(s. leyhe x a. wellinger)

699 57 14
                                    

Dla OfficialAustriaBober i ok666ok666 😋
____________

Siedząc na moim hotelowym łóżku, słuchałem muzyki, która chyba jeszcze bardziej mnie smuciła, ale na nic innego nawet nie miałem ochoty. Bawiłem się palcami wsłuchując się w tekst jednej z piosenek, która swoją drogą nawet mi się podobała, a to akurat u mnie jest bardzo rzadkie. Nie wiem, czy to był dobry sposób na relaks, bo często się denerwowałem, że nie mogę pominąć jakiejś głupiej piosenki na Spotify, bo nie miałem wykupionego konta premium, na które nie miałem ochoty wydawać moich pieniędzy. Tym razem obyło się bez żadnych podobnych akcji, bo chyba w ogóle mnie to nie obchodziło czego słucham. Chciałem zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach, przygotowując się psychicznie do spojrzenia w twarz mojemu współlokatorowi.

Rozbolała mnie głowa, więc zdecydowałem się na wyłączenie playlisty, która leciała sobie od jakiejś godziny. Chciałem wziąć leki, które miały zadziałać na to, ale kilka razy było tak, że po prostu one w żaden sposób na mnie nie działały. Nie wiedziałem dlaczego, ale od kiedy pamiętam, kiedy mama chciała uśmierzyć mój ból kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zawsze skarżyłem się, że to nie pomaga. Tak mi zostało do dzisiaj.

Moja ukochana cisza została zniszczona, kiedy do pokoju dobijał się Karl, najprawdopodobniej z torbami w rękach, ponieważ nie umiał normalnie otworzyć otwartych drzwi, które tak pozostawiłem, aby mu było łatwiej. Niestety nie uszanował tego, biorąc jak najwięcej rzeczy od naszej fizjoterapeutki, aby najpierw zanieść swoje torby, a później przynieść te drugie do pokoju kobiety, aby zostać tam przez całą noc. Chcąc nie chcąc, wstałem i otworzyłem drzwi chłopakowi, który nie bardzo zworcil na mnie uwagę, tylko jak przewidywałem - szybko zostawił swoje rzeczy i po chwili nie było go już w naszym wspólnym pokoju. Z chęcią wróciłem do łóżka, aby po chwili znowu z niego wyjść.

— Siema! — Zawołał Wellinger, wchodząc — Przyniosłem ci coś!

— Uważasz że mnie tym pocieszysz? — Rzuciłem, nie patrząc w jego stronę — Jedyną rzeczą, która mnie uszczęśliwisz jest alkohol, lub obecność jakiejkolwiek osoby.

— To chyba dobrze trafiłem — Zaśmiał się głośno, rzucając obok mnie butelkę z moim ulubionym trunkiem — Otwierając i gadaj, co ci się stało.

Wyjąłem otwieracz z torby Karla, bo dobrze wiedziałem, że mi do zabrał, kiedy byliśmy jeszcze w Willingen. Do tej pory mi go nie oddał, ale na szczęście mógł go łatwo znaleźć. Otworzyłem nam piwa i przesunąłem się na bok, żeby Andreas mógł obok mnie siąść. Lubiłem, gdy do mnie przychodził, bo prawie za każdym razem udało mu się mnie pocieszyć, a ja zawsze byłem mu za to wdzięczny. Zawsze wiedział, gdy coś mnie trapi i doskonale wiedział, jak mi pomóc. Chyba właśnie za to go lubiłem, bo jak nikt potrafił mnie wysłuchać, nawet kiedy mój problem był banalny.

Mówiłem mu, że jestem zły na trenera, że mnie nie wybrał do drużyny, ale też nie miałem mu za źle, że zajął moje miejsce. Trener może i miał rację, ale podświadomie nie rozumiałem dlaczego wybrał młodszego. Nie powiedziałem mu o tym, bo zaraz by się na mnie obraził, albo by posmutniał, jak to on. Za to on zaczął mi opowiadać jakieś historie swojego życia. Niestety chyba przy 3 odpłynąłem, myśląc, właściwie dlaczego Andi przyniósł mi piwo i ze mną rozmawia. Nie traktował mnie jak przyjaciela, tylko jak kogo więcej, czułem to.

— Kim dla ciebie jestem? — Spytałem, głęboko patrząc w jego oczy — Tylko przyjacielem, czy kimś więcej?

Chyba po tym piwie zyskałem dużo pewności siebie, a to do mnie akurat bardzo nie podobne, bo brało mnie dopiero tak po 6. Mimo to, podobało mi się co powiedziałem, bo Andi wyglądał tak słodko, kiedy nie wiedział co powiedzieć. Złapałem go za rękę, czekając na odpowiedź. Nie wiem, czy chciałem usłyszeć, że mnie kocha, ale to chyba nie byłoby dla mnie aż takie złe.

— Przyjacielem — Podniosłem jedną brew — Najlepszym.

Czy ja właśnie zostałem zfriendzonowany?

Chyba tak.

Nic mu nie odpowiedziałem, tylko tępo patrzyłem w jego oczy, czekając na jakieś niewiadomo co.

— Wiesz — Teraz juz wstałem i podeszłam do okna — Podobasz mi się.

— Jesteś zły, że zająłem twoje miejsce w drużynie? — Też wstał i stanął obok mnie — Nie udawaj, wiem to.

Nawet nie widziałem, że tak sprawnie umiał zmienić temat, zapinając o poprzednim pytaniu. Za każdym razem mnie zaskakiwał, pokazywał inną cechą. Chyba właśnie dlatego uświadomiłem sobie, co tak na prawdę czuje.

— Nic nie powiesz? — Odwróciłem się na przeciw jemu — Jak się czujesz, wiedząc, że twój najlepszy przyjaciel się w tobie zakochał?

Cóż, znowu nic nie powiedział, tylko zamknął moje usta w lekkim pocałunku, który nie mogę ukryć, zaskoczył mnie. Był odważny, bo w każdej chwili mógł tutaj wejść chociażby Karl, który zaraz by wypaplał połowie hotelu, że nas coś łączy. Jednak szybko odrzuciłem te myśli, mocniej pogłębiając pocałunek. Chciałem, żeby Andi odwzajemniał moje uczucia, które miały być tajemnica tylko i wyłącznie dla mnie. Nie wiem, czy był na to gotowy, ale kolejne pieszczoty umocniły mnie w przekonaniu, że chyba jednak coś do mnie czuje.

— Serio mam ci mówić że też się w tobie kocham? — Zaśmiał się, przytulając mnie.
__________

chyba końcówka nie wyszła 😶

mniejsza, wena chyba powraca ❤

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now