~35~

1.3K 88 45
                                    

Czas minął szybko i nawet się nie obejrzałam, a nadeszła noc i siedziałam w swojej wielkiej pracowni na samym strychu. Przed sobą miałam duże, czyściutkie i białe płótno, aż proszące się o zapełnienie go farbami. Po mojej głowie latało tysiąc różnych koncepcji, każda od siebie inna, milion pomysłów, a przede wszystkim nadzieja, iż jest to dobry pomysł i - co dla mnie najważniejsze - chłopakowi się spodoba.

Przygotowałam farby, paletę i fartuch, bo gdy malowałam zawsze strasznie się brudziłam i pewnie i tak byłoby tym razem. Zamknęłam drzwi na klucz oraz zaświeciłam wszystkie światła, ponieważ było już naprawdę późno, a nie było nic gorszego niż malowanie przy słabym oświetleniu. Byłam bardzo cicho. W końcu musiałam mieć pewność, że Tae śpi, prawda? Nie chciałam, żeby mnie szukał.

Westchnęłam i zaczęłam przeglądać zdjęcia na swoim telefonie. Parę miałam takich zabawnych, gdzie Taehyung zwyczajnie śmieje się czy kwadratowo uśmiecha. Inne z kolej były zrobione przeze mnie po kryjomu i nawet nie wiedział o ich istnieniu. To jest plus zabierania ze sobą zawsze komórki: chyba nie było dnia, żebym nie zrobiła mu zdjęcia.

Kiedyś brat powiedział mi, że trzeba uwieczniać to, co piękne.

W oko wpadło mi jedno zdjęcie: przedstawiało Taehyunga, który grał na gitarze. Był lekko zgarbiony, a jego oczu zmrużone w zamyśleniu. Był wprost piękny, wyglądał jak anioł.

Nie zastanawiałam się długo. Po prostu sięgnęłam po ołówek i zaczęłam robić delikatny szkic na płótnie. Myślałam o wszystkim: proporcjach, elementach, które u Tae są charakterystyczne, między innymi wąska szczęka, pełne usta, pociągłe, czarne jak smoła, hipnotyzujące oczy. I oczywiście dłonie: duże, męskie, cholernie szczupłe i żylaste dłonie, grające na instrumencie.

To musiało być dzieło.

* * *

Taehyung

-Kocham cię, wiesz? - spytałem. Byliśmy w ogrodzie, ona zbierała kwiaty. Wyglądała pięknie, jej twarz oświetlały promienie słońca, a ramiona podnosiły z każdym wdechem. Niemal słyszałem swoje bicie serca: serca, które biło dla niej. Dla Blue, najpiękniejszej, najmądrzejszej i jedynej Blue, najważniejszej kobiety w moim życiu.

-Kocham cię - powtórzyłem, lecz tym razem głośniej. Ona nie reagowała - Blue, do cholery, kocham cię! - wykrzyknąłem, lecz wtedy wszystko zaczęło się rozmazywać. Znikła ona, znikł ogród, znikły pachnące kwiaty.

Sceneria się zmieniła.

Był to pub. Zatłoczony, śmierdzący potem napalonych i pijanych ludzi pub. Każdy miał w ręce kufel z piwem.

I wtedy ponownie ją ujrzałem.

Siedziała przy barku tępo wpatrując się w płyn w kieliszku. Jej makijaż był cały rozmazany, a piękne oczy zaczerwienione od łez. Płakała, ale nikt nie zwracał uwagi. Na ten widok coś ścisnęło moje serce, poczułem ból, ale nie fizyczny.

-Coś się stało? - spytał się jej barman niewyraźnie, ale to dlatego, że wszystko widziałem i słyszałem przez mgłę. A nie tak wyraźnie, jak wcześniej.

-Straciłam wszystko, co miałam - odparła. Była taka... wyprana z emocji? Zmęczona.

-Wszystko? - facet zmarszczył brwi. Również wyglądał na zmęczonego, jakby nudna praca go nużyła.

-Kogoś, kto był dla mnie wszystkim - poprawiła się - Teraz już nie mam nic, to bez sensu. - powiedziała smutno. Chciałem pobiec ją przytulił, ucałować, usłyszeć głos z bliska, poczuć ciepło jej cudownego ciała, zobaczyć jej uśmiech, który tyle razy już dał mi nadzieję, gdy chciałem się poddać.

The last photography |K.ThHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin