{[42]} MARATONIK #3

275 16 25
                                    

Catherine POV.
Zamurowało mnie. Zatkało. Ruskie kakao.

(dop.aut-dobra sora)
v
Kiedy zobaczyłam to coś zostałam oszołomiona. Jak on to zrobił, bez mojej wiedzy? To jest możliwe?
-Jak tego dokonałeś? Bez mojej wiedzy?
-Widzisz, Cath... Ty nie jesteś do końca demonem, nie jesteś do końca shinigami, ani nie jesteś do końca aniołem. Jesteś czymś innym, złotko.-Mówił z przerwami na salwy śmiechu.- Z tego co mowił Claude, ty jesteś władcą. Ty jesteś panią wszystkiego. Ty jesteś czymś, co miało nadchodzić wiekami.
-Czyli?- Ja pizdu. Nie może przejść do konkretów?
-Ty myślisz, że to wiem? Może mi on to mówił, ale żeby go słuchać...- Błagam, stop.
-Zaczynasz temat, o którym wiesz tyle co gówno.- Mój głos zaczął się podnosić.- Zacznij używać mózgu!
-Nie drzyj pyska, bo ci jad tryska. A z resztą... Może się sama chcesz dowiedzieć odpowiedzi na to nurtujące pytanie?
-To propozycja? Coś nowego.
-Właściwie to i tak nie masz wyboru.- Powiedział, a ja znowu zobaczyłam biaĺy błysk, a po nim coś, czego w ogóle nie pamiętałam.

-Carmen? Wiesz, że to co zrobimy, jest zakazane? Zabiją nas, albo wygnają. To nie jest mądre.- Mówił mężczyzna o jednym jasnozielonym oku, a drugim w kolorach różu. Różu, który się mienił niczym diamenty.

-Nior... Błagam cię. Twoi rodzice zrobili to samo, a nic im nie zrobili. Nie przesadzasz czasem?- Powiedziała kobieta w białej szacie i skrzydłami anioła. Jej cera była równie blada co strój, a jedynym kontrastem były jej długie, czarne włosy.

-Masz rację... Niepotrzebnie się denerwuję. Jednak masz pojęcie, co to będzie za sensacja? Książę podziemi i symbol neutralności, a prawie pokoju pomiędzy żniwiarzami, a demonami z aniołem. To doprowadzi do wojny.
-Albo do symbolu jedności i porównania.- Powiedziała kobieta spokojnym głosem.
-A kto nam udzieli ślubu?- Mężczyzna znalazł poważny problem.
-Ty sam możesz. Jesteś praktycznie wszechmocny.

Kolejny błysk.

-Doktorze? Co z dzieckiem?- Spytał ojciec.
-Narazie jest jeszcze młoda, ale w przyszłości przez zmieszanie genów będzie potrzebować takich czynności jak homo sapiens sapiens. Sen i jedzenie, jakie je ten gatunek będą jej niezbędne.- Powiedział mężczyzna z okularami i oczami takimi, jak jedno z oczu Niora, które przybierało zielone barwy.
-Zachoruje na jakąś poważną chorobę? Będzie mieć takie problemy jak ludzie?- Mówiła kobieta.
-Właściwie, to będzie ona taka jak inni ludzie, tylko, że oczywiście z państwa umiejętnościami, które się pokażą w wieku około sześciu lat, gdyż będzie ona dojrzewać tak jak ludzie, z czym po procesie dojrzewania będzie ona wiecznie młoda.
-Dziękujemy. Strasznie nam pan pomógł.- Powiedział mężczyzna z wielkim podziękowaniem w głosie.

Następny błysk.

Matka trzymała dziewczynkę w swoich ramionach pośród martwych ciał. Obraniał ich jej mąż.
-Odejdź, ojcze! Zostaw nas!- Prosił podczas walki.
-Nigdy nie zostawię czegoś takiego spokojowi. Szukałem ciebie, a ty zdradzasz nas wszystkich, a dla dodatkowej radości jeszcze płodzisz dziecko!
-Nie pozwolę ci ich skrzywdzić.- Powiedział mężczyzna. W tej sekundzie on mocno naparł na ogromnych gabarytów mężczyznę.
Zmarli oboje.
-Mamo? Co się stało?- Pytała trzylatka.
-Nic, Catherine. To tylko szczęście w nieszczęściu.

