{[55]}

192 19 4
                                    

Catherine POV.
Nagle głos inspektora jakby spróbował złagodnieć, a ten zaczął monolog ja temat wszystkiego i niczego.
-Nie powinnaś wyglądać na aż tak przerażoną, w końcu otrzymałaś coś dość mi się wydaje pomocnego, moja droga. Rozprostować skrzydła, teraz.- Zrobiłam co kazał i ze strony, gdzie moja ręka była rozcinana, z tej strony skrzydło było prawdziwe do połowy, a resztę pokrywał metal. Ciężki metal.
-Jakie to ma zastosowanie? Na tym sie da polecieć?- Spytałam, a inspektor nagle zmienił wyraz twarzy z dumnego na głupiego.
-Zastosowanie? Część ma dobudowane ostrza, mogące przeciąć człowieka jednym ruchem, co do latania to...- I tutaj wziął jakieś papiery i zaczął je czytać.
Do góry nogami.- W każdym razie, masz jeszcze jedną szansę odnośnie demona, tyle w temacie.
-Ale...- I znowu zostałam pociągnięta w stronę jakiegoś bólu.
Chociaż w sumie nie było tak źle, spodziewałam się narkotyzowania najgorszym sposobem, a tutaj drzwi wyjściowe.
-Masz tym razem tydzień aby go tutaj mi przyprowadzić. Wracasz z nim, koniecznie żywym. Wracasz sama, kolejne kłopoty, jasne?- Chciałam powiedzieć ,,Nie, utkaj ryj", ale musiałam pokiwać głową, a potem zostać znowu wyrzucona. Bardzo mnie te drzwi lubią najwyraźniej.
W trakcie drogi próbowałam jakoś polecieć razem z tym żelastwem, ale dawało to aż nic pożytecznego, a jedynie ból i zdenerwowanie.
Wspaniale.
Doszłam w końcu do jednego z okien budynku. Otowrzyłam je, a bardziej wyłamałam jedno z nich tworząc hałaśliwy dźwięk tłuczonego szkła. Już usłyszałam czyjeś kroki, więc szybko weszłam i schowałam się w pierwszym lepszym miejscu.
-Sebastian! Ktoś tutaj jest!- Zaczął krzyczeć mężczyzna, a ja zobaczyłam, jak około pięć sekund potem czarnowłosy lokaj, który był moim celem przyglądał się resztkom po oknie.
Wpatrywałam się w niego, a on zdawał się mnie nie widzieć. Chyba.
Pomieszczenie, w którym byliśmy było dość ciasne i idealne na złapanie go.
Tylko ten hrabia czy inny rumun mi przeszkadzał.
Swoją drogą, to przeszkadzał mi on tylko w tym, że tutaj był, ponieważ naprawdę mi się on podobał.
Dobra, zabiłabym dla niego.
Ale i tak nie powinnam się na nim skupiać, a na celu.
Wypadałoby jednak jakoś wyrzucić chłopaka z pokoju, a wtedy zostać z lokajem samej.
Mogłabym go zabić, ale nie chcę.
Mogłabym go jakoś odrzucić na drugi koniec rezydencji, ale by się pokaleczył.
Mogłabym go odurzyć jakoś, o ile akuratnie coś takiego mam...
Pogrzebałam we wszystkich kieszeniach, aż nie zajrzałam do głebokiej kieszeni płaszcza, gdzie była końcówka gazu pieprzowego.
Wyjęłam to coś w nadziei, że dalej działa, ponieważ wynalazki ludzi inspektora pozostawiają wiele do życzenia, ale łał, poskutkowało.
Mężczyzna dosłownie po chwili od upadku jego panicza się odwrócił i zauważył mnie.
Podeszdł do mnie i podciągając mnie za gardło zaczął gadać.
- Widziałem ciebie wcześniej, nie myśl sobie. A ty skrzywdziłaś panicza, wstydź się. Swoją dawną miłość tak traktować?- Nic nie mówiłam, jedynie próbowałam wyciągnąć sztylet z kieszeni, ale tamten złapał moją rękę i ją przyszpilił do ściany łącznie z całą mną.
-Chwila nieuwagi i już łatwiej się ciebie pozbywa.- Tak, źle się czułam dalej po tamtym zabiegu i tak, było mnie łatwiej pokonać.
Demon jedynie się uśmiechnął i puszczając mnie, a potem łapiąc za nadgarstek poprowadził na dół budynku.
-Zostaniesz tutaj tak długo, aż panicz nie zechce ciebie widzieć.- Powiedział, zamykając mnie w dość sporej...
Ja bym tego nawet piwnicą nie nazwała.

time skip

Nie spałam, tylko czekałam, aż po mnie ktoś zejdzie.
I łał, doczekałam się.
Mój cel, który już przestaje nim być wyprowadził mnie stamtąd prowadząc za pewne do chłopaka.
A mnie już zaczynała cisnąć maska na twarzy, ale okej, nie przejmujmy się.
Nie przesadzajmy.
W pewnym momencie drzwi zostały otworzone, a ja wpuszczona do miejsca, gdzie przebywał mężczyzna z przepaską na jednym oku.
-Sebastian, wyjdź.- Rozkazał, a lokaj się odwrócił zamykając za sobą drzwi.- Zdejmij maskę.- Nie mogłam. Nie dlatego, bo nie chciałam. Nie mogłam, bo bałam się inspektora.- Zaraz sam ci ją zdejmę.- Powiedział groźnie, a ja się chciałam śmiać.
Nie było mi jednak do śmiechu, kiedy on naprawdę podszedł i ją próbował zerwać, lecz wierciłam się, aby mu się to nie udało.
Próbowałam go nawet kolanem kopnąć, ale on szybciej mi to uniemożliwił blokując mi możliwość ruszania nogami pochylając się do przodu i je uruchamiając swoimi.
Próbowałam jakoś użyć logicznie rąk, ale ten nie wytrzymując usiadł na moich udach, jedną ręką złapał moją prawą, a ja z opóźnieniem mózgowym nie zdążyłam lewą ręką go odepchnąć, jednak ten zdążył zerwać rzecz zakrywającą mi połowę twarzy.
-Catherine...- Powiedział z wielkimi oczami niedowierzając. Upuścił maskę i powoli dotknął mojej twarzy.- Niby wiedziałem, że to ty, ale i tak teraz mam pewność...- Mówił, a ja patrzyłam mu w oko, dostrzegając tam radość. Patrzyłam w oko, które znałam.
Chłopak jednak postanowił, że nie będzie się pierniczyć...
-Catherine Phantomhive, moja kochana... Pamiętasz mnie, prawda?- Przypomniał mi się mój ostatni sen z tamtym chłopcem, łudząco podobnym do chłopaka, który również do mnie mówił takimi danymi.
Nagle poczułam, jak hrabia odsłania nieliczne włosy z mojej twarzy zbliżając swoją do mojej, a następnie mnie całując. (dop. aut: lal ale rzadko spotykany zwrot akcji.)
Dopiero wtedy przypomniałam sobie życie tutaj.
Prawdziwą mnie.
Dawną mnie.
-Ciel?- Spytałam, a ten odrazu uśmiechnął się  bardziej niż wcześniej.
Nagle jednak wstał ze mnie, podniósł i rzucił na biurko.

Ciel POV.

Nie spodziewałem się, że zdobycie Cath będzie aż takie proste, a tutaj proszę.
Jednak ja nawet nic jej nie chciałem przypominać.
Wiedziała, kim jestem.
Widziałem miłość do mnie w jej oczach.
-Cath... Kocham cię, zrozum to. Zraniłaś mnie swoją nieobecnością.- Odwróciła wzrok.








Lovely sister-Kuroshitsuji {[Ciel X OC]}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz