~19~

1.3K 94 26
                                    

Kiedy film się skończył, oboje stwierdziliśmy, że pójdziemy na obiad na miasto, a później gdzieś się przejść na spacer. A raczej ja go na to namówiłam; chłopak wolał zostać w domu i - jak to ujął - poprzytulać się.

Zaszantażowałam go, mówiąc, iż zrobimy to później. Ubrana w cienką, beżową kurtkę z podwiniętymi rękawami założyłam martensy i po chwili oboje znaleźliśmy się na zewnątrz. Przez całą drogę do centrum Seulu, które znajdowało się stosunkowo blisko mojego mieszkania szliśmy trzymając się za ręce. Co chwilę chłopak się odzywał, mówił jakieś żarty. Uśmiechał się, a wtedy i ja to robiłam. Tak miło było patrzeć na niego, kiedy był szczęśliwy, a nie gburowaty. W ogóle chyba zaczęłam lubić spędzać czas z Kimem. Nie wiedziałam tylko, czy to na pewno dobrze, ale jednego byłam pewna: praca będzie o wiele lżejsza, jeśli nasze stosunki się poprawią.

-Wiesz, zawsze chciałem nazwać swój samochód Jimin - powiedział w pewnym momencie, na co popatrzyłam na niego zdziwiona, podnosząc jedną brew. - wtedy mógłbym mówić „I park Jimin". - dodał między wybuchami śmiechu. Zaczął głośno rechotać, ocierając niewidoczną łzę i spojrzał na mnie.

-Nie śmieszy cię to? - wydął wargi w podkówkę. - Ale rozumiesz chyba? - popatrzył niepewny, gotowy do tłumaczenia mi żartu, który przed sekundą opowiedział.

Pokręciłam głową rozbawiona. Tae po raz kolejny zachowywał się jak dziecko, co było dziwne i rozkoszne jednocześnie.

-Ogarniam, spokojnie.

-To czemu się nie śmiejesz? - spuścił wzrok, ale chwilę później znowu popatrzył na mnie, pełny entuzjazmu. - Wiem już, opowiem ci następny! - ucieszył się, klaskając rękami.

Wzruszyłam ramionami.

-Jak chcesz - powiedziałam, widząc w oddali zarysy wielkich, drogich sklepów, czy tych restauracji, gdzie stołowali się jedynie bogaci biznesmeni z wyższej półki.

-Ile zarabia mechanik? - spytał z iskierkami w oczach, oczekując na moją reakcję. Gdy spojrzałam na niego pytająco, mrucząc, że nie wiem, powiedział:

-Cztery koła! Rozumiesz? - po raz kolejny wybuchnął śmiechem - Cztery koła! Haha!

Widząc to, mimowolnie uśmiechnęłam się. Nawet nie umiałam tego wytłumaczyć, ale zrobiło mi się cieplej na sercu.

Mimo było patrzeć, jak przy tobie ludzie zmieniają się na lepsze. Nawet jeśli było to spowodowane uczuciem do innej dziewczyny.

-A teraz coś nowego - powiedział, gdy szliśmy i objął mnie ramieniem - Dlaczego rycerz nie może zapiąć bluzy?

-Nie wiem... - powiedziałam udając zaciekawienie. Chłopak zaśmiał się.

-Bo ma problem z zamkiem! - spojrzał na mnie. - Dobre, prawda? Problem z zamkiem!

Pokiwałam nieprzekonana głową, choć później i tak dołączyłam do chłopaka i zaraz po chwili oboje głośno się śmialiśmy. On ze swojego żartu, ja z jego reakcji i tego uroczego, kwadratowego uśmiechu, który wręcz przyprawiał mnie o szybsze bicie serca.

-A tak à propos rycerzy... - spoważniał - Zostaniesz moją księżniczką? - znowu się uśmiechnął i obrócił mną wokół własnej osi, tak, że wpadłam w jego ramiona. Przytulił się i włożył twarz w moje rozwiane, rozpuszczone włosy.

Zarumieniłam się, a moje serce znowu przyspieszyło.

-C-co?

Spojrzał na mnie.

-Będziesz moja? - spytał cicho poważniejąc - Nie zostawisz mnie?

Zamarłam.

Ja go nie zostawię. To on mnie zostawi. Jak zawsze.

Przełknęłam ślinę. Przecież nie będę go okłamywać.

-To nie takie proste, Tae - powiedziałam cicho, a iskierka w jego oczach znikła.

-Jest. - szepnął cicho łapiąc mnie za rękę. - Naprawdę jest, udowodnię ci.

Spuściłam wzrok.

-A co jeśli nie? - no właśnie. Co wtedy? Przecież nie chcę niszczyć jego relacji z tamtą dziewczyną. Nawet jeśli od wczoraj nabrałam do niej negatywnego stosunku.

-Po prostu mi zaufaj. Ten jeden raz. Zapomnij o problemach i zwyczajnie się uśmiechnij.

Kąciki moich ust lekko podniosły się ku górze.

-Widzisz? - Tae lekko musnął opuszkami palców moją dolną wargę. - Powinnaś robić to częściej. Wyglądasz teraz pięknie.

Na moich policzkach po raz kolejny pojawił się rumieniec.

-Dziękuję. - powiedziałam. Resztę drogi w ogóle się nie odzywaliśmy, jedynie szliśmy trzymając się za ręce i będąc pogrążeni w przemyśleniach. Przynajmniej ja, bo jeśli chodzi o Kima, to pod nosem mruczał jakąś cichą melodię, w której rozpoznałam tą, którą grał, jak przyszłam do jego pokoju w trakcie burzy.

-Jesteśmy - powiedział, gdy stanęliśmy przed wejściem do jakiejś restauracji, wyglądającej na bardzo drogą. Nad drzwiami była napisana jej nazwa „laseubeli cheonsa", a w powietrzu roznosił się zapach wina i kwiatów. Z tego co widziałam, w środku było bardzo mało ludzi.

-To tutaj? - spytałam zdziwiona. Wcześniej chłopak opowiadał mi o jakiejś sprawdzonej restauracji, gdzie często przychodził, ale tego się nie spodziewałam. Tylko jedno słowo to określało: luksus. Niezaprzeczalny luksus.

-Tak - blondyn pokiwał głową i pociągnął mnie w stronę wejścia. Pomógł mi zdjąć płaszcz i po chwili oboje siedliśmy naprzeciwko siebie w najbardziej oddalonej od reszty gości części.


The last photography |K.ThOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz