❤️ 17 ❤️

18.4K 650 226
                                    

Nie wiem ile minęło, ale czuję coś mokrego na ustach, przez co się budzę.

Zaspany przekręcam głowę w bok, jednak nadal czuję dziwne uczucie, tym razem na policzku. Nie widząc innej opcji delikatnie otwieram oczy. Przed moją twarzą na łóżku stoi wielki pies, który nie jest Hadesem.

Czekaj. Wielki pies?

Jak poparzony wstaję do siadu i się odsuwam, moje plecy zderzają się z ramą łóżka, na którym leżę. Te bydle jest ogromne, patrzy na mnie z lekko przekrzywioną głową. Co on tu robi? Czy już mogę krzyczeć? A jak mnie ugryzie? O boże , pomocy...

Moje rozmyślenia i wgapianie się w psa z strachem przerwały jakieś kroki. Ktoś wszedł do pokoju i pewnie widząc tą sytuacje zatrzymał się.

- Borys - ma gruby, męski głos. Zarówno łeb psa jak i mój wzrok od razu skierowały się w jego stronę. Jest równie wysoki co Kuba, ma gęste, blond włosy i o ile dobrze widzę jasno niebieskie oczy. - Chodź tu, przestraszyłeś Igora - syczy na co pies wstaje i zeskakuje z łóżka, tak przestraszył mnie, ale teraz ty też wprawiasz mnie w nie małe zakłopotanie, jesteś obcym mężczyzną i masz psa, który jest mutantem. Mężczyzna patrzy na mnie i się uśmiecha, robi krok w moja stronę na co automatycznie przesuwam się lekko na drugą stronę łóżka. -Spokojnie, nie bój się -mówi i się zatrzymuje.

Nie bój? Mógł byś mnie zabić jedną ręką. Patrzę na niego uważnie.

-Jestem Michał, przyjaciel Kuby. Powiem mu, że się obudziłeś - mówi i po chwili już wychodzi z psem. Wtedy dopiero się rozglądam.

Właśnie! Gdzie jest Kuba? Moje rozmyślenia przerwały kroki, patrzę w stronę drzwi, a na moich ustach od razu pojawia się uśmiech.

-Cześć mały, jak się spało? -pyta nie kto inny jak Kuba. Podchodzi i siada na łóżku, a ja od razu przysuwam się i siadam na jego kolanach przytulając się.

-Dobrze. Tatusiu kim był ten Pan z psem? -pytam i lekko się odsuwam patrząc w górę na jego twarz.

-To był Michał, ten który ma urodziny. A psiak nazywa się Borys, przestraszył cię?

Kiwam potwierdzająco głową. Każdy by się chyba przestraszył widząc o ile się nie mylę Doga Niemieckiego. Słyszę cichy śmiech mężczyzny.

-Spokojnie ani Borys, ani reszta ci nic nie zrobią - mówi na co się lekko uspokajam.

Czekaj? Reszta? -Reszta? Ile tu jest psów? -pytam patrząc w jego oczy, ten lekko rozbawiony moją reakcją głaszcze mnie lekko po plecach

-Cztery z Hadesem , jest Borys, Leo i Bruno -mówi. Chwilę myślę i lekko poprawiam się na jego kolanach

-Wszystkie są takie duże? -zadaje kolejne pytanie na co tatuś kiwa głową potwierdzająco i wstaje ze mną na rękach przez co się do niego przytulam i kładę głowę na jego ramieniu.

-Spałeś dość długo, jest grill na kolację ,zaraz będzie gotowe jedzenie. Pobawisz się z pieskami, a potem zjesz, dobrze? - pyta idąc na taras. Już z daleka widzę, ze taras jest z desek a przed nim rozciąga się plaża. Nie ma na niej ludzi i idealnie widać spokojnie morze. Kiwam głową potwierdzająco.

Po chwili stoimy już na tarasie przy stole. Widzę tu szóstkę mężczyzn. Michała o ile dobrze pamiętam, jakiegoś szatyna, dwóch blondynów, kogoś z włosami równie czarnymi jak moje oraz kasztanowłosego. Patrzę chwilę na nich po czym Kuba stawia mnie przed sobą, obok mnie od razu pojawia się Hades więc jedną ręką go głaszczę.

-Podnieś rączki -mówi Kuba, patrzą na niego i widząc że chce mi założyć swoją bluzę podnoszę dłonie, a już po chwili na moim ciele jest o wiele za duża, czarna bluza.

-Jesteś bardzo głodny ? -pyta i siada na fotelu. Znowu kręcę głową na nie. Kuba się uśmiecha.

-Nie wstydź się mały -śmieje się -to leć pobaw się z pieskami, ale nie uciekaj za daleko -mówi, kiwam głową potwierdzająco i po chwili już jestem na plaży otoczony czterema psami.

Siadam niepewnie na piasku ,Hades robi to samo obok. Podchodzi do mnie ten sam pies co kilka minut temu mnie obudził. Niepewnie podnoszę dłoń, rękaw bluzy lekko mi spada z nadgarstka ale się tym nie przejmuje i głaszczę psa.

-Borys -mówię na co pies patrzy na mnie, tak to jego imię, uśmiecham się i patrzę na kolejnego psiaka.

-Ymm Leo? -mówię niepewnie, jeden z psów podchodzi merdając ogonem. Uśmiecham się i zaczynam go głaskać. Jezu ale one duże. Jak siedzę jestem najniższy. Myślę chwilę - wiem kim jesteś! Jesteś Wyżłem Weimarskim -mówię z uśmiecham , a pies jakby rozumiejąc szczeka.

Patrzę na ostatniego psiaka i wyciągam do niego rękę. Jakie on ma super futerko! Od razu zaczynam go głaskać. -A ty jesteś Bruno -mówię na co pies siada przede mną.

Czy to nie dziwne, że się nie boję tak dużych psów? Wyciągam telefon i szybko sprawdzam rasę ostatniego -Leonberger -mówię i chowam telefon. Ten jest chyba najwyższy.

Początkowo rzucam psiakom jakieś patyki, które przyniosły. Potem staram się z nimi przeciągać je, ale zawsze przegrywam. Kończy się na bieganiu za nimi i głośnym śmianiu.

Nie wiem ile minęło ale słysząc gwizdanie podnoszę głowę i widzę Kubę dość daleko. Tyle się oddaliłem? O Jezu, kiedy? Nim się obejrzałem wszystkie psy już do niego biegły, tylko Hades został obok czekając jakby na mnie. Podnoszę się z pisaku i z owczarkiem zaczynamy biec. Gdy dobiegamy zatrzymuję się przed Kubą, moje włosy są w strasznym nieładzie, ręce są brudne od piasku tak jak bluza, Kuba się uśmiecha i bierze mnie za rękę

-Idziemy się umyć i przebrać przed jedzeniem - kiwam głową potwierdzająco i tak jak powiedział robimy. Obmywa mi ręce i twarz, związuje gumką włosy aby mi nie wpadały do oczu i przebiera. Tym razem aby wieczorem nie było mi zimno , na sobie mam granatowe dresy, niebieską bluzę, jakieś trampki.

Siedzę przy stole na kolanach Kuby, nie odzywam się i staram nie patrzeć na innych mężczyzn, czuję się dziwnie. Spokojnie jem boczek z grilla i co jakiś czas podaję coś Hadesowi, który siedzi przy nas.

Mów mi tatusiu, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz