~3~

2.2K 135 173
                                    

-Nie zamierzam tu dłużej pracować. Mam dość. – powiedziałam wściekła, ciskając zwitkiem papieru na jego biurko, za którym siedział, trzymając dłonie w kieszeniach swojej marynarki.

Czarne, hipnotyzujące tęczówki Kima przeszyły mnie na wylot. Była w nich jedynie kpina, politowanie. Obojętność. Typowa dla niego obojętność.

To właśnie przez nią mogłabym rozpoznać jego oczy wszędzie, na tle tysiąca innych.

Zawsze patrzyły na mnie tak samo.

Wzruszył ramionami.

Wciągnęłam powietrze. Każde jego spojrzenie, a nawet gest świadczył o niechęci do mnie. Nawet więcej niż niechęci.

-Tylko posprzątaj po sobie biuro.

,,Tylko posprzątaj po sobie biuro"

Nie ,,poczekaj, porozmawiamy" albo ,,przepraszam".

Tylko posprzątaj po sobie biuro. Jedyne pięć słów, jakie ma do powiedzenia na koniec naszej wieloletniej współpracy, niosącej tak imponujące efekty na tym rynku.

Nie patrząc na niego odwróciłam się na pięcie i bez słowa wyszłam.

Idąc korytarzem szybkim krokiem, szukałam w tłumie pracowników znajomej twarzy szefa, Parka Jimina. Jego czarnej, lekko przydługiej czupryny, ciemnych uśmiechających się oczu i pełnych, różowych ust.

Jest.

Znalazłam go. Stał przy automacie, kupując kawę.

I wtedy mnie zobaczył. Podeszłam do niego, gdy pomachał mi ręką.

Uśmiechnął się, jednak widząc w jakim jestem stanie, zrezygnował i spoważniał.

Zmarszczył brwi.

-Tae?

Pokiwałam głową. To było już jak nasze wspólne hasło.

Tae. Kim Taehyung.

Jesteś zła? – Tae.

Jesteś smutna? – Tae.

Coś się stało? – Tae.

Czemu znów słyszeliśmy krzyki?

Kłóciliście się? – też Tae.

Jimin spojrzał na mnie smutno spod swoich gęstych rzęs.

- Przepraszam za niego, Blue. – przytulił mnie.

,, Nie szkodzi" chciałam powiedzieć. W końcu czasem trzeba kłamać.

Powiedziałam więc:

-Nie szkodzi.

* * *

Obudziły mnie gorące promienie słońca, dochodzące z lekko uchylonego okna. Było słonecznie. Nawet bardzo, co było dla mnie niemałym zdziwieniem. Czułam ciepło na twarzy, przyjemny, delikatny wiatr owiał moje nagie ramiona, odkryte przez zsuniętą pościel.

To był sen.

Tylko sen.

Ziewając, kątem oka spojrzałam na przesuwającą się w prawo wskazówkę zegara, powieszonego na ścianie centralnie naprzeciwko mojego łóżka.

11:46

Cicho westchnęłam i narzucając na siebie pierwszą - lepszą bluzę, wstałam. Dzisiaj była sobota, co znaczyło wolne od pracy. Weekend jak każdy inny, na pewno Soonhae coś zaplanowała, nawet mnie nie informując. Zawsze tak było. Na przykład kiedyś, parę minut przed wyjściem oznajmiła mi, że zabiera mnie na koncert jakiegoś europejskiego zespołu. Innym razem do kina na najgłupszą komedię świata, a jeszcze innym na występ kapeli jej brata w jakimś pubie. To ona z naszej dwójki była typem dziewczyny, bez której nie miałabym życia. Nawet swojego byłego chłopaka, Hyeonggu poznałam dzięki niej. W Seulu znała prawie każdego, zadawała się z wszystkimi i również wszyscy ją lubili. Nawet raz okręciła wokół swojego palca Jimina, gdy na siebie wpadli, jak była mi coś przekazać.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now