Rozdział 4.2: Osiemnaście świeczek na czekoladowym torcie [Laura]

170 36 100
                                    

Nie mogłam dziś zagrać nic innego, niż koncertowe, pełne energii (All the) people who died Hollywood Vampires. Mam nadzieję, że dobrze będzie się Wam to komponowało z osiemnastką Laury i Moniki. Jesteście ciekawi, czy Laura zacznie dorosłe życie bez Ricka Milesha? A może chcecie jeszcze więcej Moniki? Napiszcie mi koniecznie w komenatrzach, o waszych odczuciach.

♠♠♠

Stałam z pustą szklaneczką w dłoni. Rick rozmazywał mi się przed oczami, bo moje oczy były pełne łez. Ze wszystkich sił usiłowałam się nie rozpłakać. Stał przede mną i nie wiedział, co zrobić. Nie zbliżył się do mnie.

— Odchodzisz? — powtórzył zaskoczony Rick. Zamilkł na dłuższą chwilę. — Masz kogoś? — wydusił w końcu. Oddychał tak ciężko, jakby przebiegł maraton. Pokręciłam przecząco głową, zagryzłam wargę. — To dlaczego?

— Zgwałciłeś mnie. Zgwałciłeś Monikę... Jesteś chory, Rick — wycedziłam z pogardą. Podejrzewałam, że miał na sumieniu więcej kobiet, ale nie miałam na to dowodów. — Masz poważny problem. Powinieneś to leczyć.

Jego reakcja zupełnie mnie zaskoczyła i wybiła z równowagi. Zaczął się śmiać na cały głos.

— Chory, tak? Ja chory?! — rechotał. — Bo nie lubię nudy w łóżku? Mnie też nalej. — Podszedł do mnie, zabierając mi moją szklankę z dłoni i wypełniając ją niemal po brzegi whisky. — Serio kochanie, nazywasz to w hotelu gwałtem? — Wychylił drinka kilkoma łykami, jakby pił wodę, której tak potrzebował po wysiłku.

Drżałam. Nie chciałam, żeby zauważył mój strach. Nie potrafiłam się ruszyć. Była czwarta nad ranem, a my byliśmy sami w salonie. Co prawda Simon pożegnał się ze mną chwilę temu i miałam nadzieję, że ciągle był w pobliżu, ale pewności nie miałam. Rick stał blisko mnie. Odłożył pustą szklankę do barku. Odwrócił się do mnie. Jego oczy były zimne i złe. Nie widziałam w nich agresji, a jedynie skrzący się chłód.

— Simon odwiezie mnie do hotelu — rzekłam, przerywając ciszę.

— Simon pracuje dla mnie, nie zapominaj o tym. — W jego głosie tańczył cień groźby. — Jesteś moją kobietą. Nie będziesz się szlajać po hotelach w nocy. Zostaniesz w moim domu. Ze mną! — dodał z mocą.

— Nie dotykaj mnie — szepnęłam, kiedy się do mnie zbliżył.

— Będę cię dotykał — zniżył głos — i zrobię to na tyle sposobów, że będziesz błagała o więcej.

Odepchnęłam go. Nie odsunął się. Nakręciło go to. Próbował mnie pocałować, ale uderzyłam go w twarz. Nie pozwolił mi tego zrobić ponownie, unieruchomił też moją drugą rękę. Nie szarpał się ze mną. Mnie też na to nie pozwolił. Złapał mnie w stalowym uścisku i przytrzymał, dysząc mi ciężko do ucha. Patrzyłam w jego niemal czarne tęczówki, w których skrzyło się pożądanie i złość. Nie pamiętam, kiedy krzyknęłam. Simon pojawił się niemal od razu.

— Madame?

— Puść mnie, Rick — wycedziłam wprost w jego twarz.

O dziwo spełnił moją prośbę. Odsunęłam się od niego, a on ponownie zbliżył się do barku. Simon stał niepewnie w progu salonu.

— Wracaj do swoich obowiązków, Simon — polecił mu krótko Rick.

Simon skinął mu głową, pożegnał się, życząc nam dobrej nocy i wyszedł. Rick nalał sobie kolejną szklaneczkę szkockiej. W tylną kieszeń dżinsów miał wciśniętą białą koszulkę, wyciągnął ją i założył. Zgarnął swoją szklaneczkę z barku i zwalił się ciężko na kanapę. Przetarł zmęczone oczy:

Bad Boy's Dreams [Rodzina Milesh 2.1] ✔Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu