dangerous women (k. stoch x e. bilan-stoch)

557 41 2
                                    

Siedzę na jednej z kanap w klubie, który chyba jest znany na całe Zakopane, przez co przez jeden weekend jest pełen skoczków narciarskich z kilkunastu krajów. Jednak nie oglądam się za tymi, którzy przebywają tu tylko raz w roku, tylko temu, który odwiedza to miejsce zdecydowanie częściej. Za każdym razem kiedy tu był od razu szukał mnie wzrokiem, intensywnie patrząc tylko i wyłącznie na mnie, powodując we mnie to uczucie, które ciągle pozostawiłam komuś wyjątkowemu. Ja jednak pozostawałam na miejscu, nawet nie próbując do ciebie podejść, nie mówiąc o zamienieniu chociaż jednego słowa.

Jednak jeden wieczór zmienił wszystko.

×

Siedziałam przy barze, pijąc już od pół godziny tego samego niedobrego drinka. Czekałam kiedy znowu zaszczycisz mnie swoim wzrokiem, bo właśnie dzisiaj był ostatni dzień, kiedy wszyscy skoczkowie byli tu, w Zakopanem, więc nie dziwię się, że chcieli to jakoś uczcić. Kiedy tylko drzwi otworzyły się ponownie, zobaczyłam w nich ciebie z twoimi kolegami z kadry. Byłeś ubrany normalnie, w zwykłe dżinsy i t-shirt, który o dziwo nie opinał twoich kości tak jak zawsze. Mimo to jak zawsze mi się podobałeś, powodując szybsze bicie mojego serca. Znowu zabiło szybciej, kiedy zdecydowałeś się zająć miejsce tuż obok mnie, całkiem przypadkowo patrząc w środek mojego dekoltu. Tak jak zawsze zarumieniłam się, odwracając wzrok w stronę dwóch facetów, którzy całowali się pod ścianą.

- To Niemcy - Odezwałeś się, głaszcząc mnie po ramieniu - Po alkoholu odwalają takie rzeczy.

Nawet nie wiedziałam, kiedy zacząłeś opowiadać mi o wszystkich skocznych nacjach, starając się chociaż w pewnym stopniu mnie zaciekawić swoją osobą. Nie musiałeś, bo twoje oczy same mnie do ciebie przyciągały, a w połączeniu z malinowym i ustami, gładkimi włosami, mogłam śmiało stwierdzić, że moje uczucie było prawdziwe. Chciałam cię zatrzymać przy sobie, nie chciałam, żebyś był przypadkowy. Chciałam czegoś więcej, po cichu licząc, że ty też. Więc może dlatego ci się przedstawiłam, opowiedziałam krótką historię mojego życia i złapałam za rękę, szepcząc ci coś na ucho.

Kamil, nawet nie wiesz, jak łatwo mnie upiłeś. Upiłeś, bo roześmiana ledwo siedziałam na barowym krzesełku, patrząc z lekkim pożądaniem na ciebie, ledwie wytrzymując, żeby cię nie pocałować.

Poznałeś, bo znowu ci opowiedziałam historię, dlaczego siedzę w tym klubie, na ilu fałszywych facetów trafiłam i jak prawie straciłam dach nad głową. Mimo smutnych wspomnień ciągle byłam roześmiana, mocno trzymając cię za rękę.

Rozkochałeś, bo czułam się przy tobie doceniona, gdy ciągle próbowałeś się do mnie zbliżyć, jednak stałeś się śmielszy, gdy to ja pocałowałam cię.

Już po chwili zaprowadziłeś mnie do waszego hotelu, który był na szczęście blisko, bo było zimno. Już na korytarzu zdążyłeś zrobić mi parę malinek na szyi, więc ja nie pozostawałam dłużna, bo kiedy tylko znaleźliśmy się w pokoju, jak najszybciej ściągnęłam z ciebie płaszcz. Jednym pocałunkiem przelałam wszystkie moje uczucia, które do tej pory siedziały we mnie. Trzymałam cię mocno za ramiona, czując jak ty też oddajesz pocałunek. Nic więcej mi nie było trzeba, tylko twoich silnych ramion oplatających moje ciało, które od dawna tego potrzebowało. Przerwałeś, tuląc się do mnie. Gładziłeś mnie rękami po plecach, chcąc rozpiąć moją czerwoną sukienkę, która była strasznie obcisła. Nie dałam ci, dając ci to do zrozumienia moim uśmiechem, po chwili siadając na łóżku, zakładając nogę na nogę.

Poprawiłeś tylko włosy i już po chwili popchnąłeś mnie dalej na łóżko, wisząc nade mną. Wzięłam twoją twarz w dłonie, lekko się uśmiechając. Widziałam w twoich oczach to, czego nigdy wcześniej nie widziałam, jakby ten wzrok był zarezerwowany tylko dla mnie. Czułam, że jesteśmy sobie przeznaczeni i chyba bym się załamała, gdybyś mnie tak zostawił bez słowa po wspaniałej nocy.

Znowu twoje usta wylądowały na mojej szyi, po raz kolejny doprowadzając mnie do szaleństwa. Na chwilę się odsunąłeś, a ja przekręciłam cię i teraz to ja byłam na górze. Błądziłam rękoma pod twoją koszulką, przygryzając wargę, w końcu pozbawiając cię górnej części ubioru. Delikatnie cię pocałowałam, przytulając się twojego jego torsu. Tym razem z powodzeniem rozpiąłeś moja sukienkę, pomagając mi ją zdjąć. W samej bieliźnie splotłam nasze ręce, po czym przesunąłem rękę na moje plecy, przesuwając ją delikatnie po linii mojego kręgosłupa. Uśmiechnęłam się i położyłam się obok ciebie, cicho wzdychając. Wtulilam się w twoje ciepłe ciało.

- Kocham cię - Szepnęłam - Nie zostawiaj mnie... Proszę.
_______

to miało być love story za wczoraj, ale chyba coś nie wyszło XD

napiszcie, czy się podobało 😛

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now