobrażam ci mogłoby się stać z takim chłopakiem jak Peter. Chciałem go choć trochę pocieszyć, bo bardzo się zżył z zawodami pucharowym i tą atmosferą jaka tu panuje.

– Cóż, musisz być silny – Położyłem się obok niego, dyskretnie zabierając mu butelkę – Ale pamiętaj, alkohol to nie droga na skróty.

– Wiem – Teraz się podniósł, łapiąc mnie za rękę – Ale wiesz czego będzie mi brakować?

W jego oczach widziałem łzy, które spływały po jego policzkach. Jego zaczerwienione oczy chciały mi wywiercić dziurę w twarzy, bo Peter patrzył na mnie przez dosyc długą chwile, w końcu decydując się na mały, ale znaczący gest. Złapał mnie za ramiona i już po chwili czułem jak cały się paraliżuje od jego warg, które niezdarnie całowały moje. Siedziałem w bezruchu próbując zrozumieć co się dzieje, ale z każdą chwilą byłem coraz bardziej niepewny. W końcu gdy ode mnie się odczepił, mój wyraz twarzy chyba sam w sobie wyrażał uczucie kompletnej dezorientacji. Sam Prevc uciekł nawet bez słowa wyjaśnienia i zostawił mnie samego z lekką nutą złości.

Na drugi dzień Peter Prevc na zawsze zniknął z mojego życia.
________

no jak wracać to z klasykiem XD

snow is falling / one shots [ski jumping]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora