~13~

1.5K 111 25
                                    

-Wszystko dobrze, Blue? – powiedział Jimin cicho, patrząc na mnie zza swoich gęstych rzęs i posyłając mi zaniepokojone spojrzenie – od rana jesteś jakaś nieobecna. Wyglądasz na zmęczoną – jego wzrok zatrzymał się na moich podkrążonych oczach. Było koło drugiej, czas przerwy w pracy. Właśnie siedzieliśmy w jego biurze, powoli popijałam zimną już, zrobioną przez Parka kawę.

Wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam. To słodkie, że chłopak się martwił. Szkoda było tylko, że zmęczenie było spowodowane osobą, o której nie miałam ochoty myśleć, a co dopiero widzieć. Od samego rana nie spotkałam go ani razu, dosłownie. Wiedziałam, że był, widziałam jego płaszcz wiszący na wieszaku w holu na naszym piętrze, jednak cóż.

Albo mnie unikał, albo miałam wyjątkowo dużo szczęścia.

-Nie mogłam dzisiaj zasnąć – powiedziałam, a Jimin ze zrozumieniem pokiwał głową i zbliżył swoją filiżankę do ust. Czy zatajanie przed nim dość znaczącej prawdy, że tak naprawdę ostatnią noc spędziłam z Kimem było kłamstwem? – przełknęłam ślinę.

-Jak chcesz, możesz wrócić do domu odpocząć – zaproponował z miłym uśmiechem. – mogę cię odwieść.

Pokręciłam głową i cicho się zaśmiałam. On naprawdę był idealnym chłopakiem. Już zazdrościłam jego przyszłej dziewczynie, oczywiście w pozytywnym znaczeniu, bo sama nie chciałabym być na jej miejscu.

-Nie ma takiej potrzeby, dam radę – odparłam. – ale dziękuję, Jimin. – uśmiechnęłam się słodko w stronę mężczyzny, którego policzki chwilę później pokryły się czerwienią. Kącik jego ust podniósł się ku górze.

-Nie ma sprawy, jakbyś miała jakiś problem, zawsze możesz do mnie przyjść – zaoferował. – co sądzisz o kolejnym spotkaniu? Kiedy masz czas?

Taehyung będzie wściekły. – pomyślałam podświadomie, za co od razu się skarciłam. Blue, nie myśl o nim. Jimin, nie Tae. Jimin.

Taehyung ma cię w nosie.

-Chętnie – pokiwałam głową, a jego uśmiech się poszerzył. – może dzisiaj po pracy?

-W takim razie poczekaj na mnie około piątej na parkingu. – oblizał wargi wciąż zarumieniony.

Pokiwałam głową. Przez ten cały czas miałam to dziwne wrażenie w sercu, że jednak coś zrobiłam źle.

Tylko dlaczego...? Nie byłam blisko z Parkiem, nie musiałam mu się z wszystkiego zwierzać. A jeśli chodzi o Tae? Tae się mną bawił. Miałam serdecznie dość jego humorków, on miał Yoosung, więc ja mogłam mieć Chim Chimma. Poza tym chyba nie musiałam mówić, że poza niechęcią nic mnie z nim nie łączyło.

Kompletnie nic. A już na pewno nie psychicznie, prędzej fizycznie; parę niechcianych, nieprzemyślanych pocałunków i jego dotyk. Ten pieprzony, uzależniający dotyk Kima.

Zmarszczyłam brwi, odrzucając wszystkie te negatywne, przytłaczające mnie myśli.

Znalazłam się w swoim biurze. Białe ściany, pełno obrazów, wszędzie się walających, zrobionych na szybko kolorowych szkiców – tak prezentowała się moja pracownia. Mnóstwo farb, pełno niezrealizowanych, ambitnych planów, zeszytów z moimi autorskimi tekstami. Zdjęcia z wystaw, koncertów, nad wielkim stołem jedna oprawiona fotografia z Kyu i Soon z moich ostatnich urodzin. Gdzieniegdzie kilka plastikowych kubków po kawie z automatu. Wiele książek, albumów.

Innymi i słowy – syf.

Westchnęłam i znudzona pokręciłam głową. Oczy same mi się zamykały. Reszta dnia w pracy tak właśnie mi minęła; udawałam, że coś robię, a tak naprawdę analizowałam każde moje posunięcie, każde słowo Taehyunga, zaproszenie na randkę od Parka. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now