~52~

966 80 11
                                    

Nadszedł czwartek. Dzień, kiedy miałam pierwszy raz iść na okres próbny do firmy foto-modelingowej pana Greena. Owy mężczyzna dzwonił do mnie wczoraj wieczorem i oznajmił, bym pojawiła się w owej firmie dokładnie o w pół do dwunastej.
Tak więc stałam przed jej drzwiami z mocno bijącym sercem. Mój makijaż był zrobiony na szybko, ubrałam na siebie w miarę elegancki strój. Mimo, iż nawet starałam się dobrze wypaść i nieskazitelnie wyglądać, wiadomo, że nie udawało mi się to. Nie dzisiaj.
Dlaczego? Bo od wieczoru, gdy pojechałam do Jungkooka minął zaledwie  jedendzień. Jeden, krótki dzień. Oczywiście cały przepłakany. Jeśli chodzi o samego Hoseoka, byliśmy wczoraj w szpitalu. Ja, Jimin i Jeon. Było grubo po dziesiątej, a namawianie pielęgniarek na wpuszczenie nas do niego o tak późnej porze, zajęło dobrze ponad pół godziny. Jung znajdował się w pustej sali na pierwszym piętrze.

Chlip, chlip, chlip. Kropelki deszczu uderzały o gładką powierzchnię brudnej szyby w jednym, małym oknie po prawej stronie chłopaka. Jedyne źródło światła w cichym, osamotnionym pokoju, oświetlające jego profil.
Nie płakał. Dlaczego miałby płakać? Był szczęśliwy. Szczęśliwy, ze mógł spędzić życie w towarzystwie osób, które tak mocno kochał. Mógł odejść z tego świata z dumą. Przeżył wszystko, co chciał przeżyć.
Kącik jest ust lekko drgnął ku górze. Będzie mu brakować przyjaciół. Jednak to był jego koniec, nie ich. On wciąż będzie w ich sercu.
Na zawsze. Do końca dni, gdy jedna, samotna trumienka na cmentarzu zostanie obrośnięta bluszczem, gdy płomyczki w zniczach zgasną, a kwiatki zwiędną.
Gdy jego uśmiech zostanie zapomniany przez ich wyobraźnię i będzie widoczny jedynie na fotografiach, które za parędziesiąt lat będą oglądać wnuki przyjaciół chłopaka.
Szkoda, że pożegnanie musi nadejść tak szybko - pomyślał. Chciałby zobaczyć całą jego gromadkę razem, tyle, że nie przy jego szpitalnym łóżku z hektolitrem łez w oczach i ściskających jego dłoń. Nie, gdy ich wzrok błądzi po jego słabym ciele, podpiętym do kroplówki.
Chciałby zobaczyć ich uśmiechniętych. Tak, jak kiedyś. To było jego jedyne marzenie teraz.
A sala wciąż była pusta. Tylko on i cztery ściany.

Cisza. Echo. Biel. Zapach środka odkażającego.

A dlaczego pusta? Bo była to sala przeznaczona dla tych, ,,którzy nie mają już szansy".
Sala, do której przychodzą codziennie lekarze, by sprawdzić, czy on wciąż żył. Czy bije mu puls, czy wciąż jest z nimi. Znudzeni patrzą w ekran, gdzie widnieje linia bicia jego serca. Spokojnie, umiarkowanie.
A już niebawem linia zniknie. Zatrzyma się. I wtedy stracimy go.
Chłopak oparł się głowę o poduszkę i zamknął oczy. Przed oczami wciąż miał obraz swoich przyjaciół.

Przygryzlam drżąca wargę, chcąc uformować oddech. Ostatni raz wytarłam policzek i biorąc głęboki wdech, przekroczyłam próg drzwi firmy.
Nie płacz, nie płacz, nie płacz.
Szlag, dlaczego ja tu w ogóle jestem? Dlaczego zajmowałam się takimi głupotami, gdy Hoseok leżał chory w szpitalu...?
Jestem okropna. Zawsze byłam okropna i żałosna, ale teraz przeszłam samą siebie.
Powinnaś tam być obok niego - skarciłam się w myślach i już zaczęłam się wahać, czy aby napewno ponownie nie złożyć wizyty chłopakowi, jednak wtedy ujrzałam jakaś kobietę, ubrana w elegancką koszulę i spódnice ołówkową, której wzrok rozbieganych oczu zatrzymał się na mnie. Ładna.
-Pani to Blue Williams? - spytała, gdy tylko podeszła bliżej. Czarne, kocie okulary opadały jej na prosty nos, czy patrzyły na mnie przenikliwie, a usta zaciskały w cienką linię. Mimo, iż sprawiała wrażenie chłodnej, ciepła zieleń jej oczu powodowała, że wcale się taka nie wydawała. Miała ładne, pełne usta, długie rzęsy, a jej pociągłą twarz okalały bujne, falowane i czarne włosy. Była bardzo opalona, szczupła i wysoka. Wyglądała jak jakaś asystentka czy recepcjonistka. Atrakcyjna i ułożona z teczką w ręce oraz kawą z automatu w drugiej.
-Tak, to ja - mruknęłam cicho, a ona wymusiła uśmiech. Byłam nieco onieśmielona. W końcu nie na codzień znajdowałam się w takich miejscach, a jeśli chodzi o foto-modeling, nie miałam kompletnie żadnego doświadczenia.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now