~4~

1.7K 112 36
                                    

Jak w transie, wyszłam z tego biura. Czułam nieprzyjemne mrowienie w brzuchu, a słowa, które od niego usłyszałam, wciąż obijały mi się o uszy.

„Mnie wszystko wolno".

Wszystko.

Cicho prychnęłam pod nosem, sama już nawet nie wiedząc, co mam czuć. To na pewno nie była czysta złość. Bardziej byłam w szoku i to głębokim. To nie miało sensu. On nie miał sensu, działał pod wpływem... no właśnie. Czego? Emocji? Może chciał się zemścić, za to, że wtedy, po moich urodzinach tak to się skończyło?

Nie wiedziałam.

Szłam przed siebie, zamyślona, twarze innych migały przede mną jak zamazane światełka na ulicy.

Przygryzłam swoje usta: wciąż czułam na nich dotyk jego ciepłych warg, a na moich ubraniach unosił się zapach jego mocnych perfum.

Jedyną rzeczą, która mnie teraz zastanawiała, było pytanie, kiedy na powrót zacznie mnie olewać.

Tak jak wcześniej.

-Blue.

Podniosłam głowę. Przede mną stał uśmiechnięty Hongseok, niski, szczupły księgowy, od samego początku będący moim przyjacielem w tej pracy.

-Wszystko w porządku? - nerwowo się uśmiechnął, patrząc na jakichś punkt za mną i poprawiając okrągłe okulary. Zawsze tak robił, był bardzo nieśmiały, jednak było w nim coś, co przyciągało niemal każdego. Może uroczy wygląd dziecka, lekko za długie włosy, kolorowy aparat na zębach i te naciągnięte swetry, które cały czas nosił. Może jego szczere spojrzenie i bezinteresowność.


-Tak, wszystko okej. - powiedziałam, siląc się na uśmiech.

Ale nic nie było okej. Największy frajer chodzący po ziemi przed chwilą wbrew mojej woli mnie pocałował, a skutek tego był tylko jeden.

Nienawidziłam go jeszcze bardziej.

Pokiwał głową.

-To dobrze.

* * *

Rzuciłam za siebie kolejny, nieudany projekt.

Było ich już co najmniej tysiąc, jeden gorszy od drugiego. Brzuch bolał mnie od stresu, co chwilę gubiłam jakieś potrzebne mi przedmioty w bałaganie panującym zarówno w moim biurze, jak i w głowie. Ołówek do ręki, bezsensowne bazgranie, chwila wahania i do śmieci, a potem łyk zimnej już, starej kawy, kupionej w najtańszym automacie.

I znów to samo: kolejny nieudany. Podobnie jak jego poprzednik.

Blue.

Skup. Się. Skup się. Myśl o tym, a nie o Kimie.

To jedyna taka szansa dla mnie, dla Jimina, dla wszystkich pracowników.

Westchnęłam cicho. Dyrektor jednej z najpopularniejszych firm, zajmujących się designem chciał nawiązać z nami współpracę, co znaczyło, że potrzebowaliśmy zmiany. Plakatów, reklamy, dobrej idei i czegoś do zaoferowania.

I kto musiał to wszystko zrobić? Ja.

Kolejny telefon zadzwonił.

-Ta umowa jest już nieaktualna, do widzenia. - mruknęłam, wyrywając kolejną kartkę.

Mój wzrok padł na zegarek: 13.54.

Odłożyłam słuchawkę i zaczęłam wykręcać kolejny numer do agencji, utrzymującej nasze kontakty z wydziałem muzeum sztuki nowoczesnej w centrum Seulu, którego w projektowaniu zresztą pomagałam.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now