~42~

1.3K 85 86
                                    

Niewiele później nadeszła ta wyczekiwana przeze mnie chwila: we dwójkę staliśmy pod Muzeum MOMA.

Był to wielki, wysoki i szary, nowoczesny budynek z czarnym, gigantycznym napisem nad szklanymi drzwiami: „The Museum of Modern Art.". Stało pod nim mnóstwo ludzi, w tym dużo turystów. Wszyscy szybko się przemieszczali, a ja stałam jak zaczarowana wpatrując się w to magiczne miejsce – kolebkę sztuki, gdzie zgromadzony był cały jej potencjał. Oczami wyobraźni już widziałam wszystkie te postimpresjonistyczne dzieła van Gogha, ekspresyjne Egona Schiele, impresjonistyczne Moneta czy kubistyczne Pabla Picassa.

Tyle marzyłam, żeby tu być. Tak długo czekałam na ten dzień i teraz byłam niewyobrażalnie szczęśliwa, że mogłam go spędzić z Kimem.

Chłopak z uśmiechem na twarzy chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Znaleźliśmy się w środku. Ujrzałam wielkie pomieszczenie, po prawej stronie którego stały trzy, długie kolejki, każda do kasy, gdzie sprzedawano bilety.

Obróciłam się wokół własnej osi. Mimo, iż nie było tu żadnych dzieł, a jedynie ulotki z wystaw, sklepik muzeum z plastycznymi przyborami, szatnie i łazienki czułam tą atmosferę w powietrzu. Już nie mogłam się doczekać, aż zobaczę te wszystkie rzeźby, obrazy czy instalacje na żywo, a nie na zdjęciach w Internecie czy w albumie z reprodukcjami.

Czekaliśmy paręnaście minut i kupiliśmy wyczekiwane bilety. Oczywiście chłopak uparł się, że to on płaci, więc nie miałam za dużo do gadania.

Znowu złączył nasze dłonie i poprowadził w stronę pierwszej sali z wystawą z rzeźbami. Rozpoznałam rzeźbę organiczną, w tym dzieła Henry'ego Moora, jednego z moich ulubionych rzeźbiarzy. Wokół nas było dużo ludzi. Gdy ujrzałam to wszystko, w moich oczach pojawiły się świeczniki.

Było tu pięknie.

-Blue, uśmiech – usłyszałam niski głos Taehyunga, który poprosił bym stanęła obok jednej z rzeźb. Wyciągnął aparat, który dostał na urodziny od swojej matki i pstryknął mi parę zdjęć.

„-Ten aparat uwieczniał najlepsze lata naszego życia. Jeszcze jest sprawny, ale nie podziała za długo – stwierdziła – To pamiątka rodziny Kimów. Gdy będziesz z niego korzystał, pamiętaj o tym. Zrób zdjęcie tego, o czym nie chcesz zapomnieć."

Nie chciał o mnie zapomnieć.

,,Za każdym razem gdy ze sobą rozmawiamy
Każde słowo buduje tę chwilę
Próbuję przekonać siebie, że tego nie potrzebuję
Chociaż wiem, że tego chcę"

Następną salą była sala z wielkimi obrazami, ledwo mieszczącymi się na gigantycznych ścianach, oprawionych w piękne, złote i bogato wyglądające ramy. Zauważyłam dzieło „Lilie wodne" Moneta.

-Wow – podeszłam do niego i przyjrzałam się mu z bliska. Kątem oka zauważyłam, że Tae zrobił mi kolejne zdjęcie, po czym uśmiechnął się delikatnie pod nosem.

Zrównał ze mną kroku i złapał za rękę. Przez cały czas zwiedzaliśmy w ten sposób, chłopak co chwilę robił mi zdjęcia. To przy autoportretach Egona Schiele, przy „Słonecznikach" Vincenta. Upamiętniał chwile spędzone ze mną, a ja również ciszyłam się, bo przynajmniej oboje będziemy mieć pamiątkę, gdy to wszystko się zakończy. Oczami wyobraźni widziałam nas za parę lat, oboje z kimś nowym przy boku, ale wciąż z tymi oprawionymi w ramki fotografiami przedstawiającymi najpiękniejszy okres w naszym życiu.

Jednak czas mijał nieubłaganie i parę godzin później już staliśmy na zewnątrz pod muzeum.

-To był najlepszy dzień w moim życiu – westchnęłam, gdy chłopak posłał mi uśmiech.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now