~43~

1.2K 115 55
                                    

Szklane wieżowce, gwar, huk i chaos, a do tego ten nieprzyjemny zapach miasta – spaliny oraz specyficzny podmuch wiatru na twarzy i we włosach. Miejsce, gdzie możesz być sobą lub zwyczajnie kimś, kim chcesz być przez całe życie. Tutaj wszyscy są różni, nie wytykają palcami. Giniesz w tłumie.

Nowy Jork.

Dzień wyjazdu nadszedł nieubłaganie szybko. Byłam smutna z tego powodu. Nie chciałam wracać do smutnej rzeczywistości, nie chciałam znowu iść do firmy i siedzieć tam całe dnie, chciałam po prostu spędzić czas z Tae tutaj na plaży. Czas na rozmowie, dotyku. Czas, kiedy poznajemy się w inny sposób, co wiąże się z tym, że zależy mi na nim jeszcze bardziej. Zdałam sobie sprawę, że pokochałam właściwą osobę.

Przez resztę wycieczki chodziliśmy i zwiedzaliśmy różne inne zabytki Nowego Jorku. Dobrze się bawiliśmy, a Tae nie zapominał tego upamiętniać.

-Ten aparat nadal działa? – spytałam, gdy byliśmy na lotnisku przypominając sobie słowa matki, iż nie będzie działał wiecznie i powinno się robić zdjęcie wartym tego obiektom.

Chłopak westchnął.

-Tak, ale nie na długo. – odpowiedział ze smutkiem. Oddaliśmy swoje walizki i weszliśmy na pokład samolotu, gdzie od razu w twarz uderzyła mnie chłodna, intensywna, ale przyjemna klimatyzacja.

Zajęliśmy swoje miejsca z tyłu, po czym chłopak objął mnie ramieniem.

-Kiedyś musimy to powtórzyć – stwierdził uśmiechając się kwadratowo.

-Co dokładnie? – spytałam, gdyż byłam zamyślona i na początku nie wiedziałam, o co mu chodzi.

-Wycieczkę – zaśmiał się – A o czym ty pomyślałaś...?

Spłonęłam rumieńcem, jednak zasłoniłam czerwone ze wstydu policzki włosami i udawałam, że nagle zaczęła mnie interesować okładka książki, którą przygotowałam, jakby nudziło mi się podczas tak długiej drogi, jaką była odległość między Nowym Jorkiem, a Seulem.

Mruknęłam coś pod nosem, a Taehyung tylko pokręci głową rozbawiony i położył dłoń na moim udzie.

* * *

Siedziałam sama w domu rozpakowując się po podróży. Była niedziela, a ja w planach miałam odpocząć po męczącej drodze, zważając na to, że jutro już miałam wrócić do pracy po tym całym tygodniu wolnego. Jednak byłam bardzo wdzięczna Kimowi, że dzięki niemu mogliśmy się rozerwać.

Siadłam na kanapie przed telewizorem ze szkicownikiem w ręku, jednak coś mnie powstrzymało i przerwało ciszę panującą w mieszkaniu; w końcu Kyu i Soon znowu wybili i spędzali czas ze swoimi znajomymi.

Zadzwonił telefon. Wstałam i ziewając podeszłam do ładującego się telefonu. Na ekranie widniał obcy numer.

Zmarszczyłam brwi i odebrałam.

-Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Blue Williams? – usłyszałam głos jakiejś kobiety.

-Tak, to ja – powiedziałam niepewnie.

-Jest pani rodziną Kima Taehyunga? – spytała, a ja jeszcze bardziej się zdziwiłam.

-A dlaczego pani pyta?

-Taehyung uległ poważnemu wypadkowi. Prosił mnie, żebym przekazała pani, że chce się z panią zobaczyć.

Zamarłam.

-C-co mu s-się stało...? – wydukałam, a moje ręce zaczęły się trząść.

Taehyung uległ poważnemu wypadkowi.

The last photography |K.ThOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz