~24~

1.4K 92 22
                                    

Leżałam jeszcze chwilę w jego objęciach. Milczeliśmy, oboje pochłonięci w zamyśleniach; słowa nie były potrzebne. Ciężko było mi uwierzyć w to wszystko. Nie dało się ukryć, że w moim życiu ostatnio dużo się działo, w tym skomplikowana relacja z Tae. Od jakiegoś czasu, gdy o nim myślałam, a zdarzało się to dość często, uśmiech nie schodził z moich ust, przed oczami cały czas miałam jego kwadratowy uśmiech. Odliczałam sekundy do zobaczenia chłopaka, do przytulenia go i każdej, krótkiej czy długiej rozmowy, którą później i tak odtwarzałam w głowie tysiąc razy, niczym sceny starego filmu. Zdawałam sobie sprawę, co nadchodzi i cholernie się tego bałam. Można powiedzieć, że Koreańczyk stał mi się bardzo bliski. W końcu zawsze szybko przywiązywałam się do ludzi, mimo, że później tego żałowałam.

Jednak nie zawsze miało to złe skutki. Ale byłam pewna, że z nim będzie miało. Był nie do przewidzenia, jednego dnia twierdził, że chce, żebym go nigdy nie opuszczała, a drugiego sam każe się wynosić.

-Blue – mruknął nagle Taehyung, nadal trzymając głowę w moich włosach i przerywając moje przemyślenia. – telefon ci dzwoni.

-Co? – otrząsnęłam się i wtedy usłyszałam stłumiony dźwięk dzwoniącej komórki. – aaa, telefon. Poczekaj. – poleciłam, od razu wstając, na co on wstał ze mnie niezadowolony, prawie spadając z kanapy, gdy z impetem sięgnęłam po uciążliwe urządzenie. Poprawiłam bluzkę, która wcześniej mi się zsunęła. Tae bezczelnie się gapił na mój dekold, więc nie uciekło to jego uwadze. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie uśmiechnął się chamsko pod nosem.

Pokręciłam głową i sięgnęłam po komórkę, kierując się w stronę kuchni, na co on odprowadził mnie swoim wzrokiem.

-Halo? – spytałam od razu, nawet nie patrząc, kto się do mnie dobija i ziewnęłam głośno. Wciąż czułam na sobie spojrzenie dwóch, ciemnych tęczówek mojego tymczasowego współlokatora.

-Blue? – usłyszałam polski głos i zamarłam. Damski, szorstki, wysoki i nieprzyjemny, poważny głos. Jak zawsze niesamowicie irytujący. Głos, należący do osoby, która jeszcze niedawno bez skrupułów wyrzuciła mnie z domu, mówiąc, że nie ma zamiaru mieszkać pod tym samym dachem z mordercą jej ukochanego syna. – to ty? – niecierpliwiła się. – wiesz, ile szukałam tego numeru? – naskoczyła na mnie surowo, na co zacisnęłam pięści.

Nie docierały do mnie jej słowa. Odruchowo jeszcze raz spojrzałam na ekran telefonu, jakby nie wiedząc, czy mam omamy, czy to naprawdę się dzieje. Byłam w szoku.

-Mama...? – spytałam cicho, nawet nie wiedząc, czy słyszała. Powiedzenie tego jednego słowa sprawiło mi tyle bólu, już dawno czułam, jakbym została na tym świecie jako sierota. W zapomnieniu matki, która miała mnie zwyczajnie w nosie.

To ona. To ona dzwoniła, pierwszy raz od tamtego feralnego wypadku.

-Po co dzwonisz? – warknęłam cicho. Złość, zbierająca się od tego dnia, zaczęła we mnie buzować. – znowu chcesz na mnie krzyczeć i powiedzieć, że wszystko było moją winą? Jeśli tak, to daj sobie spokój – przełknęłam ślinę.

Oczami wyobraźni widziałam, jak zaciska szczękę. W końcu nienawidziła nieposłuszeństwa. Zawsze mi to wypominała.

-Milej – upomniała mnie. – nie musiałam do ciebie dzwonić, ale to zrobiłam.

Prychnęłam.

-Nikt ci nie kazał.

Zamilkła. Czułam, że jest wściekła.

-Dzwonię tylko, żeby powiedzieć ci, że przyjeżdżamy z ojcem do ciebie, do Seulu. Mamy do pogadania.

Zamarłam.

The last photography |K.ThWhere stories live. Discover now