{[49]} MARATONIK #10

199 15 14
                                    

Ciel POV.
Idąc razem z czarnym pajacem jeszcze się co chwilę obracałem w jej stronę, a ona szła przed siebie patrząc na wprost. Miała wywalone na wszystko. Tyle, że to nie poszło na jej korzyść. Jeden z powozów pędził na nią z ogromną prędkością, ale ona go zatrzymała wyciągając skrzydła. Pokazała je na środku ulicy. W centrum Lodynu.
Kiedy się zorientowała, co zrobiła i co wywołało ogromny krzyk wśród innych, zaczęła uciekać, ale na darmo. Służba była zbyt szybka i ją złapali.
-Catherine!- Krzyczałem, ale Sebastian mnie musiał delikatnie pociągnąć, abyśmy już poszli do tej kobiety.

Catherine POV.
Kurwa mać. Innymi słowami tego nie idzie ująć.
Teraz ciekawe, czy mnie zabiorą do jakiegoś laboratorium czy coś, z którego i tak wyjdę, ale okej. Niech im będzie. Może przynajmniej będzie ciekawie.
Bardziej mnie jednak denerwuje spotkanie Ciela, a jeszcze bardziej to, że pokazał jak bardzo go nie interesuje mój los. Wspaniale, nie mam nic.
Nikogo.
To wszystko odeszło.
Cała radość.
Cała miłość.
Ciel był moją jedyną rodziną.
Zostawił mnie.
Mam dość.

time skip szamany

Jeden z mężczyzn pociągnął mnie w stronę jakiś drzwi. Otworzył je, a mnie oślepił blask białych kafelków, których barwa odbijała się przez liczne świeczki, które były w kwadratowych świecznikach, przyczepionych do ścian.
Nagle zostałam wpchnięta do podobnego pomieszczenia, a potem przygwożdżona do jakiegoś stołu, po czym przypięli mnie do niego skórzanymi pasami, co niekoniecznie było zgodne z prawem.
-Według jednego z punktów kodeksu karnego...- Zaczęłam, ale podszedł do mnie jakiś nie ukrywam, gruby mężczyzna z okularami, na oko w wieku około pięćdziesięciu lat.
Wyglądał jak wyrzygany gotowany klops.
-Uwierz mi, w twoim przypadku cokolwiek z praw, kodeksów i innych tego typu dupereli nie ma do czynienia.- Mówił głosem, który można było porównać do jeżdżenia szorstką ścierą po ścianie.
-Ponieważ? Jestem podobna do was.
-Nie, nie jesteś. Szukałem idealnych obiektów pod broń, a ty mi się pojawiasz z nikąd. Uwierz mi, nikt teraz mi ciebie nie odbierze.- Ja pizdule, jakbym słyszała Aloisa na haju.
A nie, nawet bez fazy by coś takiego powiedział.
-Zostaw mnie.
-Chyba coś ci się pomieszało, 404.- Błagam, nie.
Wszystko, tylko nie numery seryjne.
-Pomieszać to tobie coś się mogło. Nie mam na imię 404, debilu.- Hah, wygrałam kurwa.
-Grzeczniej. Imienia i tak potem nie będziesz mięć, więc nie pokazuj, jaka nie jesteś ponad mnie. Opowiedz mi o sobie.- No jebnięty jesteś.
-Nic ci nie będę mówić. Nie ważne co zrobisz.
-Zobaczymy, kochana. Ja dąże do celów, a ty nim jesteś.- W tym momencie wziął jakąś strzykawkę z byle gównem, po czym mi to dodał do organizmu.
Może nie aż takie gówno, ponieważ po nim straciłam świadomość.
Ekstra.

Lovely sister-Kuroshitsuji {[Ciel X OC]}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz