{[51]}

207 14 37
                                    

Ciel POV.
Nie miałem jednak stuprocentowej pewności, co do tego, czy właśnie się dowiedziałem ważnej rzeczy na temat Catherine, czy po prostu to zbieg okoliczności. Nie ma innej opcji, trzeba ruszyć dupę i zawołać Sebastiana, abyśmy tam poszli i się dopytali detektywów i innych debili.
-Sebastian!- Rusz swój zapierdziały zad, demonie.
Nagle drzwi się otworzyły, a zza nich pokazal się czarodziej.
A nie, to jednak tłustogłowiec Michaelis.
-Słucham, Paniczu.
-Wychodzimy w sprawie porwań jedenastoletnich dzieci.
-Wie panicz dokładnie w które miejsce?- W tym momencie doczytałem coś dość ważnego i utrudniającego sprawę.
Porwania następują w różnych odstępach czasowych, w różnych miejscach Londynu.
-Właściwie, musimy przeszukać cały Londyn.
-Sam tam pójdę.
-Dlaczego to niby? Aż tak bardzo się o mnie troszczysz?
-Niby oboje wiemy jaki los czeka panicza po jego śmierci, ale jednak zobowiązuje mnie dbanie o jego zdrowie, a więc tak, troska jest wskazana.- Po co prawisz monolog?
-Wystarczyło powiedzieć, że tak ale okej... Czyli ty idziesz czegoś poszukać?
-Owszem.- Okej, won.
Wyszedł, wspaniale.
Właściwie, to zrobiłem wszystko, co miałem zrobić, więc zszedłem na dół i usłyszałem rozmowy służby.
-Podobno w Rosji też są podobne sytuacje do tej.- Mey-Rin, skąd ty masz takie informacje...
Te słowa mnie aż zmusiły do wejścia do miejsca, gdzie oni przebywali. Zupełnie, jak w typowej książce. Akurat przechodziłem i akurat usłyszałem.
-Do jakiej sytuacji?- Wszedłem, a ona podskoczyła niemal nie rozwalając sobie głowy.
-Pewnie już panicz wie. Chodzi o porwania dzieci...
-Czemu się o tym dowiaduje dopiero teraz?- Nie ukrywam, byłem poddenerwowany.
-Mieliśmy paniczowi powiedzieć, ale...
-Wiecie coś więcej na ten temat?
-Nie, tylko, że w Rosji, głównie w Moskwie są takie same sytuacje.- Odezwał się Finnian.
Po tych słowach wyszedłem, ale wcześniej jeszcze spojrzałem na Tanakę. W sumie, był mi tutaj najbliższy. Znał mnie jeszcze przed Sebastianem...
Uśmiechnąłem się do niego.
Tak, uśmiechnąłem się.

Catherine POV.
Szłam trzymając za głowę kolejną ofiarę  dla inspektora. Nie wiem po co mu ci ludzie, ale każe mi to robić, więc to robię.
Z resztą, to co on mówi i to co on każe jest dobre. Tak mówił, więc tak jest.
Obiekt wrzuciłam do izolaty, tam gdzie zawsze.
Tam, gdzie trafia każdy człowiek, który jest potrzebny inspektorowi.
Weszłam do jego gabinetu, na co on się odwrócił i uśmiechnął.
-Czterysta cztery, moja najzłotsza broń... Rozumiem, że pytanie, czy mam kolejną osobę jest dość zbędne?
-Owszem, inspektorze Kalashnikov.
-Chcesz wiedzieć, po co mi ci wszyscy nieudacznicy życiowi?- Kiwnęłam głową.- Widzisz, potrzebuję więcej osób takich jak ty, ale oni głównie siedzą w zaświatach, lecz jak wiesz, mamy osoby krwi podobnej do twojej...- Stałam na baczność, słuchając jego słów.-... Którą próbujemy wstrzyknąć do krwi obiektów. Ich organizm jest jednak dość słaby, dlatego też potrzebujemy ich tak dużo. Już od trzech lat trwają prace nad serum, które pozwoli im przyjąć krew bez żadnych konsekwencji życiowych. Potrzeba czarnowłosych jest potrzebna, ponieważ gen odpowiadający za ten kolor nie wiedzieć czemu jest najbardziej kompatybilny do krwi takiej, jak twoja.
-Dziękuję.
-A teraz, odwrót i wyjdź.- Zrobiłam to tak, jak każdą rzecz, która jest mi kazana.
W końcu, mam tylko inspektora.
Nie przypominam sobie o jakiś innych bliskich.
Nie przypominam sobie mojego imienia.*


*sory ale cale catherine pov w zamysle jest po rusku

Lovely sister-Kuroshitsuji {[Ciel X OC]}Where stories live. Discover now