~40~

1.3K 92 129
                                    

-Muszę się jeszcze przebrać – powiedziałam, po czym otworzyłam walizkę i zaczęłam szukać czegoś dobrego na taki upał.

-Po co, przecież wyglądasz ślicznie – mruknął.

Zaśmiałam się.

-Tu jest o wiele bardziej gorąco niż w Seulu. – odpowiedziałam. Miałam na sobie dresy i bluzę, a taki strój zdecydowanie nie nadawał się na taką pogodę – Poczekaj na mnie – poprosiłam i biorąc wybrane ubrania poszłam do łazienki.

Poprawiłam makijaż po długiej podróży, posmarowałam usta niewidoczną szminką ochronną i ubrałam cienkie, luźne spodnie oraz wąską bluzkę z dekoldem ,,v". Założyłam złoty naszyjnik; było idealnie, a do tego wygodnie.

-Możemy iść – powiedziałam, gdy znalazłam się w pokoju i przeczesałam rozpuszczone włosy ręką.

Tae spojrzał na mnie i lekko rozchylił wargi.

-Bolało, jak spadłaś z nieba? – spytał nagle, a ja westchnęłam.

Lepiej sam mi powiedz.

-Bolało – powiedziałam z rozbawieniem. Opuściliśmy hotel trzymając się za ręce, a ja gdy mijaliśmy recepcję posłałam tamtej kobiecie sarkastyczny uśmiech, na co skrzywiła się, ale również sztucznie uśmiechnęła i spojrzała na Kima spod rzęs, na co prychnęłam i mocniej złapałam jego rękę.

Naprawdę one wszystkie są ślepe? Nie widzą, że nie jest ani trochę zainteresowany?

-Gdzie najpierw? – spytałam chłopaka, gdy patrzył na mapę miasta na telefonie.

Zawahał się chwilę.

-Zależy na co masz ochotę. Możemy iść na jakiś obiad, a później po prostu pozwiedzać tak ogólnie. Do muzeum możemy iść jutro, jak już się rozpakujemy w pokoju.

Przytaknęłam.

-Dobry pomysł.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od centrum Nowego Jorku. Był tutaj straszny gwar, masa ludzi, a my ledwo się między nimi przeciskaliśmy. Było strasznie głośno, jak to zawsze w wielkich miejscach: na ulicach stało w korkach miliony aut, wyróżniały się jedynie żółte taksówki. Na wielkich bilbordach, znajdujących się na wysokich wieżowcach wyświetlane były jakieś reklamy, co chwilę przez przypadek na kogoś wpadałam.

-Przepraszam – powiedziałam po angielsku rumieniąc się zakłopotana, gdy tysięczny raz nie popatrzyłam przez siebie i właśnie jakiś wysoki brunet przeze mnie upadł.

-Nieszkodzi – uśmiechnął się, a ja chcąc mu pomóc podałam rękę, żeby wstał, jednak wtedy Tae wszedł do akcji i odepchnął go.

-Łapy przy sobie – mruknął gardłowo i zostawiając tamtego w połowie zdziwionego, w połowie rozbawionego, pociągnął mnie za sobą.

-Już się kretyn ślinił – powiedział pod nosem.

-Mówiłeś coś? – podniosłam jedną brew, a on pokręcił głową.

-Nic, nic – uśmiechnął się kwadratowo – To co chcesz zjeść? – szybko zmienił temat, na co rozbawiona zaśmiałam się.

Zazdrośnik.

-Może tutaj? – spytałam i wskazałam jakąś knajpę po prawej stronie ulicy, na jej rogu. Z tego co widziałam przez otwarte wejście było tam dość dużo ludzi.

-Okej – zgodził się i po chwili siedzieliśmy w środku, jak się później okazało restauracji z daniami z całego świata. Było tu bardzo gorąco przez tłum gości, a kelnerzy mieli niezły ruch. My akurat wybraliśmy tą część najbliżej zamkniętej kuchni, a najdalej drzwi, gdzie było mniej osób, by mieć choć odrobinę prywatności.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now