~14~

1.4K 94 39
                                    

-Ale śliczna! – wykrzyknęła staruszka, która podeszła do naszego stolika. Była bardzo niziutka i szczupła, a okrągłą twarz kobiety pokrywało mnóstwo zmarszczek, ale mimo to widać było, że zza wczesnych lat była piękna. Jej ciemne oczy, kontrastujące z cienką, bladą skórą patrzyły na mnie uśmiechnięte. Była to – jak się domyśliłam – babcia Parka, o której wcześniej wspominał. – to twoja dziewczyna, Jimin? – zapytała z entuzjazmem chłopaka, który słysząc to, nerwowo podrapał się po głowie.

-Koleżanka – poprawił cicho, unikając mojego wzroku.

Roześmiała się.

-Czy to ta Blue, o której tyle razy mi opowiadałeś? – nie zwracała uwagi na jego zaczerwienione policzki, za które zaczęła go tarmosić. Sama również się zaśmiałam; był to uroczy widok, szczególnie, że Park był dorosłym mężczyzną, a babcia traktowała go jak swojego najmłodszego „wnusia".

-Babciu... - jęknął, posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie. – tak, to ona.

-Miałeś rację, faktycznie ładna – spojrzała na mnie, a ja spłonęłam rumieńcem. – masz gust po babci.

Aha...? Czyli wcześniej już o mnie rozmawiali. Nie widziałam, co o tym myśleć.

Zaśmiałam się nerwowo.

Tak właśnie spędziłam resztę spotkania; gdy staruszka zniknęła pod pretekstem pracy, (a tak naprawdę chęci zostawienia nas samych) i kiedy kelner przyniósł nasze zamówienie, Jimin zaczął wymyślać coraz to nowe tematy do rozmów. Zaczęło się od kompozytorów, nawet zaproponował, że zabierze mnie do filharmonii na koncert muzyki poważnej, na co grzecznie przystałam, mając nadzieję, że zapomni. Nie chciałam być niemiła, ale szczerze mówiąc, to była najnudniejsza godzina w moim życiu. Gdy on cały czas coś mówił, ja jedynie milczałam, mrucząc ciche „tak", „masz rację" lub "okej". Myślami byłam całkowicie indziej. Gdzie?

W domu, zaraz obok Tae. Jednak nie było to możliwe, nie wiedziałam czego się spodziewać po sytuacji, która miała miejsce rano.

-A ty co o tym sądzisz, Blue? – drgnęłam, gdy usłyszałam swoje imię. Zapomniałam się i od dobrych paru minut w ogóle nie słuchałam chłopaka. Praca, rodzice, firma – to nie były tematy do ciekawej rozmowy. Raczej lista, jak zmarnować sobie swój wolny czas, który i tak już miałam rzadko.

Spojrzałam na zegarek.

-Jimin... - zaczęłam. – będę musiała już się zbierać. Jest dosyć późno – uśmiechnęłam się przepraszająco.

Również sprawdził godzinę.

-Masz rację – zaśmiał się. – a teraz chodź, odwiozę cię.

* * *

Gdy tylko wróciłam, pierwszym na co zwróciłam uwagę był fakt, że drzwi były zamknięte, co znaczyło, iż Taehyunga nie ma w domu. Odrobinę pocieszona tym faktem od razu skierowałam się do kuchni. Byłam zmęczona całym dzisiejszym dniem, pracą i okropną randką. Nalałam sobie zimnej wody, od tego wszystkiego zaschło mi w gardle. Wzięłam głęboki wdech i zdjęłam płaszcz, zostając w tym, co miałam wcześniej. Byłam zmęczona i zamiast iść się przebrać, włączając telewizję na pierwszym lepszym kanale siadłam na kanapie z kubkiem w ręku, szczelnie owijając się ciepłym kocykiem. I właśnie wtedy usłyszałam kroki.

Przyszedł Kim. Otworzył drzwi, które ostawiłam otwarte i nie zamknął ich za sobą na klucz. On po prostu nimi trzasnął.

Jednak ja ani drgnęłam, w tamtym momencie mój obiekt zainteresowania stanowiła szklanka, a nie sylwetka stojąca w korytarzu. Czy byłam zła? Zła na osobę, której udzieliłam dość znaczącej pomocy, w postaci dachu nad głową tak się zachowywała?

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now