Białe światło znów mnie oślepiło.

-Nie przestawaj ćwiczyć! Musisz być idealna!- Krzyczała matka do swojej córki, która zapłakana siedziała przed fortepianem.
-Mamo, proszę...
-Graj.
Jedno z preludiów Bacha rozbrzmiało na instrumencie.
-Przeciętny by powiedział, że to jest wybitne. Ale dla mnie, było to proste.
-Przepraszam.

Pierdolona biel.

Siedmiolatka podeszła do jednego z murów, przy którym zauważyła zwołki.
Zwłoki jej matki.
Skrzydła kobiety były odcięte, a kosa pozostawiła charakterystyczny ślad na jej klatce piersiowej.
-Mamo... Wstań... Mamo! Przestań w tej chwili!- Krzyczała dziewczynka.- Przestań!
Nagle dziecko poczuło silny ucisk na swoich ramionach.

Błysk.

Dziecko siedziało w małej klitce o ścianach z betonu, pustakami jako łóżko i malutkim oknem, które było całe w kratach.
-407.- Powiedział z rosyjskim akcentem demon, po czym dziecko wystawiło rękę za przerwę między kratami, ktore miały pełnić funkcję drzwi. Mężczyzna się uśmiechnął i wstrzyknął dziewczynce narkotyk.
-Do dzisiaj nie rozumiem, jak bardzo musieliśmy być inteligentni, aby zrobić ostrza strzykawek z resztek kos żniwiarzy.
-To ja byłem, jełopie.- Powiedział rosjanin o rudych włosach, który przed chwilą podawał prawie ośmiolatce serum.
-Wszystkie salwy w twoją stronę, Doktorze Kalashnikov.- Po tych słowach czarnowłosa wyrwała kratę z okna i wyszła. Jak gdyby nigdy nic.
-Gonić ją.
Wszyscy żołnierze z pościgu zostali zabici.

Błysk, a po nim już brak retrospekcji. W końcu.

-Współczuję, skarbie.- Powiedział Alois, a ja byłam wtedy tak oszołomiona, że aż nie kontaktowałam. Po tym wszystkim przypomniałam sobie wszystko. Przypomniałam sobie rodziców, ich śmierć, pracę jako morderca celów z zaświatów. Wszystko.- Czyżby mały szok, słońce?- Zaczęłam płakać. Płakałam do tego stopnia, iż przytuliłam blondyna, który wcześniej uklęknął i zniżył się do mojego poziomu.
-Już dobrze. Ze mną wszystko będzie dobrze.- Powiedział gładząc mój kark, a potem zjeżdżając do zawiązania od sukienki.
Kiedy otworzyłam oczy znajdowaliśmy się w pokoju, który był cały w złocie. No tak, jak już coś robić to na bogato.
Alois rozwiązał tył mojej sukienki po czym ona sama się zsunęła w połowie, ukazując moje chude ciało, które było całe w ranach.
-Aj, kochana. Kto ciebie tak urządził, co?- Spytał Alois, podchodząc do mnie i zdejmując resztę ubrania.
Stałam w samych wiązanych kozakach na obcasie. Niczym więcej.
Alois dalej pozostając w swoim stroju pociągnął mnie na łóżko i zaczął całować moją szyję, która była również cała w ranach.
Nie wiedziałam co się dzieje, ale czułam, iż nie jest to złe, a wręcz przyprawiało mnie o dziwny stres.
-Catherine... Kocham cię, rozumiesz?- Nie odpowiedziałam, tylko czekałam na jego dalsze ruchy.
Zjeżdżał w dół mojego ciała, po czym zatrzymał się na biodrach. Spojrzał na mnie swoim psychicznym wzrokiem i się uśmiechnął. Zaczął delikatnie gładzić palcami mój brzuch, ktory był wychudzony.
-Cath... Rozumiesz już, jak bardzo ciebie pragnę przy mnie?








Lovely sister-Kuroshitsuji {[Ciel X OC]}Where stories live. Discover now