~28~

1.1K 110 47
                                    

Zamarłam z każdym jej słowem. Wszyscy byli w szoku, a ja czułam narastającą złość. Jak ona mogła coś takiego w ogóle powiedzieć? I dlaczego Tae nie reagował?

Naprawdę nie powinnam nic do niego czuć. Po raz kolejny tego wieczoru łzy stanęły w moich oczach, ale szybko odgoniłam je, mrugając.

-Jesteś zwykłą szmatą, Yoosung – warknęłam wściekła. – wszędzie widzisz wady, a sama myślisz, że niewiadomo kim jesteś. Nie będę traciła na ciebie więcej czasu, bo to, do cholery, nie ma sensu. Jesteś okropna. – powstrzymałam łzy. Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Może po prostu pod wpływem alkoholu łatwiej ulegałam emocjom, nie wiem. Ale czułam tyle na raz, że aż nie wiedziałam, co robić. Miałam ochotę się na nią rzucić.

Zaśmiała się kpiąco.

-Czy ty się widzisz, Williams? – prychnęła, zakładając nogę na nogę. – jesteś żałosna. Myślisz, że Tae zadaje się z tobą, bo cię zwyczajnie lubi? – zaśmiała się. Widać, że była bardzo pijana. – robi to jedynie dla mieszkania. Nie było ani jednego wieczoru, podczas którego choćby na chwilę nie przyjechał do mnie. W końcu ktoś musiał się nim zająć, jak ty nie umiałaś.

„Robi to jedynie dla mieszkania"...?

-To prawda, Tae? – spytałam ze smutkiem w głosie. Nawet nie umiałam go opanować. Nie byłam zła. Byłam zwyczajnie rozczarowana i przygnębiona.

Wzruszył obojętnie ramionami.

-Może. Zresztą to chyba nie twoja sprawa – nie patrzył na mnie. – w końcu nic nas nie łączy. I nigdy nie będzie.

-Nie oczekiwałam, że kiedykolwiek będzie, nie dowartościowuj się, Kim – powiedziałam płytko, chociaż w środku pękałam. Niemal czułam, jak moje serce przysłowiowo „łamie się na pół". Tak cholernie próbowałam powstrzymać płacz i pokazać, jak strasznie zależało mi na tym pieprzonym Taehyungu.

A raczej jak mi zależy. Bo ciągle mi zależy i wiem, że nie pozbędę się tego tak łatwo. To był pierwszy raz, kiedy zakochałam się na poważnie.

Ale oczywiście musiał to spieprzyć. Bo po co liczyć się z cudzymi uczuciami, skoro można od nich uciekać?

Nie mówiąc nic więcej, obróciłam się na pięcie i wyszłam. Tym razem nikt mnie nie powstrzymywał; nikt nawet nie próbował. Wiedzieli i rozumieli mnie, a przynajmniej na pewno moi przyjaciele. Milczeli, wpatrując się w moją oddalającą się sylwetkę.

A ja w spokoju mogłam wreszcie pozwolić dam upust łzom.

* * *

Nienawidzę cię, Kim, nienawidzę – pomyślałam po raz setny, pusto wpatrując się w jego ze zdjęć, które raz zrobiłam mu, jak spał. Wyglądał na nim jak mały chłopczyk, jego usta były lekko rozwarte, a oczy przymknięte. Naprawdę czułam do niego coś poważnego.

Odkąd opuściłam imprezę minęła raptem godzina. A ja już zaczęłam za nim tęsknić. Jak o tym myślałam, tęskniłam jeszcze bardziej. Tęskniłam, myśląc o jego kwadratowym uśmiechu, o tym, jak raz „namalował" mi ketchupem serduszko na kanapkach, jak pokazał siebie, swoje prawdziwe ja. Jak podzielił się ze mną swoimi problemami i pocieszał, gdy ja tego potrzebowałam. Nienawidziłam jego i nas razem. Może wmawiałam sobie, że ciężko było mi na niego patrzeć, ale podświadomie cały czas na to czekałam.

Kurwa, dlaczego to tak boli? Dlaczego Tae nie był taki jak Jimin? Albo dlaczego nie zakochałam się w Parku, tylko w nim – moim odwiecznym wrogu z pracy, który nie marnował żadnej okazji, żeby mi dokuczyć. Albo tak, jak teraz – wykorzystać.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now