{[54]}

192 16 21
                                    

Catherine POV.
Krzyczałam całym gardłem, próbowałam się ruszyć i chociaż na chwilę zaprzestać tej chorej operacji.
Nie mogłam liczyć na jakiekolwiek uśpienie, przecież muszę wiedzieć jak znosić ból.
Każdy ból, niezależnie od tego, jak silny by nie był.
Czułam, jak skalpelem rozcinają moją prawą rękę.
Nagle kawałek mojej skóry został oderwany, a ja rykłam całym gardłem.
Nie wytrzymałam tego. Zaczęłam z nadzieją nabierać dużo powietrza, ale nic to nie dało, a ja nie wytrzymując tych tortur odbiegłam z tego świata mdląc.

-Skoro jesteśmy już zdani na siebie, powiedz mi jak masz na imię.
-Catherine Caramell.- Usłyszałam rozmowę dwóch dzieci, słysząc po głosie, iż są przerażone.
-Tak więc wiedz, że nie nazywasz się już Caramell, tylko Catherine Phantomhive i jesteś siostrą Ciela Phantomhive.- Nagle pojawił się obraz dziesięcioletniego chłopca, który patrzył na mnie miłym wzrokiem, ale płakał.

Wszystko odeszło, pozostała jedynie ciemność i głuchota, póki nie poczułam igły zszywającej miejsce, które wcześniej było rozcięte, jednak nie interesowało mnie to, ponieważ, to, co zobaczyłam odpływając dalej zajmowało mi głowę przez podobieństwo między chłopcem, którego widziałam, a mężczyzną, który był w rezydencji.
Po chwili podszedł do mnie inspektor i już miał zadać mi jakieś pytanie ze swoim chytrym uśmiechem, ale ja go wyprzedziłam.
-Kiedy miałam złapać dla inspektora tamtego demona, był tam też jeszcze jakiś chłopak.-Spojrzałam na inspektora, a ten wydawał się być nerwowy.- Mam z nim coś wspólnego?
-Zapomnij o nim. Coś ci się pomieszało.- Mówił, ale widziałam, że kłamał.
-Kim dla mnie był?
-Zapomnij!- Wykrzyczał do mnie rosjanin.

Ciel POV.
-Sebastianie...- Zacząłem zdanie, a ten odwrócił się do mnie.-...Do czego byś porównał jej siłę? Jej wytrenowanie?
-Paniczu, naprawdę musi panicz teraz o tym rozmawiać?- Spytał się, a ja kiwnąłem głową.- Do armii mrocznych żniwiarzy. Jest naprawdę silna, a to dość niepokojące.
-Chcę ją. Tęsknię za nią, wiesz? Była wszystkim...
-Rozumiem, paniczu. Strata bliskich zawsze boli najbardziej, a kiedy widzimy ich odmienionych na gorsze, czujemy jakby nasze serce było krojone.
-Przecież ty nic o tym nie wiesz... W ogóle masz serce?
-To rozmowa ja inną okazję, paniczu.- Powiedział i się do mnie uśmiechnął, co mnie delikatnie mówiąc zdenerwowało.
-Co o niej w ogóle sądzisz?
-To znaczy?
-Eh, na przykład co sądzisz o jej zmianie...
-Diametralna.- To żeś się rozgadał.
-Tylko tyle?
-Tyle wystarczy.
-Masz do niej jakąś obrazę, czy coś?
-Widzi panicz, jest to dla mnie coś trudnego, ponieważ jedna osoba wystarczyła, aby prawie mnie pokonać, w czym jest to bardzo żenujące. Mam szczęście, że ktoś inny tego nie widział.- Po tych słowach chciałem odwrócić się i wyjść z pomieszczenia, ale wszedł tam jednak czerwony pierdolec.
-Sebas-Chan! Ah, wiesz jak ja za tobą tęskniłem!- Krzyczał jak wiertarka.
-Grell, błagam cię, o co chodzi?- Powiedział Sebastian.
-Tylko o ślub z tobą, kochanie!- Okej, mentalnie się darłem ze śmiechu.
-Nie tym i nie następnym razem, Grell.
-Hej, to, że mam konkuręcję, nie oznacza, że nie jestem twój, słońce.
-Jaką znowu konkuręcję? Nic ci się nie pomieszało w twoim czerwonym łbie?- Spytał demon.
-A kto ciebie gonił ostatnio po Londynie? Przecież to musiała być jakaś zazdrosna o mnie kobieta... Całkiem ładna kobieta, patrząc po...
-Ty sobie nie pozwalaj, co? To prawdopodobnie moja siostra.- Powiedziałem zirytowany.
-Przecież Catherine zaginęła, jak nie zmarła.- Powiedziała czerwona plama gówna.
-Okazuje się, że jednak nie. Dziewczyna jednak się odnalazła, ale nie powiedziałbym, że ma się dobrze.- Chyba pierwszy raz zobaczyłem poważnego czerwonego żniwiarza. Był jakby szczęśliwy, ale i zmartwiony.

Lovely sister-Kuroshitsuji {[Ciel X OC]}Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon