{[57]}

195 16 13
                                    

Ciel POV.
-Sebastian!- Krzyknąłem, nim jeszcze wyszli.
-Tak, paniczu, wiem co zrobić.- Powiedział ze swoim uśmiechem i wyszedł.
Najgorsze jest to, że dopiero teraz gdy ją zobaczyłem, byłem... szczęśliwy w pełni?
Myślałem, że kiedy w jakiś magiczny sposób rozmawiałem normalnie o czymś z Elizabeth byłem radosny, ale ona mi pokazała, że Lizzy może mi dać jedynie małą cząstkę tego, co mi daje Catherine.
Teraz jednak ona znowu odchodzi. Nie wiem, czy na zawsze, ale odchodzi.
A gdybym wtedy ją zatrzymał była by tutaj ze mną od tak dawna...

Catherine POV.
Odchodziłam z miejsca, które mi przypominało czasy przed
tym piekłem. Odchodziłam z domu.
Odchodziłam od ważnych dla mnie osób.
A nie, jedna była obok mnie.
Sebastian, który dobrowolnie idzie na śmierć.
Tylko, że nie zdaje sobie on z tego sprawy.
Jednak... Czy Ciel sobie poradzi sam?
Bez niego?
Owszem, służba jest bardzo dobrze wyćwiczona, ale czy mogą się oni równać z Sebastianem?
Nie.
-Sebastian...- Zaczęłam, a on odwrócił głowę w moją stronę.- Wracaj do Ciela.
-Panicz kazał...- Jezus maria, panie boże, Lucyferze, błagam nie zaczynaj znowu monologu z cyklu ,,Panicz kazał".
-Nie interesuje mnie to.
-Muszę wykonywać rozkazy panicza, więc...- Proszę, nie.
-Błagam cię. On sobie bez ciebie nie poradzi. Strata będzie ogromna. Zostań.
-Ale...- Zaraz wyjdę z siebie, stanę obok.
-Co mam zrobić, abyś mnie posłuchał?
-Nic, ponieważ tego nie zrobię.
-Sebastianie, miej rozum. Staw się mu. Powiedz, że ja tak mówiłam. Zwal wszystko na mnie, ale błagam, wróć.- Chyba go to przekonało. Demon stanął nagle, westchnął i kiwnął głową na znak zgody i zrozumienia tej sytuacji.
Znaczy chyba, nie umiem aż tak wszystkiego się domyślać.- Dziękuję.- Powiedziałam i roztwierając skrzydła spróbowałam polecieć.
Kulawo trochę, ale się udawało.

time skip

I tak po kilku minutach zmieniłam swój transport, ponieważ ,,Anioł metalowy, upośledzony i kulawy" mi się nie widział.
Weszłam do bazy organizacji i przywitał mnie nie kto inny jak inspektor.
-404!- Uśmiechnął się, a potem jego mina zrzedła.- Co to ma znaczyć?! Nie masz go?! Miałaś tydzień, a ty wracasz z pustymi rękoma po dwóch dniach?!- Krzyczał wyglądając jak ziemniak porośnięty pleśnią z wąsem w gratisie.- Nie będę ci robił kolejnych operacji. Skrzywdzę kogoś ci bliskiego.
-Inspektor jest dla mnie najbliższą osobą jaką znam.- Kłamałam, ale on to zauważył.
-Nie łżyj. Wiem, że go spotkałaś.
-Nie wiem, o kim pan mówi.- Brnęłam w kłamstwa.
-Nie umiesz oszukiwać. Ciel ma teraz przesrane przez ciebie.- Przepraszam, jak?
-Niech inspektor go zostawi w spokoju.
-W spokoju ewentualnie zostawiam ciebie. Z tym metalem w skrzydle nie nadajesz się nawet na test.- Zestresowałam się. Ciel jest przeze mnie w niebezpieczeństwie. Owszem, jest tam Sebastian, ale nie da on rady go obronić. Tam nie będzie jednej osoby. Ci, którzy będą tam przychodzić prawdopodobnie będą liczeni w setkach.
Stałam w bezruchu przez kilka sekund, ale po jednym obrzydliwym spojrzeniu inspektora na ochroniarzy oni podeszli do mnie i wyciągneli stamtąd przez drzwi i rzucili na błoto.
Szybko się poderwałam stamtąd i chciałam polecieć, ale metal w skrzydle zaczął skrzypić i rdzewieć przy połączeniu z moją normalną częścią.
Poszłam w część jakiegoś lasu i próbowałam to wyrwać.
Nic innego mi nie przyszło do głowy, tylko wyrwanie tego.
Normalnie nie dawałam rady, ale po całkowitej zmianie w demona, shinigami i debila jednocześnie udało mi się.
Nie był to miły widok. Chyba, że ktoś lubi postrzępione i całe we krwi anielskie skrzydła.
Ból był ogromny. Krzyczałam i płakałam i w sumie to teraz się zastanawiałam co mi strzeliło do głowy...
Musiałam się ogarnąć i pójść ostrzec Ciela nim będzie za późno.
Czas tyka.

TYK TYK JAPIERDOLE


Lovely sister-Kuroshitsuji {[Ciel X OC]}Where stories live. Discover now