(d. prevc x d. a. tande)

402 31 47
                                    

Dla -TAHTI

Nie zapomniałam
________

Daniel cicho otworzył okno, tak aby nie wzbudzać jakichkolwiek wątpliwości że Domen jest sam w pokoju. Uśmiechnął się widząc sylwetkę chłopaka, którą od razu chciał przywitać ciepłym uściskiem. Jednak gdy zobaczył, że Domen nienaturalnie skula się na łóżku, trochę się zaniepokoił. Podszedł do Prevca, zmartwionym wzrokiem patrząc na jego twarz, która jak się okazało, była cała czerwona, prawdopodobnie od płaczu. Przykucnął tuż obok niego, kładąc rękę na jego policzku, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie. Spojrzał głęboko w jego oczy, przez co momentalnie zobaczył w nich gorzkie łzy. Nie miał pojęcia co mogło spowodować stan młodszego, jeszcze godzinę temu śmiał się do telefonu, rozmawiając z Danielem.

— Co się stało? — Zapytał cicho.

Nie odpowiedział mu, tylko wyciągnął lekko ręce w jego stronę, chcąc przyciągnąć chłopaka do siebie. Daniel przytulił go, pozwalając mu położyć głowę na jego ramieniu, przez co Domen zmęczył jego koszulkę łzami. Tande pogłaskał go po plecach, chcąc go choć trochę uspokoić, ale nie udało mu się, chłopak na dobre rozpłakał. Nagle odsunął się od niego, łapiąc mocno za ramiona. Otarł łzy z jego policzków, patrząc troskliwym wzrokiem na jego ciało, które nie było w najlepszym stanie, bo na rękach było widać siniaki, a na nogach liczne zadrapania.

— Co to jest? — Zpaytal, łapiąc go za nadgarstek, pokazując na rękę.

— Nic — Pociągnął nosem — To nie twoja sprawa.

— Jak nie moja sprawa — Powiedział przez zęby — Dzieje ci się krzywda, mam prawo wiedzieć.

— Peter się dowiedział, że do mnie przychodzisz — Wypalił — Nienawidzi mnie za to.

Daniel odchylił głowę do tylu, mrucząc przekleństwa pod nosem, bo był pewien, że po ostatnim ostrzeżeniu Peter zostawi Domena, ale najwyraźniej ten chłopak był jakimś przewrażliwionym homofobem. Tande nie miał już pomysłu co z nim zrobić, a nie chciał zostać pozwany do sądu i nie chciał zawieść młodego, ale był pewien że musi być jakieś rozwiązanie. Gwałtownie wstał, przez co siedemnastolatek lekko się wzdrygnął, ale norweg nigdzie się nie wybierał, chciał po prostu przewietrzyć się, czyli w tym przypadku wystawić głowę za okno. Przetarł twarz dłońmi, czując jak na jego czole ładują małe krople deszczu, co go dodatkowo denerwowało, bo nie chciał wrócić cały mokry do domu.

— Nie rób niczego głupiego — Cichy głos zza pleców chłopaka odezwał się — To mój brat.

— Bracia się tak nie zachowują — Odwrócił się do niego — Nie biją za orientację seksualną.

— Jednak jest moim bratem — Mruknął — Jednak chyba nie chodzi o to...

— W takim razie o co? — Zapytał.

— Ja mam siedemnaście lat, a ty dwadzieścia — Spojrzał na niego smutnym wzrokiem — Wydaje mi się, że to go najbardziej boli.

Blondyn wyszedł szybko z pokoju chłopaka, kierując się w stronę innego pokoju, który miał nadzieję, że należy do Petera. Na szczęście tak było, kiedy otworzył drzwi, zobaczył jak najstarszy z braci siedzi przy biurku, robiąc coś na laptopie. Przerwał mu, zamykając laptop, prawie przytrzaskując palce Słoweńca. Złapał Domena za rękę, ukazując mu liczne fioletowe siniaki.

— Zobacz co wyprawiasz — Syknął przez zęby.

— To nie przeze mnie — Wstał.

— Nie pamiętasz już wczorajszego wieczoru? — Domen odezwał się łamiącym głosem — Jak lałeś mnie prawie do nieprzytomności?

— Jebany pedał — Szepnął cicho, patrząc na niego spod byka.

— Odezwij się tak do niego jeszcze raz... — Podniósł głos — Pożałujesz.

— Daniel... — Siedemnastolatek złapał blondyna za ramię — Daj spokój.

— Nie! Nie widzisz jak cię traktuje?! — Krzyknął — To ty Peter jesteś jebanym pedałem! On się ciebie boi — Ostatnie zdanie szepnął, patrząc na starszego chłopaka.

— Wyjdź — Położył palec na jego torsie — Nie pozwolę, aby jakiś obcy gość wpierdalał się w moje sprawy rodzinne.

Daniel odpuścił, widząc jak Peter jest na skraju wytrzymałości, a w jego oczach widać malutkie łzy. Zostawił ich samych, jeszcze raz ostrzegając obu wzrokiem, uświadamiając, że stoi tuż za drzwiami. Oparł się o ścianę, osuwając się po niej, w końcu siadając i chowajac twarz w dłonie. Chciał żeby wszystko było dobrze, tak samo jak Peter, który w pokoju obok stał przed swoim młodszym bratem ze łzami w oczach, chcąc w końcu normalnie porozmawiać z Domenem. Tłumaczył się, że tak naprawdę nie uważa że jest pedałem, po prostu jaki starszy brat się martwi, nie jest pewny co do jego miłości z dwudziestoletnim chłopakiem, po prostu. Chciał mu uświadomić, że martwi się o niego, jest dla niego najważniejszy i nie wybaczyłby sobie, kiedy ktoś mu złamał serce, bo jego braterska duma na to nie pozwala.

— Przepraszam — Powiedział — Naprawdę chcę dla ciebie dobrze...

— To o co chodziło wczoraj? — Zapytał wbijać w niego zimny wzrok — Tak dla zabawy mnie podbiłeś?

— Kiedy dowiedziałem się... Że jesteś gejem... — Wbił wzrok w podłogę — Coś we mnie pękło.

— Ostatni raz ci wybaczam — Mruknął — I zostaw Daniela w spokoju.

Domen wyszedł z pokoju, od razu kierując się w stronę swojego pokoju, nawet nie zwracając uwagi na Daniela, który od razu poszedł za nim. Peter został u siebie, chcąc jeszcze raz wszystko przemyśleć i upewnić się, czy na pewno może ufać blondynowi, który aktualnie stał w objęciach młodszego. Siedemnastolatek cicho płakał w ramię Norwega, bo był kompletnie bezsilny, a po tym co powiedział mu Peter, jeszcze gorzej się czuł. Chciał żeby wszystko się ułożyło i głęboko w to wierzył, ale nie był do końca przekonany, że jego starszy brat zmieni się ot tak.

— Nie martw się, wszystko się ułoży — Daniel wyszeptał — Będę cały czas przy Tobie.

— Dziękuję — Szepnął ocierając łzy z policzka — Kocham Cię.

_____________

oto i shot, który liczy prawie 1000 słów...

dajcie znać czy się Wam podoba i czy chcecie drugą część! <3

snow is falling / one shots [ski jumping]Where stories live. Discover now