~29~

1.2K 92 33
                                    

Był poniedziałek rano. Grubo po siódmej, a ja w samej koszuli nocnej chodziłam po domu z nie ułożonymi włosami w poszukiwaniu wszystkich rzeczy, potrzebnych do pracy. Wypiłam wcześniej zrobioną kawę, wzięłam parę tabletek na ból głowy, który nie opuszczał mnie po ostatnich zdarzeniach. Moje oczy były zaczerwienione od płaczu, a łzy zostawiły mokre ślady na policzkach. Wyglądałam jak masa nieszczęścia, moje oczy były podkrążone. Jak u trupa.

Cały czas zastanawiał mnie on. Był jeszcze w domu? A może poszedł już do pracy? Nie będę patrzeć, wolę go unikać. Mam dość jego ostrych słów w moją stronę, mam dość tego, że za każdym razem, gdy go widziałam, moje serce przyspieszało i miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że jest mój, mój nie wyłączność.

Tyle, że nie był.

Ubrałam czarne, proste spodnie z paskiem w tali i zwykłą koszulkę z jakimś nadrukiem. Zrobiłam makijaż i zajął mi on dobre pół godziny, bo musiałam ukryć to wszystko. Nie mógł zobaczyć, jak bardzo mi go brakuje. Od razu zakpiłby sobie z tego lub rozpowiedział po wszystkich.

Zeszłam ma dół i sięgnęłam do lodówki po jogurt truskawkowy. Siadłam na jednym z wysokich krzeseł przy wyspie kuchennej.

Usłyszałam kroki. Zastygłam w bezruchu – z góry schodził Kim.

Ten sam Kim, który pokazał mi dom swojej babci, który uratował mnie przed tamtym oblechem i zmienił ostatnie parę tygodni w coś wyjątkowego. Był już gotowy go wyjścia, jego czarna koszula były niedbale wsadzona do ciemnych spodni, a krawat nie równo zawiązany. Jak zwykle wyglądał idealnie. Jednak mój humor znacznie się pogorszył z jego widokiem.

Nasze spojrzenia się spotkały. Jego chłodne z moim zagubionym. Zlustrował mnie z góry do dołu, uśmiechnął się kpiąco i prychnął pod nosem. Właśnie tak wyglądały nasz stosunki ostatnio; ja ukrywałam co czułam, a on zupełnie mnie olewał. Mijaliśmy się jedynie rano przed pracą lub w firmie. Ja zajmowałam się pracą, chcąc zapomnieć i skupić się na czymś innym, a on stukał Yoosung na boku. Do domu przychodził jedynie na noc, ale to i tak nie zawsze.

Nie ukrywam, byłam z tego powodu cholernie zła.

Wyszedł, trzaskając drzwiami. Ja zrobiłam ostatnie poprawki przed wyjściem i nie minęło wiele czasu, jak stałam przed wejściem do firmy. Dzisiaj musiałam dopracować do końca nasz projekt, a później Jimin zabierał mnie gdzieś, jak podejrzewam, pogadać o tym małym nieporozumieniu, dotyczącym tamtego artykułu.

Zdjęłam płaszcz, zasiadłam przy biurku, zakładając nogę na nogę i opierając głowę na ręce. Drzwi, jak zwykle zostawiłam otwarte, bo było to prostsze, niż jakbym miała co chwilę wołać „proszę" do innych pracowników, którzy dość często mnie odwiedzali, przynosząc nowe papiery i informując o nowościach, fuchach i tak dalej. W skrócie: typowa praca w firmie.

Westchnęłam i rozglądnęłam się znudzona po biurze. I właśnie wtedy usłyszałam kroki.

-Blue? – moim oczom ukazał się Jimin. – Masz chwilę czasu?

Zawahałam się.

-Chyba... tak. Coś się stało? – spytałam i spojrzałam na szefa. Dzisiaj wyglądał wyjątkowo dobrze: jego czarne włosy były ogarnięte w nieładzie to tyłu, miał na sobie czarne spodnie z dziurami, golf i na to beżową koszulę. Zauważyłam też kolczyki, które jedynie dodawały mu uroku.

-Właściwie to nie – mruknął przygryzając wargi. Podszedł bliżej, obie ręce miał w kieszeniach. Sprawiał wrażenie takiego... spiętego? Tak, chyba tak. Jednak w jego wykonaniu było to co najmniej seksowne i pociągające. – Po prostu... chciałem cię zobaczyć, Blue – spojrzał mi głęboko w oczy spod tych swoich idealnych, gęstych rzęs i oblizał dolną wargę. Widziałam, jak jego jabłko Adama się porusza.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now